Rozdział II

3.3K 298 22
                                    


Witam wszystkich ponownie :D Na początku chciałam z całego serducha podziękować wszystkim, którzy kliknęli na to opowiadanie i przeczytali pierwszy rozdział :D Gdy codziennie wchodzę tutaj i widzę, że zwiększa się liczba wyświetleń, to aż chce mi się pisać coraz to nowsze rozdziały. Jeszcze raz dziękuję wszystkim, zapraszam do oddawania głosów i do przeczytania najnowszego rozdziału.

Miłej lektury, kochani <3

***

Wrócił do domu. Gdy wchodził po schodach usłyszał, że detektyw grał na skrzypcach. 

Chociaż się czymś zajął - pomyślał.

Stał jeszcze przez chwilę słuchając pięknej melodii i wszedł do salonu dopiero, gdy Sherlock przestał grać.

- Myślałem, że już nie wrócisz. - powiedział, odkładając skrzypce na stół.

- A co? Miałem nie wracać? -zapytał John, siadając na fotelu - Musimy poważnie porozmawiać.

Sherlock odwrócił się od okna i skierował w stronę swojego fotela. Usiadł i zaczął się przypatrywać mężczyźnie siedzącemu naprzeciw niego. John po dłuższej chwili siedzenia w ciszy zaczął.

- Sherlock... - zamilkł, by pozbierać myśli - Tak bardzo chcę ci pomóc, ale naprawdę nie mam pojęcia w jaki sposób. Ty sam musisz chcieć wyjść z tego bagna, proszę. -  jego głos po raz kolejny tego wieczora się załamał - Proszę, zrób to. Jeżeli nie ze względu na siebie, to chociaż ze względu na mnie. Kocham cię Sherlock i nie chcę ciebie stracić przez to gówno, które sobie wstrzykujesz. Wiesz co ja czuję, przez co przechodzę, kiedy widzę ciebie w takim stanie? Boję się, rozumiesz? Kiedy dzwoni telefon od Mycrofta albo Grega, odbieram go przerażony wizją, co mogę od nich usłyszeć. Za każdym razem myślę, że będę musiał jechać kostnicy, aby potwierdzić twoją tożsamość. - Sherlock zauważył łzy na twarzy ukochanego. Podszedł do niego, usiadł na podłokietniku i mocno przytulił, co John oczywiście odwzajemnił. Po chwili odsunął się od bruneta, wstał i stanął przed nim, patrząc mu głęboko w oczy.

- Nie chcę ciebie szantażować, ale to jest jedyny sposób, żeby przemówić tobie do rozumu. Albo przestaniesz brać i będzie tak jak dotychczas, albo bierzesz, ale już nigdy więcej mnie nie zobaczysz. - powiedział zdecydowanym głosem.

Sherlock spojrzał na niego wzrokiem pełnym obawy i przerażenia. Widział, że Watson nie żartuje i musi coś ze sobą zrobić, bo bez niego nie zamierzał dalej żyć. Brunet od samego początku wiedział, że ten niski, lubujący się w dziwacznych, wełnianych swetrach, mężczyzna przewróci jego życie o 180 stopni. Wiedział też, że stanie się jego słabym punktem, dla którego był w stanie zrobić wszystko, dosłownie wszystko. Nawet upozorować swoją śmierć i zniknąć na ponad dwa lata. Wszystko, aby tylko John był bezpieczny. Wstał z fotela, podszedł do Watsona i objął go w pasie.

- Już, uspokój się skarbie, wszystko będzie dobrze. Zrobię to. Będę walczył, dla ciebie. - John skierował wzrok ku górze i szepnął tuż przy jego ustach.

- Tak bardzo ciebie kocham, Sherlock.

Sherlock nic nie odpowiedział tylko zaczął całować go z taką siłą, jakby chciał potwierdzić, że nie złamie danej mu obietnicy. Wplątał swoje długie palce w jasne włosy Johna, na co ten cicho jęknął z rozkoszy, jaką dał mu ten gest. Stali tak przywarci szczelnie jeden do drugiego, robiąc jedynie małe przerwy, aby zaczerpnąć trochę powietrza między kolejnymi pełnymi namiętności i czułości pocałunkami. Po dłuższym czasie John odsunął się od Sherlocka, wziął go za rękę i zaprowadził prosto do sypialni, po drodze zrzucając z siebie swoje ubrania.

Tak bardzo żałuję...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz