— Legenda głosi — zaczyna stojący na podwyższeniu, niski mężczyzna. — że w Hogwarcie nikt nie utrzymał się na stanowisku nauczyciela OPCM-u dłużej niż rok. Pewnie chcielibyście, abym wam powiedział, że mi się to uda, ale prawdę mówiąc, tak nie będzie.
Uczniowie patrzą zaskoczeni na staruszka.
— Pani McGonagall, wasza dyrektorka, przytargała mnie tu z emerytury — wyjaśnia on. — Liczę, że będziecie zdolnymi uczniami, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że braliście udział w wojnie. Jestem już stary i mimo, że zawsze wam pomogę w trudnościach, nie chcę się zbytnio przepracowywać.
— Miło — kwituje Ron, zakładając ręce na piersi. Zerka z ukosa na Hermionę. — Miona, co to było z Malfoy'em na eliksirach? Aż się Walker wkurzył, gdy do was podszedł.
— Nieco pożarłam się z Fretką — odpowiada cicho szatynka — Dokuczał Neville'owi.
— Współczuję grupy — mówi cicho Harry. — Co prawda najprawdopodobniej będziecie najlepsi, ale ciągłe kłótnie z arystokracją raczej nie są tego warte.
— Dramione — Słyszą z tyłu dziwne słowo. Luna uśmiecha się do nich porozumiewawczo. — Chociaż to chyba nie wypali. Macie niezgodność czakramów.
— Wolę nawet nie pytać, co to znaczy — wzdycha rudzielec.
— Tak naprawdę bardzo chciałbyś wiedzieć, ale wstydzisz się zapytać — odpowiada blondynka, po czym namyśla się krótko i dodaje: — Albo boisz się odpowiedzi, bo domyślasz się, o co chodzi.
— Jesteś dziwna. — Obrusza się Weasley.
— Możliwe — przytakuje Luna. — Ale to zależy od punktu widzenia.
— Panno Lovegood, panie Weasley, na randki będziecie się umawiać po lekcjach, dobrze? — dociera do nich głos profesora.
— Jasne! — woła blondynka.
Harry wzdycha. Najwyraźniej zapowiada się długi dzień.
***
— Ej, Potter — zagaduje Harry'ego Seamus po skończonych zajęciach.
— Hm? — Chłopak patrzy na drugiego Gryfona jedynie ze szczątkowym zainteresowaniem. — Co jest?
— Masz ochotę odpłacić się pewnym osobom za ostatnie kilka lat? — Finnigan uśmiecha się w niepokojący sposób.
— Raczej nie, dlaczego pytasz? — Okularnik jest wyraźnie zamulony.
— Tak sobie. — Wzrusza ramionami jego rozmówca. — Już nieważne. Zapomnij.
Harry chce jeszcze coś dodać, lecz kolega już biegnie dalej. Szatyn nie rozumie, o co mu chodzi. Dlaczego miałby się komukolwiek za cokolwiek odpłacać? Po co tak komplikować sobie życie?
Nagle chłopak w coś – a raczej w kogoś – wpada.
— Przepraszam — mówi szybko, poprawiając okulary, które zsunęły mu się z nosa podczas zderzenia.
— Uważaj jak łazisz, Potter — słyszy zirytowany głos Pansy. — Oślepłeś, czy jak? Blask twojej sławy wypalił ci oczy?
Brunet milczy. Nie chce kłócić się z dziewczyną, nawet jeżeli dziewczyną tą jest Parkinson o twarzy mopsa.
— Odpuść Pans, szkoda na niego czasu. — Daje się słyszeć nowy głos. — Chodź.
CZYTASZ
Rozbity księżyc || Drarry
Fanfic"I mimo że Harry dawniej naprawdę nienawidził Dracona, teraz nie może patrzeć, jak księżyc w jego oczach rozsypuje się na miliardy kawałków" [antyt, 2k17, czerwiec - grudzień]