Obudziłem się z czymś ciepłym przyciśniętym do mojej klatki piersiowej. Czuję to tym bardziej, że śpię w samej bieliźnie. Domyślałem się, co to jest, a raczej kim jest osoba przytulona do mojego torsu, i objąłem tę postać odrobinę mocniej, chcąc jeszcze chwilę czuć ten błogi spokój i ciepło drugiego ciała obok. W końcu jednak trzeba było wstać, więc otworzyłem leniwie oczy i zerknąłem w dół, na co uśmiechnąłem się szerzej. Przytulony do mojego torsu spał w najlepsze Czarny, a ja sam przyciskam go do siebie ramieniem. Postanowiłem jeszcze go nie budzić i leżałem spokojnie, nie przejmując się, że powinienem właśnie wstawać do szkoły. Usłyszałem ciche pukanie do drzwi, więc delikatnie odsunąłem się od Czarnego, chwyciłem pierwszą lepszą bluzkę i podszedłem do drzwi, otwierając je. Za nimi zobaczyłem własną rodzicielkę.
-Kochanie, twój kolega jest jeszcze u ciebie?
Zapytała, a ja przyłożyłem do ust palec wskazujący i wskazałem jej ruchem głowy na łóżko. Dała mi znak, że rozumie i od razu ściszyła głos do szeptu. Cieszyłem się, że mam z nią tak dobry kontakt i mogłem z nią porozmawiać o wszystkim, a ona też przymykała czasem oko na moje wybryki.
-Jak sobie wczoraj poradziliście? Wszystko z nim w porządku?
Zapytała, wyraźnie zmartwiona. Zawsze troszczyła się bardzo o ludzi, nawet, jeśli w cale ich nie znała, potrafiła rzucić wszystkie błahostki, które miała zaplanowane i pomagała tej osobie. Troskę odziedziczyłem po niej, potem nauczyła mnie jak zajmować się ludźmi i często jej pomagałem od dziecka w różnych wolontariatach.
-Mamo, zajmę się nim, nie musisz się na razie martwić. Jeśli będę cię potrzebować, to dam znać, dobrze?
Poprosiłem, na co kobieta skinęła głową i życząc mi dobrego dnia, odeszła. Zamknąłem drzwi i napotkałem na ciekawe, rozespane jeszcze spojrzenie czarnowłosego. Uśmiechnąłem się delikatnie do niego, ale nie odwzajemnił uśmiechu, chociaż nie miałem mu tego za złe, bo na prawdę uroczo wyglądał, gdy włosy stały mu rozczochrane na wszystkie strony i przecierając oczka.
-Chodź, trzeba się zbierać do szkoły.
Powiedziałem i zabrałem rzeczy z szafy, kierując się do łazienki na dole, jemu oczywiście udostępniając moją prywatną. Mam zamiar opiekować się nim, przynajmniej do czasu, jak wydobrzeje. ~*~ Przez następne dwa miesiące nie odstępowałem chłopaka na krok. Starałem się go chronić przed bandą wyrostków, a jednocześnie zbliżyć się do niego, i muszę przyznać, że z zadowoleniem odnotowywałem coraz większe postępy, jeśli o to chodzi. Zdaje mi się, że nawet mi już zaczął ufać. Często spędza popołudnia u mnie w domu, czasem nawet zostaje na noc, więc już kilka jego rzeczy zawieruszyło się gdzieś u mnie. Chociaż wciąż rzadko się uśmiecha a na jego twarzy ciągle widnieje maska, nie miałem mu tego za złe. Wydaje się też bardzo niepewny w stosunku do mnie, ale czuję, że to minie. Zrozumiałem jego zachowanie tym bardziej, gdy dowiedziałem się, że jeden z jego oprawców jest jego rodzonym bratem. Powiedział mi o tym trzy tygodnie po tym pamiętnym pobiciu w szkolnej toalecie.
-Jeden z nich jest moim bratem..
Szepnął, a ja aż wstrzymałem na moment powietrze w płucach.
-Jak to?
Spojrzał na mnie, ale z jego oczu wciąż nie mogłem nic wyczytać. Stawałem na głowie, ale najwyraźniej wciąż niewiele to dawało. Westchnął głęboko i spuścił wzrok na swoje dłonie, którymi od jakiegoś czasu się bawił, nim znów zaczął mówić.
-To Nicky, ten sam, który zaczepił cię pierwszego dnia, herszt naszej klasowej bandy. Jest od nas dwa lata starszy, ale nie zdał, nigdy nie przykładał się zbytnio do nauki.
CZYTASZ
Ludzka maszyna
FanfictionZAZNACZAM ŻE OPOWIADANIE, MIMO, ŻE O OSOBACH PRAWDZIWYCH I PUBLICZNYCH JEST W 100% WYMYŚLONE PRZEZ AUTORKĘ I PROSZĘ NIE PATRZEĆ NA BOHATERÓW PRZEZ PRYZMAT OPOWIADANIA A JEDYNIE POTRAKTOWAĆ TO JAKO CZYSTĄ ROZRYWKĘ. TEKST NIE MA NA CELU KRZYWDZENIA NI...