Rozdział X

1.6K 77 8
                                    

-Uroczy do kwadratu. -Wank klasnął w dłonie i znalazł się obok nas. -Jestem z siebie dumny, że przewidziałem ten ship.- Przewróciłam oczami, a chłopak się roześmiał. 

-Szkoda, że wracasz do domu. -Blondyn wyszeptał w moje włosy. Jego oddech spowodował ciarki na moim ciele. Oderwałam się od niego i przyglądałam przez chwilę jego twarzy. 

-Ja wracam? -Zapytałam zaskoczona. Chłopak nerwowo przygryzł wargę, a Wank postanowił się wycofać. -Wracaj tu. -Powiedziałam, kiedy brunet stąpał jak najciszej w stronę drzwi. Myślał, że umknie niezauważony. Był widocznie zdziwiony, gdyż nawet nie spojrzałam w jego kierunku, a wiedziałam, że chce uciec. Uniósł ręce w geście obrony i usiadł ponownie na krześle. -A wy? -Zmierzyłam najpierw wzrokiem starszego z Andreasów, a później młodszego. Żaden z nich nie udzielił mi satysfakcjonującej odpowiedzi. Wank zaczął się jąkać pod nosem, a blondyn oparł się plecami o parapet, wbił wzrok w podłogę i zaczął bawić się palcami. -Czyli nic mi nie powiecie? -Na kolejne pytanie, które wypadło z moich ust, bez zmian odpowiedziała mi głucha cisza. Wypuściłam ze świstem powietrze. -Jesteście żałośni. Boicie się dziewczyny, która ledwo sięga wam do ramion. -Prychnęłam. 

-Ja się absolutnie nie boje. -Wank wstał z miejsca i wypiął dumnie pierś. Ścisnęłam usta w wąską linie i stanęłam przy chłopaku. Założyłam ręce na piersi, unosząc przy tym brwi. Podniosłam głowę lekko w górę, aby móc spojrzeć chłopakowi w oczy. Chłopak zrobił dwa kroki w tył i wpadł przy tym na ścianę. 

-Akurat. -Rzuciłam i opuściłam pokój. Wiedziałam, że prędzej czy później przyjdą i sami mi powiedzą o co chodzi, więc postanowiłam, że nie będę niczego z nich na siłę wyciągnąć. Wróciłam do pokoju. Mimo pory kolacji nie miałam w planach schodzić na dół. Wzięłam swoje rzeczy z szafy i zaczęłam je wrzucać do walizki. Im szybciej się wezmę za pakowanie, tym szybciej będę to miała z głowy. Nie chciało mi sie nawet jakoś specjalne układać tych wszystkich ubrań, więc wciskałam je na siłę do torby. Usłyszałam pukanie do drzwi

-Otwarte. -Wydarłam się. -Odzyskaliście już mowę? -Zapytałam nie przerywając wcześniej wykonywanej czynności.

-Nigdy jej nie straciłem. -Zamarłam słysząc głos, którego kompletnie się nie spodziewałam. Gwałtownie odwróciłam sie w stronę mojego gościa. Na jego twarzy pojawiły się już siniaki. Ślady krwi zniknęły, a w ich miejsce pojawiły się zaczerwienienia i strupy. Na nosie znajdowało się małe przecięcie, z czego się zdecydowanie ucieszyłam. Mogłam mu zrobić coś poważniejszego.

-Co tutaj robisz? -Powiedziałam, stając przed nim. Wryło mnie w podłogę, kiedy świdrował wzrokiem moja sylwetke. Chłopak podrapał się w tył głowy. Mogłam wyczytać z jego twarzy, że jest zdenerwowany.

-Chciałem Cię przeprosić. -Uśmiechnął się słabo. Przez chwilę myślałam, że ktoś go do tego namówił, ale kiedy spojrzał mi w oczy zrozumiałam, że mówi poważnie.

-Ja Ciebie też przepraszam, Daniel. Powinnam była Ci to wszytko wyjaśnić. -Uśmiechnęłam się szeroko do blondyna.

-Nie masz za co. Zachowałem się jak idiota. -Rzucił i ponownie spuścił wzrok. -Pójdę już.

-Czekaj. -Szybko ruszyłam za blondynem i chwyciłam jego nadgarstek. Wbił we mnie swoje błękitne tęczówki. Uśmiechnęłam się. -Myślisz, że jesteśmy w stanie się zaprzyjaźnić? -Jego twarz się rozpromieniła. 

-Myślę, że tak. -Odpowiedział. Puściłam jego rękę. Westchnęłam przypominając sobie, że przecież jutro wyjeżdżam i nie spotkam ponownie Daniela zbyt szybko. Stałam i bawiłam się swoimi palcami. -Rose, jeżeli nie chcesz.. -Przerwał na chwilę. Zastanawiał się pewnie co ma powiedzieć. -Nie musisz udawać, że mnie lubisz. -Powiedział szybko. Potrząsnęłam głową. 

Lost in love // ANDREAS WELLINGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz