Odwróciłem się zaciekawiony w stronę drzwi. Nigdy wcześniej nie słyszałem tego głosu, więc zastanowiło mnie, kto też wpadł w odwiedziny, akurat w tym momencie. Przy drzwiach wejściowych dojrzałem nieznajomego chłopaka. Wyglądał na niewiele starszego ode mnie. Posiadał delikatne rysy twarzy, jak gdyby dopiero miał wejść w wiek męski. Można powiedzieć, że nawet dodawały mu przyjaznego wyglądu. Blond włosy nieznajomego były krótko przystrzyżone i z przedziałkiem na boku. Część z nich delikatnie opadała na lewą część jego czoła. Lewe oko chłopaka zakrywała zwyczajna opaska okulistyczna, która można kupić w każdej aptece, a prawe mieniło się złotą tęczówką. Nosił on żółty sweter, zza którego wystawał kołnierz białej koszuli oraz muszka.
Jego pojawienie się zaskoczyło mnie. W miasteczku mieszkało niewiele ludzi i z łatwością mogłem zapamiętać przynajmniej tych w moim wieku. Ale tego chłopaka widziałem pierwszy raz na oczy. I jeszcze wołał do nas "przyjaciele". To wydawało się dziwne.
Ford, tylko usłyszawszy powitanie nieznajomego, podszedł do niego z uśmiechem i poklepał przyjacielsko po plecach.
- Czołem, przyjacielu - odpowiedział, widocznie ucieszony jego wizytą - Co cię do nas sprowadza?
- Nic konkretnego - odparł chłopak, przyjemnym dla ucha głosem - Przechodziłem obok i pomyślałem, że wpadnę na śniadanie.
Dopiero po dłuższej chwili oderwałem od niego pełen zdziwienia wzrok i lekko szturchnąłem Mabel łokciem w bok.
- Kto to jest? - zapytałem szeptem i głową wskazałem na blondyna.
Siostra wciąż wpatrując się w niego jak w obrazek i zakrywając dłońmi zarumienione policzki, odrzekła również szeptem:
- To największe ciacho w miasteczku, Bill Cipher.
Zamurowało mnie. Bill w fizycznej formie? I to ludzkiej? Do tego, tak przyjaźnie nastawiony? A wszyscy w około traktują go jak dobrego znajomego? Tak wiele pytań zalało mój umysł w jednej chwili. Co tu się wyprawiało? Czyżby o nim również zapomnieli? Może w pewnym sensie zamienił on nasze istnienia. Sam nie wiedziałem jak można było to wytłumaczyć. Ale najbardziej z tego wszystkiego zszokowała mnie jedna kwestia. Czy Mabel właśnie dała mi do zrozumienia, że podoba jej się Bill? Już nie raz miałem dość chłopaków, których wybierała sobie siostra, ale tym razem to było za wiele. Do mojej listy przydomków jakie zdołałem kiedyś nadać Billowi, dołączyło teraz także "najgorszy-obiekt-westchnień-jaki-mogła-sobie-wybrać-Mabel".
Nakazałem sobie, ażeby się uspokoić. Wpierw musiałem zebrać jak najwięcej informacji odnośnie jego ludzkiej wersji, która prawdopodobnie zastąpiła moją egzystencje. Podczas, gdy blondyn w dalszym ciągu ucinał sobie pogawędkę z Fordem, Stanem i Soosem, ja podjąłem się dalszej próby wypytywania bliźniaczki:
- A kim on tak w ogóle jest?
- Oprócz bycia największym przystojniakiem w miasteczku? - Mabel podniosła dłoń, by zacząć na niej wyliczać - Obecnie studiuje na jednej z najlepszych uczelni w kraju, a do Gravity Falls przyjeżdża tylko w wakacje. Jest najbardziej lubianym kolesiem w okolicy, a do tego bogaty, inteligenty, zabawny, romantyczny... Wspominałam już, że jest nieziemsko przystojny? O, i jeszcze kiedyś uratował szczeniaczka z płonącego budynku! Istny bohater.
Słuchałem tak Mabel z coraz większym niedowierzeniem. Przecież wszystko to co mówiła było totalnym przeciwieństwem Billa. Nikt, kto go znał, nie zdołałby powiedzieć o nim ani jednego, dobrego słowa. A tu proszę, prawdziwy ideał. I jeszcze ten szczeniaczek! Czyn, który na swoim koncie musi mieć każdy podręcznikowy ulubieniec. Chyba musiał im nieźle namieszać w głowach. Nurtowało mnie tylko, po co to wszystko? Jaki miał cel w wyidealizowaniu swojej osoby?
Nagle poczułem, że ktoś zawiesił na mnie swoje spojrzenie. Od razu skierowałem wzrok na czwórkę zgromadzoną przy drzwiach wejściowych. Tak jak przeczuwałem, był to Bill. Z zaciekawionym wyrazem twarzy, zerkał ku mnie i siostrze. Jego złota tęczówka połyskiwała chytrze. Instynktownie przysunąłem się bliżej siostry i marszcząc brwi, dałem mu do zrozumienia, żeby nawet nie próbował żadnych sztuczek. Lecz Mabel wyraźnie odbierała to wszystko inaczej. Odwróciła wzrok, zawstydzona, ale zarazem zadowolona, że jej obiekt westchnień zawiesił na niej oko. Ech, dziewczyny i ich zaślepienie miłością.
Wtedy Cipher wskazując na mnie palcem, zapytał:
- A kogo my tu mamy? Czyżby jakaś zapomniana dusza? - i posłał mi kpiący uśmiech.
Ten uśmiech sprawił, że moja wrogość do jego osoby, powróciła ze zdwojoną mocą. Normalnie, nawet nie zwróciłbym na to uwagi. Ale teraz byłem szczególnie rozdrażniony ze względu na sytuacje w jakiej się znalazłem. Jedynym czego teraz pragnąłem, było to, aby zetrzeć mu ten uśmiech z twarzy.
Niewiele myśląc, w ciągu sekundy pokonałem dzielącą nas odległość i dopadłem nieco wyższego ode mnie blondyna. Agresywnie chwyciłem go za poły swetra i zmusiłem, by zbliżył swoją twarz do mojej. Pomimo, iż patrzyłem na niego z nienawiścią oraz ukrytą w oczach groźbą, demon cały czas szczerzył zęby w tym drwiącym uśmiechu i nawet nie próbował się bronić. Ani na moment na jego twarzy nie zagościł strach.
- Masz to wszystko odkręcić, Cipher! - syknąłem przez zęby, wkładając w te słowa tyle jadu, ile tylko mogłem - Teraz chyba możesz odczuwać ból, więc radzę się zastanowić, zanim mi odmówisz.
Bill nic nie odpowiedział, a jedynie nadal spoglądał na mnie z pożałowaniem. To spojrzenie było przepełnione taką mocą, że przez moment poczułem się jak mrówka, którą demon bez większego wysiłku mógł rozdeptać w każdej chwili. Lecz zanim odrzuciłem od siebie to uczucie i byłem gotowy, by pchnąć demona na ścianę, do akcji wkroczył wujek Stan. W brutalny sposób rozdzielił mnie od blondyna i odsunął na bezpieczną odległość. Jeszcze przez chwilę trzymał moje ramię, w niezbyt komfortowy dla mnie sposób, by upewnić się, że ponownie nie rzucę się z pięściami na Billa.
- Co to ma znaczyć, młody? - warknął wściekły - Najpierw pojawiasz się u nas w domu nie wiadomo skąd, a teraz jeszcze rzucasz się na naszego przyjaciela. Już wiem jakiego rodzaju pomocy ci potrzeba - psychiatrycznej.
Dopiero teraz do mnie dotarło jak bezmyślnie postąpiłem. Zobaczywszy tak zadowolonego z siebie Billa, na moment zapomniałem, że oni przecież nie znają prawdziwej tożsamości demona. Spuściłem wzrok na znak skruchy, lecz tak naprawdę żałowałem, że nie udało mi się przynajmniej obić mu tej pięknej buźki.
- Bardzo cię przepraszam, Bill - odezwał się Ford z wyraźnym żalem - Mamy właśnie niecodzienną sytuacje w domu.
- Nie musisz przepraszać. Przecież to nie twoja wina - odpowiedział przyjaźnie blondyn, opierając dłoń na ramieniu wuja.
- Wszystko w porządku, Bill? Nic ci się nie stało? - zaraz podeszła do niego Mabel, która sprawiała wrażenie naprawdę zaniepokojonej.
Demon delikatnie ujął jej dłoń i uprzednio pochylając się, zbliżył ją do swojej twarzy.
- Nawet mając połamane wszystkie kości, odpowiedziałbym, że czuję się dobrze, byleby nie niepokoić takiej pięknej damy jak ty, Mabel - i czule ucałował jej dłoń, a kątem oka szybko zerknął w moją stronę.
Wiedziałem, że była to jawna prowokacja w moją stronę. Widząc całą tą scenę, a do tego rumieniącą się Mabel, aż się we mnie zagotowało. Wyszarpałem rękę z mocnego uścisku wujka i obie dłonie ukryłem w kieszeniach bluzy. Stan już chciał ponownie zareagować, kiedy to odwróciłem się w przeciwnym kierunku. Nie chciałem ponownie zrobić czegoś głupiego, więc zdecydowałem się jak najszybciej opuścić to miejsce.
- Jeżeli nie chcecie mi pomóc, to sam to naprawię - mruknąłem pod nosem i wyszedłem tylnymi drzwiami.
"Tego nie da się naprawić, Pinetree" - głos Billa rozbrzmiał na pożegnanie w mojej głowie.
CZYTASZ
Do następnego razu || Gravity Falls
FanfictionDipper i Mabel jak co roku przyjeżdżają do Gravity Falls, by spędzić kolejne spokojne, acz udane wakacje. Jednakże te mają okazać się nieco inne. Stan oraz Ford po trzech latach powracają do miasteczka po udanej wyprawie na Ocean Arktyczny. Lecz czy...