Witam, witam, witam 😁😁 To tylko ja z nowym rozdziałem ❤
Coraz cieplej się robi, wakacje tuż tuż - żyć nie umierać ❤❤
Macie jakieś plany wakacyjne? Czy raczej zostajecie w zaciszu domowym? (jak ja 😜)
Nie przeciągając już,
Miłej lekturki, robaczki ❤❤
***
Do ślubu Johna i Mary pozostały niecałe dwa tygodnie. Mary już od samego początku planowała wesele; szukała sali; zapraszała gości; sprawdzała wszystkie katalogi dotyczące ślubów. Robiła wszystko, aby ten jeden, wyjątkowy dzień, był najpiękniejszym w całym ich wspólnym życiu. John oczywiście pomagał jej cierpliwie przy wybieraniu sukien dla druhen; smaku tortu weselnego; wzoru zaproszeń; koloru serwetek na stół. Robił wszystko, aby jego narzeczona była zadowolona. Codziennie, gdy budził się koło tej niskiej, pięknej blondynki, wiedział, że lepiej wybrać nie mógł. Kochał ją z całego serca i wiedział, że ona czuje to samo.
Ranki spędzali tak samo. Wstawali, jedli wspólnie śniadanie, mówiąc sobie czułe słówka, potem John szedł się umyć, ubrać i wychodził do pracy. Pewnego dnia, ze względu na piękną pogodę, postanowił nie jechać samochodem, tylko przejść się do kliniki. Gdy skręcił w Regent Street, zobaczył małe zbiegowisko i kierowany ciekawością (a może sentymentem?), podszedł zobaczyć co się stało. Podchodząc bliżej do miejsca zbrodni zobaczył wysoką postać w płaszczu. Nie chciał, aby go zobaczył, więc szybko schował się, skręcając w pierwszą lepszą bramę i stamtąd przypatrywał się pracy detektywa. Nie mógł wyjść z podziwu, nie widział go prawie rok, a on wciąż wyglądał tak samo. Te kręcone, czarne jak heban włosy; biała jak kreda cera; ostre, uwydatnione kości policzkowe. Nic się nie zmienił. Również jego dedukcja nie uległa zmianom. Pochylał się teraz nad trupem i dedukował na głos. Gdy skończył, podszedł do Lestrade'a. Zaczął żywo gestykulować i zapewne opowiadać o tym, co wyczytał z ofiary. Następnie podszedł do nieznanego Johnowi mężczyzny. Przeszli razem pod taśmą, rozmawiając ze sobą i uśmiechając się do siebie nawzajem. Zaczęli iść w kierunku blondyna i ten w ostatniej chwili zdążył schować się tak, aby brunet go nie zobaczył. Widząc swojego dawnego ukochanego z innym mężczyzną, poczuł dziwne ukłucie w sercu.
Zazdrość? Ból? Zawód?
Ale dlaczego?
Czyżby widok Sherlocka szczęśliwego z innym mężczyzną był przyczyną tych uczuć? Kiedy był pewny, że Holmes zniknął już z pola widzenia, wyszedł z bramy i poszedł od razu do pracy. Cały dzień, całe 8 godzin, nie ważne czy miał akurat pacjenta w gabinecie, czy nie, myślał o Sherlocku w towarzystwie nieznajomego. Zastanawiał się kim jest? Jak go poznał? Jak zdobył zaufanie bruneta? Nie potrafił wymazać tego widoku z pamięci. Nie rozumiał też czemu ten widok wywarł na nim tak duże wrażenie. Powinien teraz zastanawiać się nad kolorem obrusu i kształtem serwetek na stole weselnym, a nie nad uczuciami do detektywa. Nagle do gabinetu ktoś zapukał.
- Proszę wejść. - powiedział, od razu rozpoznając w nim towarzysza Sherlocka, ale nie dał tego po sobie poznać.
- Dzień dobry, doktorze Watson. – uśmiechnął się do niego - My już się dzisiaj widzieliśmy, a raczej pan mnie widział i myślał, że ja nie widzę pana. Tak byłeś wpatrzony w mojego Sherlocka.
- Mojego? Kim pan w ogóle jest?
- Oj, mój błąd, przepraszam. Nazywam się James Mortiar i jestem bliskim przyjacielem Sherlocka Holmesa. – powiedział, podkreślając słowo „bliski".
- Yhym... Rozumiem. Mogę wiedzieć czym zawdzięczam pańską obecność?
- Doskonale widziałem twoje maślane oczka, kiedy patrzyłeś na niego. On jest mój, rozumiesz? MÓJ! - krzyknął na tyle głośno, aby w pokoju pojawiła się pielęgniarka.
- Wszystko w porządku, doktorze? – spytała zatroskanym głosem.
- Tak Violet, pan właśnie wychodził, prawda?
Wychodząc z gabinetu Johna, Jim odwrócił się do niego i powiedział szeptem.
- Jeszcze raz zobaczę ciebie w pobliżu mojego detektywa, zabiję. – rzekł z nieukrywanym zachwytem, pokazując swoje śnieżnobiałe zęby. Jego oczy były obłąkane, niebezpieczne – On jest tylko i wyłącznie mój. Nie pozwolę, aby ktoś się zbliżył do niego z łapskami. A szczególnie ty, Johnny. Strzeż się, skarbie. Gra się zaczęła.
John przestraszył się nie na żarty słowami mężczyzny. Myślał nawet, aby zadzwonić do Lestrade'a i powiedzieć mu o tej sytuacji, ale zaraz odpuścił.
Wiedział, że pomimo tego, iż Greg był gotowy nieść pomoc każdemu człowiekowi, to on był ostatnią osobą, której by jej udzielił. Po tym wszystkim za bardzo się nie dziwił. Pomyślał, że i tak nie utrzymuje z detektywem żadnych kontaktów, więc nic nie powinno mu się stać.
***
- Doktorze? Halo, doktorze, budzimy się. – ktoś potrząsnął jego ramieniem.
- Co... co się stało? O Boże zasnąłem, zasnąłem na dyżurze!
- Dobrze, że to ja weszłam, a nie dyrektor. – zaśmiała się pielęgniarka.
- Nawet nie wiesz jak. – również się zaśmiał – Ktoś czeka w poczekalni?
- Tak, mam poprosić czy chwilę poczekać, aż pan doktor oprzytomnieje?
- Nie, poproś. Im szybciej skończę, tym prędzej wrócę do domu.
Siedział przy biurku i tylko przytakiwał pacjentce, która przyszła do niego chyba tylko po to, bo nudziło jej się w domu. Nie słuchał jej. Cały czas myślał nad swoim snem. Był tak realistyczny, że aż za bardzo. Co mógł oznaczać? Tego nie wiedział. Gdy skończył dyżur, pełen obaw i pytań, wrócił do domu.
***
Z tego miejsca chcę wszystkich uspokoić, wkrótce wszystko się wyjaśni o co chodziło Jimowi 😎
Nie chcę się już powtarzać bo powinniście już doskonale wiedzieć co zrobić po przeczytaniu 😂 Ale jeżeli nie to napiszę 😜
Jak zwykle zapraszam wszystkich do ocenienia i skomentowania.
Do następnego 💕
CZYTASZ
Tak bardzo żałuję...
Fanfiction[JOHNLOCK] Sherlock znowu wpada w narkotyki, John dłużej nie zamierza tego znosić. Co postanowi zrobić, aby przemówić Sherlockowi do rozumu? Jak potoczą się dalsze losy przystojnego lekarza i genialnego detektywa? Tego dowiesz się, czytając to opowi...