Gdy się obudziłem następnego dnia, Czarny nie spał. Leżał wtulony w moje ramiona, o dziwo - tyłem do mnie a nie tak, jak zasnęliśmy, i miętosił coś w dłoniach. Był tak zamyślony, że zorientował się, że wstałem dopiero, gdy pocałowałem go w odsłonięty kark.
-Dzień dobry, jak się spało?
Zapytałem. Drgnął lekko i milczał przez chwilę.
-W porządku, dziękuję. A tobie? Ja się strasznie wiercę...
Zaśmiałem się. Powtarza mi to za każdym razem, gdy budzimy się razem... jak to brzmi, nie? "Budzimy się razem", jakbyśmy od dawna już byli parą. A może byliśmy, tylko ja byłem ślepy i myślałem, że nie? Kto wie... Z resztą! Wszystko jedno, ważne, że ładnie brzmiało i on jest ze mną.
-Spałem jak niemowlę. A teraz zostaw tę pościel i chodź, zrobię nam śniadanie.
Powiedziałem, ale kiedy lekko się uniosłem, zobaczyłem, że w palcach obraca nie pościel a... On znalazł koszulkę! Byłem tak zauroczony jego zmęczoną buźką, że w ogóle zapomniałem o tej koszulce, która mi go przypominała, prze cały okres jego nieobecności. Spojrzałem na niego. Patrzył na mnie cosik niepewnie. Westchnąłem.
-T-to nie tak, serio... ja... ja za tobą tęskniłem a ona pachniała tobą, więc z nią spałem bo wtedy mogłem spokojniej spać i...
Przerwał mi gestem dłoni. Zostawił T-shirt na łóżku, wstał mając włosy porozwalane na wszystkie możliwe strony świata i podszedł do swojego plecaka. Grzebał w nim chwilę, po czym wyjął... moją bandanę! No przysięgam, że z miesiąc jej szukałem! Spojrzałem na niego zdziwiony.
-Jakoś... zgarnąłem ją kiedyś do plecaka i nie chciałem ci jej oddawać... miałem ją przy sobie, jak mi było smutno.
Powiedział lekko zachrypniętym głosem. Podszedłem i przytuliłem go mocno, całując w czółko. Odwzajemnił uścisk, odetchnąwszy cicho z ulgi. Potarłem go po pleckach i ująłem delikatnie jego dłoń, całując ją, a potem palcami pogładziłem jego policzek, który wtulił w moją skórę.
-Chodź, książę. Na co masz ochotę?
Zapytałem. Wiedziałem, że uwielbia kawę, ale wiedział też, że się wkurzę, jeśli nic nie zje, więc musiał coś na śniadanie zjeść. Zastanawiał się chwilę.
-Nie mam na nic ochoty dzisiaj, możesz coś wybrać?
Poprosił. Pokiwałem głową i spleceni palcami naszych dłoni zeszliśmy na dół. Znalazłem tam karteczkę od mojej mamy.
Skarby,
zostajecie do końca tygodnia w domu.
Wrócę wieczorem, koło 21. Gdyby
coś się działo - dzwońcie.
Mile spędźcie czas, niech Bill jeszcze
wypoczywa po szpitalu.
Kocham Was,
Mama
Czarny przeczytał to i siadając przy stole wbił we mnie dziwne spojrzenie. Nie musiałem pytać, o co chodzi, bo widząc moją minę sam zaczął mówić.
-Czemu twoja mama nazwała mnie "skarbem"?
Zapytał zdezorientowany. Wyszczerzyłem się w uśmiechu.
-Bo cię lubi, głuptasie.
Puściłem mu oczko i zająłem się robieniem nam kanapek. Nie mam ochoty na nic kreatywnego, a Czarny siedział jeszcze jakiś czas cicho.*** Mijały dni. Cudowne dni, w moim mniemaniu. Zachowywaliśmy się jak najnormalniejsza w świecie para. Co prawda zauważyłem, że na mojej bandanie, którą miał ze sobą cały ten czas Humanoidek były ślady krwi, przez co zrobiłem mu wykład i obejrzałem dokładnie jego niemal nagie ciało, bo stanął przede mną w samych bokserkach. Nie powiem, to było coś. Wyszedł spod prysznica, z zaczerwienionymi oczami a z włosów skapywały mu kropelki wody i spływały po klatce piersiowej. Widziałem każdą kostkę w jego ciele, opinaną przez cienki materiał męskość i nierówny ze zdenerwowania oddech. Obejrzałem go całego, badając opuszkami palców jego bladą, cienką skórę. Drżał od mojego dotyku a ja traktowałem go, jak coś najcenniejszego na świecie, bo tak go właśnie widziałem. Jak bezcenny skarb. Taki dla mnie jest. Gładziłem delikatnie jego blizny, które znalazłem na lewym nadgarstku i na wewnętrznych stronach ud, ale nie mogłem się powstrzymać, by nie patrzeć co chwilę w te piękne, hipnotyzujące, orzechowe oczy. Uwielbiam je. Uwielbiam w nie patrzeć. Gdy znalazłem już wszystkie blizny, ująłem jego piękną twarz w dłonie i pogładziłem po wyraźnie odstającej kości policzkowej. Przymknął lekko oczy z przyjemności.
CZYTASZ
Ludzka maszyna
FanfictionZAZNACZAM ŻE OPOWIADANIE, MIMO, ŻE O OSOBACH PRAWDZIWYCH I PUBLICZNYCH JEST W 100% WYMYŚLONE PRZEZ AUTORKĘ I PROSZĘ NIE PATRZEĆ NA BOHATERÓW PRZEZ PRYZMAT OPOWIADANIA A JEDYNIE POTRAKTOWAĆ TO JAKO CZYSTĄ ROZRYWKĘ. TEKST NIE MA NA CELU KRZYWDZENIA NI...