Rozdział 20

2.3K 190 48
                                    

Lily trzęsła się ze zdenerwowania. Ubrana w białą suknię z ładnie pofalowanymi włosami i wpiętymi w nie welonem, nie umiała usiedzieć na miejscu. Chodziła od drzwi do okna, od okna do drzwi i próbowała nie dostać zawału. Serce biło jej jak oszalałe.

- Lily, przestań, bo mi się w głowie przez ciebie kręci – powiedziała Caroline. Włosy miała ułożone delikatnymi falami. Błękitna sukienka, która miała na sobie, teraz niemiłosiernie ją denerwowała, chociaż jeszcze wczoraj uważała, że jest śliczna.

- Tyle lat go olewałam, a on nagle chce się ze mną żenić! Przecież to głupie!

- Daj spokój – odezwała się Dorcas, poprawiając swój makijaż przed lustrem w toaletce. - James cię kocha, ty kochasz jego. Niepotrzebnie dramatyzujesz.

- Dorcas ma rację - poparła ją Caroline. - Niepotrzebnie się denerwujesz.

Lily warknęła z frustracji i dyskretnie wyjrzała przez okno. Znajdowali się we wspaniałym dworku z pięknym ogrodem. Listopad przyniósł sporo deszcze, wiatru i niskich temperatur. Główna część uroczystości obyć się miała w małej kapliczce na dole, a potem zabawa miała się przenieść do sali balowej. Kilku odważniejszych gości stało jeszcze na dworze, dopalając papierosy.

Lily westchnęła głośno i do pokoju wpadła Alicja. Ubrana w sukienkę druhen, uśmiechała się wesoło.

- Gotowa? - zapytała.

- Nie – odpowiedziała niemal natychmiast Lily.

- Już pora - oznajmiła Alicja. Lily przełknęła ciężko ślinę. - Nie denerwuj się, bo nie ma czym. To wspaniały dzień i masz się nim cieszyć. Dzisiaj wszystkie oczy skierowane się na ciebie.

- Alicja, nie pomagasz - powiedziała z przerażeniem Lily. Caroline i Dorcas wzięły ją pod pachę, prowadząc do wyjścia.

- Będzie dobrze - pocieszyła ją Dora. - Zobaczysz, że będzie wspaniale.

*

James starał się nie okazywać szalonych emocji, targających jego ciałem, gdy raz po raz wymieniał uściski dłoni z przybywającymi gośćmi. Syriusz, Remus i Peter dumnie stali u jego boku, dodając mu otuchy w tak ważnym dla niego dniu.

- Weź się w garść James, wyglądasz jakbyś miał za chwilę zemdleć - powiedział Syriusz.

- I tak się czuję - przyznał, przecierając spocone czoło. - Po cholerę mi to wesele było. - Łapa zaśmiał się dźwięcznie. - Oh, zamknij się, wypomnę ci tę chwilę, gdy ty będziesz brał ślub.

Nagle Syriusz skrzywił się. Przez myśl przebiegła mu Caroline w białej sukni i była to piękna, jak i przerażająca wizja.

- Syriusz, weź Jamesa, niech chwilę odsapnie, a my tu z Peterem postoimy - zaproponował Remus.

James posłał mu wdzięczny uśmiech i wraz z Łapą oddalili się. Oboje przyglądali się zasiadającym na wyznaczonych miejscach gościom. Pojawił się Regulus, Hagrid w dziwacznym garniturze, profesor McGonagall, nawet Albus Dumbledore. Poza tym kręcili się tu członkowie rodzin Jamesa, kilkunastu członków Zakonu oraz znajomi ze szkoły.

Syriusz i James wymienili porozumiewawcze spojrzenie i z niemrawymi minami podeszli do Severusa Snape'a.

- Cześć Snape – powiedział James, starając się, by zabrzmiało to miło.

- Cześć? - odparł niepewnie.

- Wiem, że... - James się zająknął. - Nigdy nie byliśmy w najlepszych stosunkach i wątpię, byśmy kiedykolwiek byli, ale teraz ja i Syriusz pragniemy zakopać choć odrobinę topór wojenny i szczerze cię przeprosić - wyrzucił z siebie na jednym wydechu, wyciągając ku Snape'owi dłoń. Severus spojrzał na nią z lekką pogardą, ale odwzajemnił gest.

In Search For A Better EndingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz