15

321 7 2
                                    

Czas mijał szybko. Na nauce do matury przede wszystkim, bo na tym musieliśmy się w tym momencie skupić. Nikt do nas już nie podskakiwał jako iż raz albo dwa... no dobra, ze dwanaście razy pobiłem kilku chłopaków, którzy nam dokuczali, gdy byliśmy poza murami szkoły. Chociaż słowo "dokuczali" jest mało adekwatne do ich zachowania. Słowa to jedno, ale Bill'a nikt mi szarpał nie będzie! Poza tym spędzaliśmy razem praktycznie 24 godziny na dobę, Czarny pomagał mi w nauce i przy okazji sam powtarzał materiał potrzebny na maturze. Nie spodziewałem się, ale chłopak zdecydował się na anglistykę, żeby móc zostać tłumaczem przysięgłym, natomiast ja postanowiłem zostać... grafikiem. Czarny ucieszył się, gdy usłyszał moje zamiary. Kiedyś mam zamiar zrobić animację o nas dla niego. Takie małe anime z nami w roli głównej. Zobaczy trochę, jak go widziałem. Wszystko będzie z mojej perspektywy, więc będzie trochę ciekawe.

Ponieważ Billy będzie łączyć anglistykę razem z pisarstwem (ma w planach zostać kiedyś sławnym pisarzem), prawie przy każdej okazji siada z laptopem i pisze. Nie dowiedziałem się jeszcze, co takiego bazgrze w Word'zie, ale obiecał mi, że w odpowiednim czasie się dowiem. Z westchnieniem obserwuję, jak jego szczupłe palce szybko wprowadzają tekst na klawiaturze i odblokowuję telefon, w celu sprawdzenia poczty. Zaskoczony znajduję tam wiadomość od Bill'a. Bez tematu, bez treści. Tylko jakiś plik o nazwie "Ludzka maszyna". Zaciekawiony otwieram i aż głośniej wciągam powietrze, widząc pierwsze zdania.

Niniejsza książka powstała dzięki najważniejszej osobie w moim życiu. Osobie, która pomogła mi wyjść na prostą i która wiele dla mnie znaczy. Osobie, której zawdzięczam wszystko.

Tom, dziękuję, że pomogłeś mi przez to przejść. Proszę, pozwól, że historia zapamięta nas, jako oddanych kochanków, którymi jesteśmy.

Kocham Cię, Tom.

Spojrzałem na niego, ale wzrok orzechowych oczu wciąż wlepiony był w ekran. Zacząłem czytać.

=Prolog=

Burza. Uwielbiam burzę. Powietrze robi się wtedy przyjemnie wilgotne a ziemia ma ten charakterystyczny zapach. W jakiś sposób mnie odpręża. To jedyna burza, którą kocham. To zjawisko atmosferyczne. Burza w moim życiu razi mnie piorunami raz za razem, rzadko kiedy ofiarując krótkie chwile wytchnienia. Oparłem czoło o chłodną szybę, w palcach prawej dłoni obracając nożyk artystyczny. Cienki, długi, z wymienną, ostrą końcówką. Właśnie skończyłem robić szkolny projekt, gdy rozpętał się istny huragan. Błysk. Trzask. Drzwi odbiły się od ściany, pchnięte przez czyjąś silną rękę. Spojrzałem w tamtym kierunku i ujrzałem znajomą postać. Wtargnął do pokoju i spojrzał na mnie spode łba.

-Dawaj hajs.

Rozkazał, jednak pokręciłem głową. Nic nie miałem. Z resztą jak zwykle. Zabierał mi wszystko, co miałem. Nic nowego. Całe życie tak jest. Poczułem uderzenie a moja głowa odskoczyła w bok. Wyszedł, trzaskając drzwiami. W moim jedenastoletnim sercu zrodził się nieopisany ból. Dlaczego wszyscy tak bardzo mnie nienawidzą? Nie rozumiem... proszę, odpowiedz mi, deszczu płynący za oknem! Ale on uparcie milczał, a gorące łzy wciąż płynęły po zimnych policzkach. Nożyk zatrzymał się w mojej ręce. Podwinąłem rękaw bluzy i spojrzałem na blizny i świeże rany, zrobione zaledwie kilka dni temu. Nie mogę pogarszać ich stanu. Uniosłem biodra i zsunąłem spodnie, odsłaniając chorobliwie chude uda. Podkuliłem jedno bardziej i przyłożyłem do skóry chłodne ostrze. Nacisnąłem.

Jedna rana. Dwie. Trzy.

Z każdą kolejną mój ból zdawał się być mniejszy.

Cztery, pięć, sześć...

Ludzka maszynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz