Rozdział XI

1.5K 74 5
                                    

Przyspieszone bicie serca, szum w głowie, jego dłonie na mojej tali i przede wszystkim jego usta muskające moje. Ta chwila była idealna, ale każda chwila spędzoną z Wellingerem taka właśnie była. Nie chciałam go zostawiać. Już czułam jak mi go brakuje. Chciałam jego dotyku. Zdawałam sobie sprawę, że nawet jeśli Andreas wróciłby ze mną do Monachium nie moglibyśmy chłonąc przyjemności z drugiej osoby. Nie póki w pobliżu był mój ojciec i matka blondyna, która mimo wszystko dawała mi nadzieje, że jakoś się ułoży. A może po prostu nie chciała mnie martwić?

-Przepraszam, że przeszkadzam Rose. -Chłopak momentalnie odkleił się ode mnie słysząc głos. Odwróciłam się w kierunku, z którego płynął. -Zaraz odjeżdża. -Dziewczyna wskazała dłonią na autobus, który jakimś trafem znalazł się obok nas. Pod wpływem emocji nawet go nie zauważyłam. -Spokojnie Andreas, będę jej pilnować w tym obleśnym autobusie. -Blondyn przełknął nerwowo ślinę. Posłał mi zdezorientowane spojrzenie. Zastanawiał się pewnie skąd dziewczyna zna jego imię, a przede wszystkim moje. Skąd wie gdzie jadę i czy jest na pewno jest godna zaufania.

-Muszę lecieć. -Powiedział po chwili. Bez zbędnych słów, ani gestów odwrócił sie na pięcie i ruszył ku wyjściu z dworca. Ja natomiast stałam chwilę i podziwiałam oddalającą się sylwetkę blondyna.

-Chodź już. -Olga chwyciła mnie za rękaw bluzy i wciągnęła do środka pojazdu. Zajęłyśmy miejsca obok siebie. Ja oczywiście przy oknie. Zupełnie nie spodziewałam się, że spotkam ją tutaj, ale o wiele raźniej podróżowało się z kimś znajomym u boku. Dziewczyna dużo mówiła, ale ja zdecydowanie nie miałam ochoty na pogaduszki. Spoglądałam smutnym wzrokiem w okno i lustrowałam krajobraz Niemiec na zewnątrz. Wracałam myślami do wszystkich chwil z wyjazdu. Od poznania Daniela, przez pierwszy pocałunek z Wellingerem, po kłótnie, wszystkie kłótnie które miały miejsce, a było ich sporo. Mimo krótkiego czasu. Uśmiechnęłam się na wspomnienie wczorajszej rozmowy z Danielem. Bardzo go polubiłam podczas tego wyjazdu, chodź wyrządził mi trochę krzywdy. Tak na prawdę to sama go sprowokowałam. Przecież to ja chciałam go wykorzystać, aby wzbudzić zazdrość Andiego. -Wszystko okej? -Z zamyślenia wyrwał mnie głos dziewczyny. 

-Już za nimi tęsknie.  -Zaśmiała się. Oparła głowę na moim ramieniu. -Co ja będę robić sama w tym Monachium? 

-A ja. -Oburzyła się brunetka. Na moich ustach pojawił się uśmiech. No tak, teraz nie miałam tylko skoczków, miałam jeszcze ją. 

-Liczę, że na miejscu zafundujesz mi jakieś zwiedzanie miasta. -Dziewczynie zaświeciły się oczy. Zaśmiałam się widząc jej reakcje. 

-Zwiedzanie miasta i o wiele więcej. -Powiedziała nieco wyższym tonem, zwracając tym samym uwagę kilku innych pasażerów. Obie zaczęłyśmy się śmiać. Zdecydowanie nie lubię tego typu podróży, wole jechać samochodem z bliskimi. Cały ten autobus przyprawiał mnie o mdłości. Skupiłam ponownie wzrok na widoku za oknem. W oddali mogłam ujrzeć wysokie budynki i zdecydowanie można było stwierdzić iż zbliżamy się powoli do celu. Jaki ten dom będzie pusty bez Andreasa i całej reszty. Zero śmiechu, zero zabawy. Istna nuda. Na samą myśl miałam ochotę zakopać się w pościeli i spać, aż do momentu, kiedy skoczek ponownie pojawi się w domu. Olga zerwała się z miejsca i zgarnęła wszystkie swoje rzeczy do torby. W tym momencie zrozumiałam, że jesteśmy na miejscu. Wzięłam swoje wszystko co należało do mnie i ruszyłam śladem koleżanki do wyjścia.

-Chwilowo się rozstajemy, ale najpóźniej jutro się odezwę. -Wtuliła się we mnie z ogromnym uśmiechem na twarzy. Odwzajemniłam gest.

-Do zobaczenia. -Powiedziałam, a potem dziewczyna zniknęła gdzieś w tłumie. Ja natomiast ruszyłam w poszukiwaniu mojego kierowcy.



***


Lost in love // ANDREAS WELLINGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz