2

246 10 0
                                    

Nie mogę uwierzyć w to, co widzę! Na prawdę, ja się chyba przewidziałem! Ale nie, jest tam, siedzi, dokładnie ta sama osoba co wczoraj. Z rozczochranymi na wszystkie strony czarnymi, długimi do ramion włosami, mocnym makijażem na twarzy i w czarnych, z tego co udało mi się zauważyć, dokładnie dopasowanych ciuchach. Humanoid. Tak go wczoraj nazwałem, ponieważ kojarzy mi się z robotem. I na prawdę jest w mojej klasie! Nie, nie wierzę! Ja to jednak mam szczęście. Podszedłem do niego spokojnie, przy szeptach i chichotach reszty uczniów, którzy ciekawie mi się przyglądali. Bill zerknął na mnie przelotnie i odwrócił twarz w stronę okna, zupełnie mnie ignorując. Zająłem miejsce obok niego i wyciągnąłem książki, bo nauczyciel od matematyki zdążył już wejść bezszelestnie niemal do klasy, a wychowawczyni jedynie zamieniła z nim kilka słów nim wyszła. Gdy tylko drzwi się za nią zamknęły, oczy wszystkich skierowały się na nauczyciela, który swoim monotonnym, niskim głosem szybko sprawdził obecność a potem przeszedł do tematu lekcji. Chwilowo nikt nie zwracał na mnie uwagi, skupieni na robieniu notatek. Muszę przyznać, że w tej chwili było mi to bardzo na rękę.

-Hej.

Zwróciłem się cicho do czarnowłosego z szerokim, przyjaznym uśmiechem na twarzy. Jego czekoladowe oczy zmierzyły mnie od dołu do góry, zatrzymując się na mojej twarzy i unosząc w górę prawą, zakolczykowaną brew.

-Widać nie słuchałeś, co do ciebie wczoraj mówiłem, więc powtórzę jeszcze raz. Trzymaj się ode mnie z daleka.

Rozkazał zimno, ale jego spojrzenie pozostało beznamiętne. Wzdrygnąłem się na sam dźwięk jego głosu. Na prawdę, to zadziwiające, że ktoś taki na prawdę istnieje.

-A co, jeśli chcę się zaprzyjaźnić?

Zapytałem niezrażony. W końcu mam ochotę go poznać. Intryguje mnie i to bardzo. Od samego początku. Od wczoraj siedzi mi w głowie. To na prawdę moja szansa. A ja nie zamierzam jej zmarnować.

-Jeśli nie chcesz mieć życia w tej szkole, możesz próbować, ale powiem ci coś.

Zawiesił na chwilę głos, a ja ciekawie wpatrywałem się w niego. Co takiego ma mi do powiedzenia?

-Jeszcze nikomu się to nie udało.

Dokończył, unosząc lekko do góry lewy kącik ust, jednak jego oczy pozostały wciąż tak samo zimne. Przez chwilę zastanawiałem się nad jego słowami. Niektórych by to zniechęciło, ale nie mnie. O nie, ja nazywam się Kaulitz i osiągnę wszystko, co sobie zaplanuję, choćby to wymagało nie wiem ile czasu.

-Podejmę to wyzwanie.


Mruknąłem pod nosem i zająłem się sporządzaniem notatek z tablicy. Czarnowłosy chłopak już na mnie nie patrzył, zdawał się całkowicie pochłonięty zapisywaniem kolejnych znaków w zeszycie. Następną lekcję również mieliśmy w tej sali, więc większość z nas pozostała na swoich miejscach. Jednak pięciu wyrostków podeszło do nas z chytrymi uśmieszkami na twarzach. Jeden z nich, dość wysoki ale niższy ode mnie brunet, pochylił się na Humanoidem, tak, że ich twarze były na jednym poziomie i jego kpiący uśmiech poszerzył się.

-No i jak, pedale? Znalazłeś sobie znajomego, co? Tylko nie zaraź go gejozą.

Warknął, na co cała grupka stojąca za nim zaczęła się śmiać. Zmarszczyłem brwi. Nie podobają mi się i jestem pewien, że nie znajdę z nimi wspólnego języka. Niestety, a może stety? Jednak nie spodobało mi się to, jak traktują chłopaka siedzącego obok mnie. On jednak nie zareagował nawet w najmniejszym stopniu, ciągle pusto wpatrując się krajobraz za oknem.

-To co, Tom, przyłączysz się do nas?

Zapytał mnie ten wyrostek, zwracając się w moją stronę. Zmierzyłem każdego z nich spojrzeniem od stóp do głów. Nie nazywam ich wyrostkami dlatego, że wyglądają jak typowe dresy zastraszający wszystkich, ale dlatego, że wyglądali na starszych i wrednych. Byli ubrani w markowe i całkiem zwyczajne ciuchy, które z pewnością dobrze na nich leżały. Jednak ich zachowanie i to, że w klasie większość osób się ich boi aż raziło po oczach. Z niesmakiem skrzywiłem się lekko.

-Nie, dzięki.

Widać było w jego wzroku zaskoczenie, jednak nic poza tym go nie zdradziło. Najwyraźniej nikt mu się nie sprzeciwiał. No cóż, kolejny rozpieszczony dzieciak, co? Nie powiem, że ja nie byłem i nie jestem rozpieszczany, bo bym skłamał, ale mimo wszystko matka wpoiła we mnie coś dobrego. W niego najwyraźniej nie.

-Ale ty wiesz, że tutaj każdy z nami trzyma?

Zapytał, unosząc do góry jedną brew. Skinąłem powoli głową, i chociaż patrzyłem się w jego stronę, tak na prawdę cały czas uważnie obserwowałem ludzi w klasie. Gdy odmówiłem temu chłopakowi, zaczęły się gorączkowe szepty. Najwyraźniej ta grupka ma ich w garści. To aż smutne.

-No i? Sam zadecyduję, z kim chcę się trzymać.

Stwierdziłem po prostu i ignorując ich zupełnie, zacząłem przeglądać zadania z matematyki. Wkurzony chłopak uderzył pięścią w stół i odszedł wraz ze swoją świtą, a po klasie znów poniosły się szepty.

-Idiota.

Usłyszałem cichy głos obok i spojrzałem na zapatrzonego w jesienny krajobraz Humanoida. Zmarszczyłem lekko brwi, nie bardzo wiedząc, o co mu chodzi. No dobra, zgadywałem, że nazwanie mnie idiotą odnosi się do tej sytuacji sprzed chwili, ale dlaczego jestem idiotą? Że nie dam sobie rady z tymi typkami? To się okaże, w końcu nie urodziłem się wczoraj.

-Niby dlaczego?

Zapytałem, chcąc jego wyjaśnień. Zaszczycił mnie beznamiętnym spojrzeniem i przez sekundę lub dwie po prostu tak na mnie patrzył, po czym wykonał w powietrzu nieokreślony ruch ręką.

-Nie dadzą ci żyć.

Stwierdził po prostu. Westchnąłem cicho ale jakoś niespecjalnie się tym przejąłem. Nie spodobało mi się to, jak traktowali czarnowłosego, a mama wpoiła mi, że jeśli ktoś tak się zachowuje do innych, to prywatnie jest równie gorszy i nie warto się z nim zadawać. Jakoś przeżyję, nawet, jeśli mieliby mnie dręczyć. W końcu im się albo znudzi, albo ja się wkurzę i im przywalę. Zawsze są dwa wyjścia. Nie mówiąc już nic, wyciągnąłem podręcznik od łaciny. Nie bardzo wiem, gdzie skończyli, ale niezbyt długo się nad tym zastanawiałem. Do klasy weszła niska, drobnej budowy blondynka ubrana w ładną, granatową sukienkę do połowy łydek i czarny żakiet. Uśmiechnęła się do nas promiennie i po sprawdzeniu obecności podeszła do tablicy, chwytając w dłoń kawałek kredy.

-Moi drodzy, od dzisiaj będziemy zajmować się czymś nadprogramowym. Jestem pewna, że ta wiedza przyda wam się w życiu, nawet, jeśli teraz wydaje wam się niezbyt potrzebna. Nauczymy się języka kwiatów.

Ludzka maszynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz