Harry niespokojnie chodzi w te i we w te przed wejściem do Skrzydła Szpitalnego. To, co stało się na dzisiejszej lekcji Eliksirów cholernie go niepokoi.
Co się dzieje z Malfoyem? Co się stało za drzwiami?
Walker był przestraszony. Gryfon co prawda nie dostrzegł na jego twarzy żadnych emocji, ale fakt, że mężczyzna sam odprowadził Dracona, mówił sam za siebie. Gdyby okoliczności były normalne, z pewnością nie zostawiłby klasy samej sobie. Zwłaszcza klasy będącej tak wybuchową mieszanką, jak Gryfoni i Ślizgoni.
Gdy Walker zamknął za sobą drzwi rozpoczęła się ogólna wrzawa — nikt nawet nie próbował się dowiedzieć, co się dzieje z Malfoyem. Oczywiście po kilku godzinach w Hogwarcie aż huczało od plotek, po części oczywiście nie mających nic wspólnego z prawdą, ale jedna z teorii niestety była słuszna.
Teorię tą rozpowszechnił nie kto inny, jak Seamus Finnigan.
Harry wątpił, aby chłopak miał złe intencje — po akcji sprzed paru miesięcy Gryfon rzeczywiście wziął się za siebie i (na szczęście) przestał dokuczać innym, ale z drugiej strony z pewnością nie przemyślał tego, jakie skutki może wywołać jego plotka, a raczej — skrzętnie skrywana prawda.
Ale skąd w ogóle Seamus wiedział o wilkołactwie Malfoya?
Tego akurat nietrudno jest się domyślić. Finnigan, razem z Blaisem i Hermioną, pracował przy stanowisku trzecim — tuż za Ronem, Harrym i Draco. W momencie, gdy Malfoy zaczął się sprzeczać z rudzielcem, chłopak najprawdopodobniej uważnie nadstawił uszu i takim sposobem wszedł w posiadanie tajemnicy blondwłosego Ślizgona, a raczej — dostał potwierdzenie tego, co większość uczniów podejrzewała już od kilku tygodni.
Po powrocie do dormitorium Seamus oczywiście podzielił się swoją wiedzą. Hermiona niemal od razu zorientowała się, jakie to może przynieść skutki i razem z Harrym próbowała jakoś złagodzić sytuację i wskazać na błędność tezy — w jej ustach wszystko, jak zwykle, brzmiało mądrze i logicznie (chociaż było stekiem kłamstw) ale nikt nie chciał jej słuchać. Ludzie byli zbyt podnieceni ogólnym rozgardiaszem wokół osoby młodego Malfoya, aby zauważyć dziewczynę.
Do demontowania plotki o dziwo przyłączył się także Ron, który, chociaż naprawdę nie cierpiał Dracona, najwyraźniej czuł się winny. Owszem, chciał zranić Ślizgona, był jednak na tyle dojrzały, by wiedzieć, czym się różni zwykła kłótnia od tego, co może się stać, gdy tak szokujące wieści rozejdą się po Hogwarcie.
Nawet Seamus, ochłąnąłszy po pierwszym szoku, jaki dostarczyła mu ta wiadomość, próbował jakoś przekonać Gryfonów, że z pewnością się pomylił i wskazywał na brak dowodów swojej teorii.
Wszystko na próżno. Wieść o wilkołactwie Malfoya obiegła całą szkołę szybciej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać i w zastraszającym tempie wyparła inne, mniej lub bardziej prawdopodobne domysły. Należy w końcu pamiętać, że plotki o likantropii krążyły już znacznie wcześniej.
Nikt jakoś specjalnie nie dociekał, jakim cudem wilkołactwo miałoby mieć powiązanie z zasłabnięciem na Eliksirach — wszyscy bowiem przyjęli, że Malfoy zasłabł. Niektórzy — ci nieliczni, którzy się nad tym choć przez chwilę zastanawiali — wzruszali ramionami i mówili, że profesor Lupin parę lat wcześniej też przejawiał oznaki choroby na kilka dni lub godzin przed pełnią i to nie jest nic niezwykłego.
Harry jednak uważa inaczej. Już kilka tygodni wcześniej, w gabinecie profesor McGonagall był świadkiem, jak choroba przejęła kontrolę nad blondwłosym chłopakiem. Wtedy to zbagatelizował, podobnie jak przez ostatnie kilka godzin wolał nie myśleć o piosence Luny.
CZYTASZ
Rozbity księżyc || Drarry
Fanfiction"I mimo że Harry dawniej naprawdę nienawidził Dracona, teraz nie może patrzeć, jak księżyc w jego oczach rozsypuje się na miliardy kawałków" [antyt, 2k17, czerwiec - grudzień]