Rozdział 17

150 3 0
                                    

Matura.

Kiedy to zleciało tyle czasu, że już nadszedł ten czas na ten cholerny egzamin?

Załamka.

To słowo raczej w 100% mnie opisywało.

Po całym tygodniu pisania egzaminów, wreszcie nadszedł ten ostatni dzień, gdy nie dość, że muszę wbijać się w tę okropną, białą koszulę i krawat, to jeszcze muszę siedzieć przez dwie godziny w dusznej sali, a potem czekać na moją kolej, by zdać egzamin ustny. Cholera...
Ale spokojnie, Tom. Wdech i wydech. To ostatni egzamin.
Powtarzałem sam sobie w myślach a na zewnątrz wręcz drżałem. Nawet Bill zwrócił mi na to już kilka razy uwagę, ale nie mogę się uspokoić. Zaraz moja kolej... nauczyciel wychodzi i zerka na listę.

-Tom Kaulitz.

Jestem martwy.

*2 godziny później*


Nie wiem, jak, ale jakimś cudem przetrwałem te egzaminy... kompletnie nie wiem, jakim cudem, do tej pory jestem w rozsypce. Siedzę właśnie na przeciw Bill'iego w pizzeri i czekamy na naszą wegetariańską ucztę, ale wciąż dłonie mi się trzęsą. Niby się przygotowywałem i miałem odpowiednią wiedze, ale i tak mam wrażenie, że wszystko poplątałem, chociaż gdy powtarzałem Bill'iemu pytania i co na nie odpowiedziałem, twierdził, że jakieś 90% mam dobrze, a ja i tak wciąż nie mogłem się uspokoić.

-Tom.

Usłyszałem głos Czarnego i spojrzałem na niego lekko nieprzytomnie. Był wyraźnie zaniepokojony. Podsunął mi parujący kubek pod nos. Spojrzałem na niego zdziwiony.

-Zamówiłem ci melisy na uspokojenie.
Powiedział, a ja przejąłem od niego naczynie i powoli zacząłem sączyć napój, będąc uważnie lustrowanym przez mojego chłopaka. Westchnąłem cicho i uśmiechnąłem się lekko.
-Przepraszam. Już wszystko w porządku.
Odparłem cicho, bo wciąż czułem wielką gulę w gardle. Bill westchnął i sięgnął do torby, wyjmując paczkę papierosów, a ja uniosłem brwi w geście zdziwienia.
-Chodź, zapalimy, zanim przyniosą naszą pizzę.
Powiedział i wstał, dając znać kelnerowi, że zaraz wracamy. Wyszliśmy przed lokal a chłopak odpalił papierosa i podał mi paczkę.
-Od kiedy ty palisz?

Zapytałem, wyjmując jednego papierosa z paczki i zapalając go. Zaciągnąłem się dymem, wciąż obserwując chłopaka i czekając na odpowiedź.

-Zawsze palę przy ważnych egzaminach. Inaczej wariowałbym jak ty. Z resztą, zanim się poznaliśmy paliłem bardzo dużo. Przy tobie jakoś mi się odechciało.
Wyjaśnił, a ja przynajmniej już wiedziałem, skąd wyczuwałem u niego dym papierosowy w ostatnich dniach. Z resztą nie po raz pierwszy.
-Dobrze się z tym kryłeś.
Przyznałem, zamykając na chwilę oczy, gdy dym znów wypełnił moje płuca.
-Taa... nie byłem pewien, jak zareagujesz, a nie mogłem z tego tak zupełnie zrezygnować.

Wyznał, przykucając pod oknem lokalu. Przyznam, że palenie znacznie mnie uspokoiło. Nie chodziłem już taki nerwowy. Wróciliśmy do środka i momentalnie podano nam nasze zamówienie.

-Smacznego.
Życzył nam kelner i odszedł, a Bill od razu dobrał się do pierwszego kawałka. Szybko poszedłem w jego ślady, byłem głodny jak wilk.
*miesiąc później*
-BILL!
Wrzasnąłem z kuchni, znajdując listy, które przed chwilą przyszły. Nasze wyniki maturalne. Ręce mi się trzęsły, gdy trzymałem koperty z naszymi nazwiskami w dłoniach. Do pomieszczenia wszedł zdezorientowany Czarny, patrząc na mnie z niezrozumieniem. Podałem mu list i przełknąłem ciężej ślinę, a on, ze stoickim spokojem, odkleił kopertę i wyjął swoje wyniki maturalne.
Imię i nazwisko:
Bill Kaulitz Język niemiecki: pisemny: 100% ustny: 90% Język angielski: pisemny: 95% ustny: 100% Matematyka: pisemny: 70% ustny: 60% Geografia: pisemny: 80% ustny: 75%
Odczytał po kolei wyniki. Poszło mu tak, jak chciał. Szczęśliwy wziąłem go w ramiona i zrobiłem z nim piruet. Nareszcie...


Zaczynamy nowe, wspólne życie.

Ludzka maszynaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz