Głośny plusk

1.4K 113 35
                                    

Resztę nocy spędziłem na bezsensownym gapieniu się w sufit. Przez cały ten czas najbardziej na świecie pragnąłem po prostu zasnąć. Wyczerpanie dawało mi się we znaki pod każdym względem. Lecz gdy tylko pozwoliłem powiekom swobodnie opaść, zaraz przed oczami ponownie widziałem krąg moich przyjaciół z przerażającymi żółtymi białkami. Byłem więcej niż pewny, że nie był to zwykły sen. Miewałem już nieraz dziwniejsze sny, ale ten jeden różnił się od pozostałych. Wszystko w nim wydawało mi się zbyt rzeczywiste... Dreszcz niepokoju przebiegł po moich plecach. A co jeżeli Bill przeżył? Ale w takim razie dlaczego ukazał mi się we śnie, tym samym ostrzegając mnie przed samym sobą? To wszystko nie miało najmniejszego sensu.

Jednak strach zdecydowanie wygrał tę rundę ze zmęczeniem i leżąc tak do świtu, starałem się nie myśleć o niczym. Odpędzałem od siebie natrętne myśli przewracając się z boku na bok. Dopiero gdy pierwsze promienie porannego słońca wkradły się do pokoju, Morfeusz przyjął mnie w swoje objęcia. 

Dzień zdążył przejść już w wczesne południe, kiedy to obudziłem się. Wiedziałem, że nie mogę spędzić całego dnia w łóżku, ale zarazem niezbyt skory do wychodzenia spod cieplutkiej kołdry, zwlokłem się niezgrabnie i wciąż z sennym wyrazem twarzy udałem się do kuchni na późne śniadanie. Przy stole zastałem również nie wyglądającą najlepiej Mabel. Jej włosy sterczały na wszystkie strony, a pod oczami widniały ciemne cienie. Nalewając mleka do płatków omal nie wyjechała za granice miski, co podkreśliło, że miała za sobą nie przespaną noc tak jak ja. Z tą różnicą, że Mabel spędziła ten czas w przyjemnej atmosferze.

- Czołem, sister - przywitałem się przekraczając próg kuchni - Widzę, że ostro wczoraj balowałyście.

Mabel ziewnęła przeciągle i odłożyła na bok karton mleka.

- Siema, bro - odpowiedziała zachrypniętym głosem - To była jedna z najlepszych piżama party jakie urządzałam! Świetnie się bawiłam - ponownie ziewnęła - Tylko mam prośbę. Jak już zostaniesz kiedyś jakimś wielkim naukowcem to błagam stwórz coś co sprawi, że człowiek będzie mniej senny.

Parsknąłem rozbawiony, wyciągając z lodówki boczek i jajka.

- O ile się nie mylę, to ludzie odkryli już coś takiego dobre kilkaset lat temu.

- Serio? Co to? - Mabel ożywiła się w jednej chwili, chcą wiedzieć cóż może być tym błogosławieństwem dla ludzkości.

- Kawa - odpowiedziałem, nie mogąc ukryć uśmiechu. Moja siostra momentami była naprawdę niedomyślna.

- Ech, masz istny dar rozczarowywania ludzi... - westchnęła, pochylając się zawiedziona nad swoją miską płatków - Już myślałam, że NASA ma może jakiś cudaczny hełm czy coś w tym rodzaju.

- Nie jestem pewien, czy NASA istniało kilkaset lat temu - zwróciłem uwagę.

- Oj tam, czepiasz się - umilkła, zabierając się za swoje śniadanie.

Ja tymczasem śpieszyłem się ze swoim posiłkiem jak tylko mogłem. I tak straciłem już dostatecznie dużo czasu na wylegiwanie się w łóżku, a Shuma pewnie czekała na mnie od świtu. Bliźniaczka widocznie zauważyła mój pośpiech, gdyż gwizdnęła zdumiona.

- O bracie, jestem w szoku, że nie zadławiłeś się jedząc tak szybko. Gdzie ci się tak śpieszy?

- Nigdzie. Idę się po prostu przejść - rzuciłem, nie odwracając się do siostry. Tak jak ja potrafię poznać kiedy ona kłamie po jej lekko czerwieniących się uszach, tak i ja zdradzam się mimowolnym, delikatnym spuszczaniem głowy. Nie czekając na jej komentarz, szybko wbiegłem po schodach na górę.

Do następnego razu || Gravity FallsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz