Rozdział X

2.3K 205 228
                                    

No w końcu zawitała do nas wiosna 😍 a raczej lato, przynajmniej tu na Pomorzu 😍

Oto kolejny, nowy rozdział, w którym tak jak obiecywałam będą krzyki i wrzaski oraz nowy dodatek. Na Baker Street zawita nowa postać 😁😁

Mogę Was zapewnić, że namiesza w życiu głównych bohaterów 😈

Nie przedłużając, zapraszam do lekturki 

***

- Greg... Pomóż mi...

- Sherlock?! Sherlock, co się dzieje?! Halo?!

- Greg... Czemu on mi to zrobił? Czemu zostawił samego? Greg...

Lestrade zerwał się z łóżka, budząc przy tym Mycrofta.

- Co się dzieje? – zapytał zaspany – Kto dzwonił?

- Sherlock potrzebuje pomocy, ubieraj się szybko! – Mycroft słysząc to, wstał i zaczął się w pośpiechu ubierać. 

Ubrali się w mniej, niż dwie minuty i po chwili jechali już limuzyną na Baker Street. Obaj wiedzieli co się stało, Sherlock znowu zaczął brać. Mycroft cały czas trzymał twarz w dłoniach, powtarzając w kółko, że to jego wina; że nie powinien się zgadzać tylko na jedną noc; że powinien zatrzymać go u siebie nawet siłą. Wpadli do salonu, krzycząc jego imię. Za nimi przybiegła przerażona pani Hudson.

- Boże, chłopcy, przepraszam was. Nie wiedziałam, że on znowu zaczął brać. – powiedziała zapłakana, ale jej słowa nie trafiały do nich. Nie znaleźli go ani w salonie, ani w sypialni, ani nawet w łazience. Zrezygnowani usiedli na kanapie. Greg zaczął uspokajać panią Hudson, gdy Mycroft myślał, gdzie podział się jego brat. Nagle rzucił się w stronę schodów i pobiegł do dawnej sypialni Johna. Tam go znaleźli. Leżał na podłodze obok łóżka. Był nieprzytomny, ale jego serce nadal pracowało.

- Sherlock... Coś ty najlepszego zrobił? – zapytał retorycznie Mycroft, przytulając bezwładne ciało brata – Nie możesz umrzeć, rozumiesz? Nie możesz, nie pozwolę...

- Pogotowie jest już w drodze, wszystko będzie dobrze, zobaczysz. – powiedział Greg, podchodząc i klękając przy ukochanym.

- Poszukaj kartki z tym, co zażył. Musi gdzieś tu być. - powiedział rozglądając się wokoło - To wszystko moja wina, powinienem go zatrzymać, zmusić by został... Sherlock, otwórz oczy, proszę...

- Nie mogłeś tego przewidzieć. Przecież obiecał, że nic głupiego nie zrobi. Mycroft, spójrz się na mnie. – złapał mężczyznę za podbródek i przyciągnął tak, aby spojrzeć mu w oczy.

- Gregory, jak on umrze, to ja nie wiem co zrobię...

- Mycroft, skarbie, on nie umrze. Jest silny, wyjdzie z tego, zobaczysz. – przytulił starszego Holmesa i pocałował go w czubek głowy – Zobaczysz, wszystko się ułoży.

Greg sam na siebie też był zły. Mógł pojechać z nim na Baker Street. Mógł, ale tego nie zrobił. Zaufał mu, a ten gnojek znowu zawiódł.

Karetka przyjechała stosunkowo szybko i zabrała nieprzytomnego Holmesa do St. Bart's. W drodze do szpitala, jego serce nagle przestało bić. Zaczęła się nierówna walka o życie jedynego na świecie detektywa – konsultanta. Po dziesięciu minutach udało się przywrócić bicie serca. Kiedy dotarli do szpitala, Sherlock został natychmiast podpięty do maszyny podtrzymującej funkcje życiowe. Mycroft razem z Gregiem siedzieli na korytarzu przed jego salą. Doskonale wiedzieli, dlaczego brunet znów sięgnął po narkotyki.

Powodem był nie kto inny, jak John Watson.

- Jeżeli Sherlock umrze, zabiję tego lekarzynę własnymi rękami. – powiedział Mycroft do siedzącego obok Grega.

Tak bardzo żałuję...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz