Pogrzeb odbył się w środę. Owego dnia Lily, James, Syriusz, Remus i Peter teleportowali się wprost do Doliny Godryka za pozwoleniem Dumbledore'a. Lily natychmiast została oczarowana wyglądem wioski. Ogródki mieszkańców były zadbane, obfitujące w kwiaty, których kolorowe płatki mieniły się w promieniach słońca. Liście na drzewach rozwijały się z pąków, tylko upiększając drogi i dróżki.
James odruchowo chwycił Lily za rękę i poprowadził do furtki ładnego i zadbanego domu. Domu, w którym Lily miała okazję już być.
Cała ceremonia odbyła się w pobliskim kościółku. Przyszło sporo ludzi, nawet sam Dumbledore. James cierpliwe przyjmował od wszystkich kondolencje, przytulał, ściskał dłoń i wymuszonym uśmiech odpowiadał na inne mające dodać mu siły uśmiechy, ale Lily wiedziała, że to tylko pogarsza sytuację. Widziała minę Jamesa, widziała, jak trzęsą mu się dłonie, jak cały drży na ciele.
Syriusz też ciężko przyjął śmierć. Euphemia Pottera była dla niego jak prawdziwa matka. Traktowała go jak drugiego syna i Syriusz nie mógł sobie wybaczyć, że nigdy jej nie podziękował za to, co dla niego zrobiła.
Dębowa trumna pani Potter została złożona tuż obok grobu pana Pottera. James nie był na pogrzebie taty i Lily nie pytała dlaczego. Cała ceremonia nie trwała długo. Kiedy wszystko się skończyło, James z ulgą skrył się w kątach swojego domu, gdzie wypili po kieliszku ognistej.
James nie wytrzymał długo w domu. Rzucił błagalne spojrzenie Lily i przyjaciołom i opuścili posesję.
- Chłopaki, bo ja muszę skorzystać z okazji, że nie jestem w zamku i iść w jedno miejsce – oznajmiła Evans, kiedy stali na tyłach ogrodu.
- W porządku – powiedział Remus. I jemu nie widziało się jeszcze wracać do zamku.
- Pójdziemy z tobą – dodał James.
- Złapali się za ręce i już po chwili stali w ciemnym zaułku. Z ulicy dochodziły szmery silników samochodów i rozmowy ludzi.
- Chcecie tutaj poczekać, czy...
- Idziemy z tobą – powiedział James, zanim dokończyła pytanie.
Lily skinęła głową i poprowadziła ich wzdłuż ulicy. Po jednej i drugiej stronie stały domy jednorodzinne. Ich zielone trawniki były równo, wręcz nienaturalnie, skoszone i zadbane. Kiedy między nogami Syriusz przebiegł bury kot, odruchowo na niego charknął, co pierwszy raz od paru dni wywołało na ustach Jamesa lekki uśmiech.
Bez problemu dotarli na drugi koniec ulicy i przeszli przez mały park. przeszli jeszcze kilka ulic w szybkim tempie i Lily poprowadziła ich pod dom z numerem cztery.
- Poczekajcie tu, proszę – powiedziała i nic już więcej nie mówiąc, weszła po cichu do środka, a potem jak najszybciej przemknęła do swojego pokoju.
Trzęsła się, cała się trzęsła, wrzucając do potraktowanej zaklęciem torebki ważne dla niej rzeczy. Nie mogła ryzykować aż tak bardzo. Brutalny dla jej serca plan zgapiła od Hermiony.
Będąc pewna, że schowała już wszystko, zeszła na dół. Jej mama, tata i siostra siedzieli w kuchni, jedząc szarlotkę z lodami. Przyglądała im się w ciszy i ze łzami w oczach. Drżącą ręką wyciągnęła różdżkę. Szepnęła:
- Obliviate.
Już nie patrzyła, jak jej osoba znika ze wszystkich zdjęć zawieszonych z domu. Ocierając łzy wierzchem dłoni, wyszła z domu.
- Możemy wracać – powiedziała. Nie czekając na huncwotów, teleportowała się pod bramy Hogwartu i szybkim krokiem ruszyła przed siebie, nie zwracając uwagi na trzaski towarzyszące teleportacji i nawoływania Jamesa. Lily wręcz pobiegła do dormitorium i tam się zamknęła. Zakopana w pościel, nie opuściła łóżka aż do kolacji.
CZYTASZ
In Search For A Better Ending
FanficLily Evans znajduje w czasie ferii zimowych w Dziale Ksiąg Zakazanych siedem książek, których wcale nie powinno tam być. Zaskoczona tym, że w tytule pojawia się bardzo dobrze jej znane nazwisko "Potter", pokazuje książki huncwotom, którzy zostali w...