-Obiad zjedzony, lekcje odrobione... Nie no kogo ja chcę oszukać -Powiedział Mike wchodząc do swojego pokoju. - Pora zająć się tym, na co czekałem dzisiaj od rana.
Rytuał.. rytuał... Od czego zacząć?
Lekko zestresowany Mike chodził po pokoju przewidując różne scenariusze tego, co miało się za chwilę wydarzyć.
-Nie panikuj, co złego może się stać? - powtarzał sobie w głowie.
Doszedł do wniosku, że nie ma sensu dłużej z tym zwlekać.
-Po prostu to zrobię, YOLO.
Po tych słowach, Mike zaczął przygotowywać wszystko, co było potrzebne do upragnionego rytuału.
-Nóż... Medalion... Klucz do drzwi... Pusty dom... No, chyba wszystko mam.
Mike wrócił do swojego pokoju, zamknął go na klucz i usiadł na swoim zielonym, włochatym dywanie.
Był lekko zestresowany, ale jednocześnie bardzo zaciekawiony.
Nie mógł się doczekać. Musiał się jednak uspokoić. Podobno medalion potrafi wyczuć charakter człowieka. W związku z tym Michael musiał być pewny siebie i opanowany, żeby medalion działał tak jak powinien.
Po krótkiej chwili zastanowienia i opanowywania emocji, był już gotowy.
Chwycił piętnastocentymetrowy nóż kuchenny, który ukradł mamie. Potem położył medalion na ziemi i nadstawił nad niego rękę. Przyłożył nóż do dłoni, przycisnął dosyć mocno i przeciągnął ostrzem z góry na dół. Nie zwracał uwagi na ból.
Po kilku sekundach soczysta kropla krwi zaczęła zwisać z ręki Mike'a chyląc się ku upadkowi. Wreszcie spadła. Leciała, leciała i leciała...
Gdy była już na wysokości pentagramu... Zniknęła, zupełnie jakby medalion ją wciągnął.
Mike rozejrzał się, zupełnie nic się nie stało.
-Elise... Zrobiłem wszystko jak kazałaś i nic się nie... - narzekanie przerwało mu lekkie trzęsienie ziemi. - A jednak! - wykrzyknął i podbiegł do medalionu.
Kawałek metalu zrobił się tak czerwony, że wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć.
Mike nie wiedział co ma ze sobą zrobić, bo Elise powiedziała że wszystko stanie się samo. Tymczasem on siedział jak kołek i patrzył na pentagram, który zachowywał się jak podczas ataku epileptycznego.
Jednak po krótszej chwili coś zaczęło się dziać.
Medalion był tak gorący,że zaczął płonąć. Ogień prawdopodobnie z samego środka piekła, ponieważ niebieski.
-Ale wypaaas - zachwycony Mike nie mógł zamknąć ust z podziwu.
W pierwszym momencie nie wiedział co się dzieje. Obawiał się, że zrobił coś źle i zamiast otworzyć łącznik z piekłem, otworzył go z niebem. Jednak głęboki, niski głos, który przemówił z wnętrza ognia, szybko rozwiał jego podejrzenia.
-Witaj, Michael - tajemniczy głos wywołał u niego niepokój.
-Dz... Dz... Dzień... Dobry - odpowiedział w końcu Mike
-Czy dobry, to się dopiero okaże - zażartował głos, ale w mgnieniu oka spoważniał. Zaprosił Mike'a do środka "portalu".
Ten był tak zestresowany, że nawet się nie poruszył.
-No chodź, długo mam czekać? Ten ogień nie parzy. Obiecuję, że nikt cię tam w środku nie zje, nie zabije, nie poćwiartuje, ani nie ukradnie ci duszy. Daję słowo.
Mike niepewnie ruszył w stronę magicznej bramy. Dotknął jej najpierw ręką, żeby sprawdzić czy naprawdę nie jest gorąca.
Okazało się, że jest bezpiecznie, przynajmniej jeśli chodzi o temperaturę. Już z trochę większa pewnością siebie Mike postawił nogę w portalu. Kiedy przeszedł drugą nogą, łącznik się zamknął. Po drugiej stronie było bardzo przytulnie, pomieszczenie wyglądało jak zwykłe biuro na Ziemi.
W tym momencie na fotelu przy biurku odwróciła się osoba. Był to średniej wielkości mężczyzna z rogami.
-Witaj, Michael - odezwał się ten sam głos co wcześniej.
Jakież było jego zdziwienie, kiedy okazało się, że ten głos nie należał do jakiegoś super mięśniaka, tylko do takiego faceta.
-Gdzie jestem? - zapytał nieśmiało Mike.
-Jak to gdzie? W diabelskiej korporacji. - odpowiedział wesoły diabełek - zaraz przekieruję cię tam, gdzie miałeś trafić.
Chłopak zdziwił się, że miał trafić w inne miejsce niż to, w którym się znajdował. Zaczął błądzić wzrokiem rozglądając się po biurze i wysłuchując wyjaśnień diabelskiego korposzczura.
-No bo słuchaj młody, tutaj zaszła taka pomyłka, bo mamy eee... problemy z serwerem, że tak to nazwę. No więc z tego powodu nie zostałeś przydzielony do właściwego miejsca tylko do sali segregacji.
Michael już chciał zadać pytanie, gdy diabeł mu przerwał.
-Tak, wiem. Uprzedzę twoje pytanie.
Jak to sala segregacji skoro jesteś tu sam? A no tak to, że wszyscy zwykle trafiają tam gdzie trzeba.
Mike milczał. Nie wiedział co ma o tym wszystkim sądzić.
-Młody, odezwij się coś, bo mi się tak głupio robi jak mówię sam do siebie. - Naciskał, ciągle pisząc coś na komputerze.
-Mogę o coś zapytać? - powiedział Mike, po dłuższej chwili milczenia.
-No nareszcie!!! Myślałem że umrę tu z nudów. Wal śmiało. - odparł ucieszony demon
-Mówisz, że to sala segregacji. Więc skoro nie tu, to dokąd miałem trafić otwierając ten pieprzony portal, za pomocą jakiejś gwiazdki?!
Demo pobladł na twarzy ze strachu. Szybko próbował wymyślić jakąś wymówkę, ale widział zniecierpliwienie gościa i wiedział, że nie może wiecznie zwlekać z odpowiedzią.
-Nooo... eee... - zająknął się demon - być może chodzi o twoją rodzinę, to ściśle tajne.
-Przecież Elise powiedziała mi, że wszystko stanie się samo, ja miałem tylko dać krew na medalion, nic więcej! - Mike coraz bardziej się bulwersował. Wciąż próbował zrozumieć w jakiej sytuacji się znalazł.
-No słuchaj, w rzeczywistości wygląda to trochę inaczej - zaczął tłumaczyć diabeł - najpierw musisz mieć przywilej (w twoim wypadku demoniczne moce zapisane na twoim znamieniu), potem musisz znaleźć nośnik dla portalu, dajesz krew, otwiera się brama, a potem serwer Cię filtruje.
Może twoja koleżanka miała łatwiej, dlatego nie powiedziała ci jak jest, bo sama o tym nie wiedziała.
Prawdopodobnie kiedy ona odprawiała rytuał, serwer wiedział dokładnie co z nią zrobić i zajęło jej to kilka minut. A w twoim wypadku serwer zwariował i dlatego od pół godziny siedzisz na sali segregacji.
Jeśli poczekasz jeszcze kilka minut, póki na nowo nie postawię serwera to udasz się tam, gdzie miałeś się dostać od początku.
-Czyli gdzie? - zapytał zaciekawiony Mike
-Do swojego Ojca...
Mike mało co nie zemdlał. Przestraszył się na wieść o swoim ojcu, ponieważ ten nie żył od kiedy Mike skończył dwa latka. Zawsze wmawiali mu, że ojciec zginął w wypadku samochodowym a ciała nie odnaleziono.
Czyżby ojciec Mike'a poszedł do piekła za zbrodnie popełnione za życia?
Czyżby miał coś na sumieniu?Ciąg dalszy nastąpi...
Koniec rozdziału piątego.
![](https://img.wattpad.com/cover/103291374-288-k227538.jpg)
CZYTASZ
Piekielne Bractwo
Science FictionPiekielne bractwo - Nie każdy zna korzenie swojej rodziny. Ale na pewno nikt nie spodziewał się, że mogą one sięgać aż do piekła. Przekonajcie się jak bardzo skomplikowane może być życie nastolatka, który odkrył, mroczną tajemnicę swojej rodziny.