Rozdział XI

2.1K 198 95
                                    

Akuku... to znowu ja i nowy rozdział 😁😁

Dziś bez zbędnego gadania (Uff... 😜😜). Po prostu jest za ciepło 😜

Zapraszam do lekturki, robaczki kochane 💕💕

***

- James Mortiar, dla przyjaciół Jim. – uśmiechnął się do bruneta, kierując swoją dłoń w jego stronę. 

Mężczyzna ten był wysoki, przystojny, o bladej karnacji i czarnych włosach, uczesanych do tyłu. Jego oczy były czarne jak węgiel, czaiło się w nich coś niezidentyfikowanego, tajemniczego. Coś na kształt szaleństwa połączonego z żądzą władzy. Ubrany w szary T-shirt i dżinsy prezentował się naprawdę bardzo atrakcyjnie.

- Sherlock Holmes. Nie mam przyjaciół, więc nie używam zdrobnień. – odpowiedział szorstko, podając mu rękę.

- Niesamowite, będę mieszkał w jednym budynku ze sławnym Sherlockiem Holmesem, jestem zaszczycony. – w jego oczach brunet zobaczył szaleństwo.

- W to nie wątpię. – odpowiedział mu niechętnie – Gram na skrzypcach; zdarza mi się często grać w środku nocy; potrafię nie odzywać się przez kilka godzin; jestem niezbyt przyjacielskim człowiekiem, sam siebie nazywam wysoko funkcyjnym socjopatą. Nie chcę pana wystraszyć, ale... tylko uprzedzam.

- Nic nie szkodzi, czasami lubię posłuchać muzyki klasycznej. Uspakaja mnie.

Do mieszkania wszedł Greg z jedzeniem w siatce. Zdziwił się, widząc obcego mężczyznę w mieszkaniu Sherlocka.

- Nowy klient?

- Nie Gavin, nowy lokator. Jim Mortiar.

Mężczyzna uśmiechnął się do Grega. Policjant dziwnie się poczuł, sam nie wiedział czemu. Przecież widział człowieka pierwszy raz w życiu. Próbował sobie przypomnieć, skąd może go kojarzyć, ale za nic w świecie nie mógł. Poddał się, utwierdzając w przekonaniu, że przesadza.

- Nie będę wam przeszkadzać. Pani Hudson, proszę pokazać mi to mieszkanie na górze. – powiedział, kierując się w stronę schodów.

- Oczywiście, kochanieńki. – odpowiedziała, idąc za mężczyzną.

- Nie podoba mi się ten facet. – odezwał się Greg, kiedy Jim i pani Hudson opuścili salon – Ma coś takiego... niebezpiecznego w oczach i zdaje mi się, że gdzieś go już widziałem.

- Jak zwykle przesadzasz, Gavin. – prychnął w jego stronę – Gdzie niby go widziałeś? Może gdzieś na ulicy lub w sklepie. Nie marudź, tylko rozkładaj tego chińczyka, zanim ostygnie.

Siwowłosy nie zareagował na to, że Sherlock znowu przekręcił jego imię, tylko spokojnie rozpakował jedzenie. Podał talerz detektywowi, a sam przysiadł koło niego, zaczynając jeść swoją część. Kiedy skończyli kolację, Greg poszedł pozmywać. Gdy zobaczył, że detektyw jest czymś zajęty i nie zwraca na niego uwagi, wysłał SMS-a do Mycrofta, aby ten sprawdził nowego lokatora pani Hudson.

Nazajutrz do Lestrade'a zadzwonili z posterunku, informując go o morderstwie popełnionym przy Regent Street. Zjedli śniadanie, wypili herbatę, ubrali się i już mieli wychodzić, gdy z góry zszedł Jim.

- Dzień dobry, dokąd idziecie? – zapytał szczerze zainteresowany.

- Dostaliśmy wezwanie, nie mamy czasu na poranne pogaduszki. Do widzenia. – odpowiedział sucho Sherlock.

- Mogę się z wami zabrać? – Greg wraz z detektywem jednocześnie obrócili się, spoglądając na niego ze zdziwieniem – Czemu się tak na mnie patrzycie? Zawsze interesowałem się kryminalistyką. Ogólnie mogę się przydać.

Sherlock podszedł do niego i uważnie mu się przyglądnął.

- Nie sądzę. – odpowiedział szybko Greg, lecz brunet mu przerwał.

- Dobra, możesz pojechać. 38 Regent Street, do zobaczenia na miejscu.

Kiedy Lestrade z detektywem znaleźli się w taksówce, policjant od razu zalał go falą pytań.

- Co to miało znaczyć? Zabierasz obcego człowieka na miejsce zbrodni, ot tak? Przecież mówiłem ci, że skądś go kojarzę.

- Uspokój się, naprawdę nie wiem, o co tobie chodzi. Przecież kiedyś też przyprowadziłem obcego na miejsce zbrodni i jakoś nie narzekałeś. A poza tym przyda mi się asystent.

- Ale sytuacja z Johnem była inna. On nie wzbudzał takich emocji, jak ten cały Jim.

- Dobra, jak zobaczę coś podejrzanego, to powiem ci o tym i wtedy go sprawdzisz, dobrze?

Lestrade nic już nie odpowiedział. Odwrócił się w stronę okna i w takiej pozycji siedział, aż nie dojechali na miejsce. Miał nadzieję, że Mycroft szybko dowie się czegoś na temat Mortiara. Gdy kierowca zatrzymał się na wyznaczonej ulicy, Sherlock szybko wyskoczył z taksówki, zostawiając przyjemność zapłaty Lestrade'owi. Na miejscu już pracowali technicy policyjni i oczywiście znienawidzony przez detektywa Phillipe Anderson.

- Mam nadzieję, że nie zatarłeś żadnych śladów, Anderson.

- Jeżeli myślałeś, że jestem na tyle głupi, żeby zatrzeć dowody zabójstwa, to...

- Tak, właśnie o tym myślałem. – wciął się jemu w słowo, nawet nie zaszczycając mężczyzny spojrzeniem – A teraz z łaski swojej odsuń się. Chciałbym się rozejrzeć, a widok twojej twarzy mi w tym nie pomaga.

Lestrade nie mógł powstrzymać lekkiego prychnięcia. Nie przyznawał się do tego, ale lubił, jak Sherlock zamyka Andersonowi usta jakimś inteligentnym tekstem. Po chwili taksówką przyjechał Jim. Greg zauważył, iż był nienaturalnie podekscytowany zaistniałą sytuacją.

- Wpuścić go, jest z nami. – rzucił do sierżanta stojącego przy taśmie.

- I jak tam postępy? Coś znalazłeś, geniuszu? – rzucił w stronę detektywa. Sherlocka zdziwiły trochę słowa ciemnowłosego. Oprócz Johna, nikt inny go tak nie nazywał.

- Jeszcze nic, dopiero przyjechaliśmy. – odpowiedział niedbale Jimowi.

Detektyw nachylił się nad zwłokami i zaczął na głos mówić to, co widzi po zwłokach.

- Młoda dziewczyna; około dwadzieścia pięć lat; zaręczona. Nie miała dzieci. Była właścicielką kota, nie, raczej dwóch kotów; ma ślady dwóch różnych sierści na spodniach. Pracowała fizycznie; jej dłonie są zaniedbane i zniszczone od przenoszenia ciężkich skrzynek czy czegoś w tym stylu. Hmm... Duże problemy finansowe. Stan jej ubrań mówi sam za siebie. Schludnie ubrana, lecz niemodnie; nie miała pieniędzy, aby kupić nowe rzeczy. Sentymentalna; bransoletka na jej ręce, zrobiona ręcznie, przez kogoś z rodziny lub najbliższego otoczenia. Została uduszona, ale nie tutaj; spójrzcie na jej paznokcie, ma pod nimi błoto. Ktoś ją tutaj przyniósł. Ofiara nie należała do najchudszych, więc sprawcą musiał być mężczyzna. – gdy skończył oglądać zwłoki, podszedł do Lestrade'a – Greg, jedziemy do narzeczonego zamordowanej, może powie nam coś ciekawego na jej temat. Jedziesz z nami? – zwrócił się z pytaniem do Jima, który wyraźnie zainteresowany, przysłuchiwał się dedukcji Sherlocka.

- Chętnie. – odpowiedział i razem z brunetem przeszli pod taśmą, chcąc poszukać jakiegoś środka transportu.

***

I jak wrażenia? Nowe morderstwo, nowy zabójca 😁😁 czyli to co Sherlock najbardziej kocha.

Jak zwykle, zapraszam gorąco (jak ta pogoda za oknem 😫) do oceniania i komentowania ❤

Do następnego ❤

Tak bardzo żałuję...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz