Spotkanie po latach

976 89 29
                                    

Stałem jak zamurowany, a wraz ze mną wszyscy pozostali. Żadne z nas nie potrafiło wydusić z siebie ani słowa. Wendy i Soos, którzy wcześniej stali przed nami prezentując na plakat, teraz przestraszeni wycofali się do tyłu. Zszokowani gapiliśmy się na postać niskiego trójkąta, który zagościł w naszej chacie.  Próbowałem przyjąć do wiadomości jakikolwiek scenariusz, ale nie ten, że prawdziwy Bill Cipher stał tuż przed nami. 

Wtem mnie olśniło. To pewnie kolejna z tych chorych wizji. Jeszcze chwila i powrócę do rzeczywistości... prawda? Sekundy mijały jedna po drugiej, lecz Bill wciąż nie miał najmniejszego zamiaru zniknąć.

- Hej, no co jest? Wyglądacie jakbyście zobaczyli ducha - demon zamilkł na chwilę, by zaraz dodać - A no tak... - i roześmiał się szyderczo, rozbawiony własnym żartem.

Nikomu innemu nie było do śmiechu. Nagłe pojawienie się pokonanego demona, który rozpętał apokalipsę było bynajmniej ostatnią rzeczą, która wywołałaby uśmiech na mojej twarzy.

- Co ty tu robisz, Bill? - zapytał Ford, który jako pierwszy otrząsnął się z szoku. I chociaż zadał to pytanie stanowczym głosem, dało się w nim również wyczuć nutkę strachu.

Bill skierował na niego swoje przebiegłe oko. Gdyby tylko posiadał usta mógłbym się założyć, że właśnie w tym momencie posłałby mu kpiący uśmiech. Podrzucił do góry swoją laskę, która znikła, pozostawiając po sobie tylko kłębki dymu. Zaraz też podleciał blisko twarzy Forda i znalazł się na wysokości oczu mężczyzny.

- Witaj ponownie, stary przyjacielu - lewitując, okrążył dookoła głowę wuja - Widzę, że nawet dla ciebie czas jest nieubłagany.

Ford zmarszczył brwi w akcie zdenerwowania. 

- Skończ te głupie gierki i gadaj skąd się tu wziąłeś! - zniecierpliwiony podniósł głos.

- Przecież... ty zginąłeś! - odezwał się Stan, wciąż nie mogąc uwierzyć w to co widzi. - To nie możliwe, żebyś przeżył! 

Demon ponownie zaśmiał się do rozpuku. Doprawdy nie rozumiałem co go tak bawi, a jego dobre samopoczucie sprawiało tylko, że robiłem się bardziej nerwowy.

- Zginąłem? - powtórzył Bill, gdy tylko powstrzymał śmiech - To zabawne jak głupi jesteście. Doprawdy sądziliście, że możecie tak łatwo pokonać demona, który włada Koszmarnym Wymiarem? Ech, wy ludzie i wasze płytkie myślenie.

Im dłużej patrzyłem oraz słuchałem Billa, tym bardziej czułem narastającą we mnie złość. Zarówno w stosunku do niego, jak i ze względu, że nasze wszystkie wysiłki sprzed trzech lat spełzły na nic.

- Więc nam to wyjaśnij! - zawołałem nerwowo, nie mogąc znieść tej aury tajemniczości.

Żółty trójkąt zwrócił się w moim kierunku i od razu do mnie podleciał.

- O, Pinetree, jak miło cię widzieć. Widzę, że urosłeś, ale za to ubyło ci rozumu. Szkoda, bo zapamiętałem cię jako najbardziej ogarniętego z tej bandy - odrzekł i naparł dłonią na daszek mojej czapki tak, że zsunęła mi się na oczy. Zirytowany szybko ją poprawiłem, a wolną dłonią chciałem odgonić demona, lecz ten już zdążył wycofać się na środek salonu.

- Nie na darmo jestem nazywany demonem snu. Potrafię przesiadywać w umysłach ludzi i stąd też się tu dzisiaj znalazłem - wyjaśnił, choć i tak nikt nic z tego nie zrozumiał.

Mabel wysunęła się na przód i oskarżycielko wymierzyła palec w stronę trójkąta.

- Przecież byliśmy świadkami jak wujaszek Stan wykasował cię ze swoich wspomnień. To niemożliwe, żebyś wyszedł z jego głowy.

- Och, czyżby na pewno? - spytał tajemniczo Bill - Ostatecznie Stanley wszystko sobie przypomniał. W tym również mnie. Wciąż istniałem, ale jedynie jako cząstka mojego prawdziwego jestestwa. Byłem tylko wspomnieniem. Lecz wspomnieniem, które bytowało w umyśle każdego mieszkańca Gravity Falls. A gdy zbierzemy wszystkie części - demon chcąc zobrazować nam swoje słowa, podzielił się na kilka małych kawałków, które w następnej chwili złączyły się i ponownie przybrały postać trójkąta z wysokim kapeluszem - wówczas powstaje całość.

Zacząłem wszystko rozumieć. Bill jako mentalny demon mógł posiadać różne formy niż tylko jedną, która teraz się przed nami znajdowała. Siedział w naszych umysłach jako stwór, który nie mógł nic zrobić i tylko czekał na odpowiedni moment, ażeby móc na powrót odrodzić się jako niezależny byt. Byłem idiotą, że nie wpadłem na to od samego początku. Przecież to demon i to taki, który ma zdolność mieszać ludziom w mózgach. Takie sztuczki to dla niego bułka z masłem.

- A-ale dlaczego dopiero teraz...? - zapytała niepewnie Candy - Przecież mogłeś to zrobić w każdej chwili...

Bill widocznie zniecierpliwiony zmrużył niebezpiecznie oko i skrzyżował ramiona na "piersi".

- Dlaczego ludzie muszą być tak niepojętnymi istotami?

Lecz nim zdążył dopowiedzieć coś więcej, przerwał mu Ford, który w zamyśleniu pocierał podbródek i wpatrywał się w podłogę.

- To proste. Gravity Falls go ogranicza. A skoro ja i Stanley wyjechaliśmy poza jego granice, nie miał jak połączyć naszych wspomnień ze wspomnieniami innych. Dopiero teraz, gdy się tu zjawiliśmy, stało się to możliwe.

Demon zaklaskał w dłonie w akcie podziwu.

- Jak zwykle można na tobie polegać, Stanford - odrzekł zadowolony.

Wuj jednak natychmiast spojrzał na niego wrogo.

- Daruj sobie te kpiny, Bill. Lepiej gadaj dlaczego znajdujemy się w Mindscape bez naszej zgody. 

Trójkąt w odpowiedzi powiększył się, a na jego ciele zaczęły pojawiać się różne obrazy. Były to nasze sceny z naszego życia. Wujkowie na oceanie, spoglądający z przerażeniem w oczach na przeciekający statek. Ja panikujący przed trudnym egzaminem do szkoły średniej. Mabel idąca wieczorem ciemną uliczką i z obawą rozglądająca się na boki. I wiele, wiele innych. Z pozoru tak różniące się od siebie scenki, miały jednak jedną wspólną cechę, która od razu rzucała się w oczy. A był nią strach. Każdy z pokazanych przypadków był nim tak przepełniony, że aż trudno było tego nie zauważyć.

- Przesiadując tak w waszych umysłach, zdołałem zbadać je dogłębnie i odkryłem fascynujące zjawisko, z którego wcześniej nie zdawałem sobie sprawy - przemówił Bill, a po jego ciele wciąż przewijały się sceny z naszego życia - Otóż, strach jest najsilniejszym uczuciem jakie człowiek może doświadczyć. Dlatego też zacząłem je absorbować i tym samym zyskałem więcej mocy niż dotychczas. Dzięki posiadaniu w sobie czegoś z waszego wymiaru zyskałem zdolność za pomocą, której mogę nim trochę manipulować. Stąd też, mogę przenieść was do Mindscape. Chociaż nie jestem jeszcze silny do tego stopnia, by przełamać barierę w Gravity Falls, to już jedynie kwestia czasu - zakończył z dozą pewności siebie. 

Kipiało we mnie ze złości. Nie po to wszyscy trzy lata temu trudziliśmy się i ryzykowaliśmy nasze życia, by przechodzić przez to ponownie. Bill był przebiegłym, okrutnym demonem, któremu zależało tylko na pogrążeniu świata w chaosie. Nikt nie był zdolny przewidzieć co zamierzał zrobić. Ja jednak wiedziałem tylko jedno. Nie mogłem pozwolić kolejny raz, by bezkarne panoszył się po naszym wymiarze. Dlatego bardziej kierując się emocjami, niźli rozumem, krzyknąłem do niego słowa, które zaważyły na mój dalszy los:

- Nigdy do tego nie dopuszczę, Cipher! Znajdę sposób, ażebyś zniknął raz na zawsze!

Bill w ułamku sekundy znalazł się niebezpiecznie blisko mojej twarzy. Czułem wręcz roztaczające się dookoła niego zmęczenie z powodu moich niedorzecznych słów.

- Doprawdy? - nagle jego oko zmieniło kolor na krwistoczerwony, a głos przybrał bardziej potworne brzmienie - A co jeśli tak naprawdę nigdy byś nie istniał? Jak wówczas pomógłbyś swoim przyjaciołom?

Po moich plecach przebiegł dreszcz przerażenia.

- Co...? - chciałem zapytać, co ma przez tona myśli, ale nim dane mi było dokończyć pytanie, Bill pstryknął palcami, a mnie pochłonęła całkowita ciemność.

Do następnego razu || Gravity FallsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz