Sen na jawie

862 83 11
                                    

Otworzyłem oczy. Nade mną ujrzałem drewniany, pochyły sufit pokoju na poddaszu, który na czas wakacji miałem jak zwykle dzielić z Mabel. Przez małe, trójkątne okno do środka wpadały promienie słoneczne. Było ono lekko uchylone i do moich uszu dobiegał cichy śpiew ptaków. 

Leżałem w swoim łóżku, przykryty kołdrą jedynie do połowy. Pewnie znów rzucałem się podczas snu. Zawsze tak robiłem, gdy śnił mi się jakiś koszmar.  Przekręciłem się na bok i dojrzałem Mabel, śpiącą na swoim łóżku, które znajdowało się po drugiej stronie pokoju. Nie miałem pojęcia, która mogła być godzina, a nawet dzień, ale byłem zbyt leniwy, by sięgnąć po telefon leżący na biurku przy łóżku. Stwierdziłem, że skoro Mabel jeszcze śpi to oznaczało, że pora była względnie wczesna. Na powrót okryłem się kołdrą oraz zamknąłem oczy, aby przypomnieć sobie co też śniło mi się tej nocy.

Przez kilka chwil krążyłem myślami wokół pamięci, starając się odnaleźć wspomnienie snu. W moim umyśle mignęła mi jakaś żółta plamka i zdołałem sobie wszystko przypomnieć. Przyjazd wujków przypieczętowany pojawieniem się Billa oraz jego ostateczną groźbą. Gdy wracałem myślami do tego koszmaru, wydawał się on być tak bardzo realistyczny. Ale prawdę mówiąc, mój sen z zeszłej nocy, w którym to Cipher opętał moich przyjaciół, również nie należał do mało realnych. 

Teraz zaczęła mnie tylko nurtować jedna kwestia. Z tego co pamiętałem, razem z Mabel zasnęliśmy na ganku. A może tak naprawdę zasnąłem już wcześniej? Mało prawdopodobne, ażeby ktoś przeniósł nas do łóżek. Gdy mieliśmy z siostrą po dwanaście lat, już wtedy wujek Stan miał problem z udźwignięciem nas i przeniesieniu do pokoju... No, właśnie! Wujkowie!

Szybko rzuciłem się do telefonu i sprawdziłem datę. Był dwudziesty siódmy czerwca, czyli spałem od wczorajszego wieczora. A to oznaczało, że przespałem ich przyjazd! 

Prędko zerwałem się z łóżka, odrzucając kołdrę na bok. 

- Wstawaj, Mabel. Musimy iść powitać się z wujkami - rzuciłem do siostry, pośpiesznie zmieniając przy tym koszulkę i ubierając spodnie. 

Ona natomiast widocznie nie miała najmniejszego zamiaru się podnieść i tylko wymamrotała coś pod nosem, a następnie przewróciła się na drugi bok, tyłem do mnie. 

Nasunąłem na głowę moją nieodzowną czapkę z daszkiem i skierowałem się w stronę łóżka siostry. Budzenie Mabel nie należało do łatwych rzeczy, więc u niej najlepiej sprawdzała się stara, acz skuteczna metoda. Chwyciłem ramię siostry i mocno nim potrząsając, podniosłem głos:

- Hej, pobudka! Jeżeli nie wstaniesz w przeciągu minuty, idę bez ciebie.

Moje słowa widocznie nareszcie do niej dotarły, gdyż otworzyła oczy, lekko je mrużąc. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w moją twarz, a potem niespodziewanie podniosła się do siadu i jak oparzona odsunęła się ode mnie na najdalszą część łóżka. Zakryła się przy tym swoją kołdrą tak, że widać było tylko jej oczy oraz czubek głowy.

- Kim jesteś i co tutaj robisz? - spytała przelęknionym głosem. 

Zmarszczyłem brwi zdenerwowany. Naprawdę chciała się wydurniać akurat teraz, gdy się śpieszyłem? 

- Mabel, błagam cię skończ te wygłupy - powiedziałem surowym tonem, ignorując jej pytanie - Wujkowie już pewnie na nas czekają, a ty...

- Skąd znasz moje imię? I do tego moich wujków?! - przerwała mi, zadając kolejne pytania z paniką w oczach.

Czasami naprawdę nie miałem nerwów do tej dziewczyny.

- Dobra, Mabel, super pokaz kunsztu aktorskiego. Hollywood stoi przed tobą otworem - skrzyżowałem ramiona na piersi i zacząłem lekko tupać stopą o podłogę, chcąc tym wyrazić moje zniecierpliwienie. Grymasem na twarzy tylko podkreśliłem to, że nie byłem w nastroju do żartów.

- Ale... Ale ja naprawdę nie wiem o co ci chodzi - odrzekła cicho Mabel zza kołdry - Co dziwniejsze... Czemu wyglądasz jak ja? - zrobiła krótką pauzę, po czym dodała - Znaczy jak ja, tylko jako facet.

Przestałem tupać nogą. "Czemu wyglądasz jak ja?". Już ktoś kierował do mnie te słowa. Potrzebowałem chwili, by zdać sobie sprawę, że to również była Mabel. Tylko ta z tego przerażającego snu z poprzedniej nocy. Coś tu nie grało. I to mocno. 

Z niepokojem zakradającym się do mojego umysłu, odrzekłem lekko drżącym głosem:

- Jestem Dipper, twój brat. Naprawdę mnie nie pamiętasz?

Mabel opuściła kołdrę, odsłaniając swoje oblicze na którym malowało się dosadne zaskoczenie. 

- O czym ty gadasz? Nie mam żadnego brata, jestem jedynaczką od urodzenia.

Poczułem falę strachu przepływającą przez całe moje ciało. Moja bliźniaczka powiedziała mi to prosto w oczy z taką pewnością, że byłem pewny, iż mówi to szczerze. Mabel nigdy nie byłaby zdolna powiedzieć mi tego w taki sposób prosto w twarz. To prawie tak jakby się mnie wyrzekła. A my byliśmy ze sobą na dobre i na złe.

Mabel widocznie nieco się odprężyła, uświadomiwszy sobie, że nie mam złych zamiarów, chociaż wciąż trzymała gardę. Ja natomiast panicznie zacząłem się rozglądać po pokoju, poszukując jakiegoś dowodu, którym potwierdziłbym jej, że jesteśmy rodziną. Nagle mój wzrok padł na ścianę obok drzwi, która wyklejona była fotografiami. To Mabel je zrobiła, gdy mieliśmy po dwanaście lat i obkleiła nimi pół ściany. Natychmiast podszedłem do tej małej galerii i odparłem głosem pełnym nadziei:

- Spójrz - wskazałem na fotografię, którą rozpoznałem z daleka - To ty i... ja?

Zamilkłem, kiedy przyglądnąłem się zdjęciu z bliska. Wyglądało ono tak jak je zapamiętałem, tylko, że z jednym wyjątkiem. Na fotografii widniała Mabel, Waddles, a w miejscu w którym powinien znajdować się dwunastoletni ja... widniała pustka. Nie mogąc w to uwierzyć, szybko przeleciałem wzrokiem po reszcie zdjęć. Ale ku mojemu przerażeniu na żadnym z nich nie odnalazłem mojej podobizny.

Obiema rękami chwyciłem się za głowę i z niedowierzeniem wymamrotałem cicho pod nosem:

- Co jest, do cholery?

Mabel tymczasem nie wstając z łóżka, wytężyła wzrok, by przyjrzeć się wskazywanej przeze mnie fotografii.

- Ty i ja? - powtórzyła zdziwiona, ale po chwili jej oczy rozbłysły w akcie zrozumienia oraz zaskoczenia - O rajuśku! Jesteś Waddles! Stało się jakieś czary mary i zamieniłeś się w człowieka jak ten książę z bajki o księżniczce i żabie, prawda? - Mabel momentalnie odleciała - To pewnie przez Gravity Falls. Ja wiedziałam, że dzieją się tu dziwne rzeczy, ale nie, że aż tak. To by tłumaczyło tą wzmiankę o rodzinie. Ale czemu przedstawiłeś się jako jakiś Dipper? Chciałeś, żebym cię tak nazwała? Dobra, jeszcze pomyślę nad zmianą imienia. Ale teraz gadaj jak zamieniłeś się człowieka? Tylko mi nie mów, że jakaś dziewczyna dała ci buziaka...

- Stop! Nie jestem Waddles! - przerwałem siostrze ten potok słów, odwracając się do niej - Jestem Dipper Pines. Twój rodzony brat bliźniak.

Dziewczyna wyraźnie zawiedziona opuściła ramiona i spuściła wzrok. Zniknął również błysk z jej oczu.

- Nie? A to szkoda... - mruknęła pod nosem rozczarowanym głosem, lecz zaraz spojrzała na mnie jak na idiotę - W ogóle co ty się tak uczepiłeś tego brata? Przecież dałam ci jasno do zrozumienia, że jestem jedynaczką. Poza tym nadal nie odpowiedziałeś mi na pytanie co tu robisz.

Zignorowałem Mabel, która domagała się wyjaśnień. Cały poddenerwowany tą sytuacją, zacząłem pocierać czoło jedną ręką, jakby chcąc pobudzić mój mózg do myślenia, a drugą rękę oparłem na biodrze. Musiałem poukładać sobie myśli. Ale gdy tak zastanawiałem się nad tym wszystkim, tylko jedna opcja wchodziła w rachubę. Bill naprawdę musiał wymazać moje istnienie, pomyślałem ze zgrozą.



Do następnego razu || Gravity FallsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz