V rozdział

1.9K 86 11
                                    

-To chyba kiepskie miejsce na oświadczyny, co? -Chłopak lekko się zaśmiał. Zapewne w tym momencie byłam czerwona niczym burak. Andreas do cholery zrób coś! Zupełnie nie wiem czy powinnam uciec, powiedzieć że nie wiem co on odpierdala, czy powiedzieć tak i rzucić się w ramiona Andiego. Chłopak stojący przed windą, podrapał się w szyje. Był chyba bardziej speszony całą sytuacją, niż my oboje razem wzięci. Widziałam po jego wyrazie twarzy, że też nie wie co zrobić.

-Tak, masz racje. Bycie romantycznym nigdy mi nie wychodziło. -Wellinger pokręcił głową. Czyżby mój ukochany braciszek wpadł na kolejny ze swoich genialnych pomysłów? Nie mam pojęcia co on znowu wymyślił. Spojrzałam na niego nie bardzo ogarniając co się dzieje. -Miało być tak kameralnie i bez świadków, ale skoro już jesteś Johann. -Uśmiechnął się do chłopaka. -No więc Rose zgadzasz się? -Głośno wypuścił powietrze. Na co do cholery mam się zgodzić? Johann, bo tak najwidoczniej miał na imię chłopak przed windą, zatkał dłońmi usta. Kiedy zauważył, że spojrzałam w jego stronę, zaczął energicznie kiwać głową.

-Zgódź się, zgódź. -Wrzasnął piskliwym głosikiem, niczym jakaś nastolatka, która ekscytowała się na widok swojego idola. Obiecuje, że Wellinger zginie jeszcze dziś, za to w co mnie wpakował.

-T-tak. -Powiedziałam trochę niepewnie. Czekaj co Rose? Ty idiotko zgodziłaś się. Czy możemy przejść do momentu, kiedy on mnie całuje? Stop, stop to nigdy nie będzie miało miejsca. Andreas wstał z miejsca i rzucił mi się na szyje. O rany, to takie cudowne ponownie móc znaleźć się w jego ramionach.

-Jestem taki szczęśliwy!

-Ależ jesteście piękną parą! -Wydarł się Johann. Założę się o wszystkie pieniądze, że słyszał go cały hotel. Wręcz piszczał. Chłopak ewidentnie nas shippuje. Idealnie dogadałby się z Andreasem Wankiem. Tak on też ma świra na naszym punkcie. Zachowuje się jak napalona hotka. Tyle, że on nie reaguje piskiem na widok Wellingera bez koszulki. On raczej drze się wniebogłosy jak zobaczy naszą dwójkę razem. Johann rzucił się na nas. Powtórzył chyba pięćset razy, że życzy nam szczęścia. Błagam niech mnie ktoś stąd wypuści. Nigdy więcej nie wejdę do windy. NIGDY.

-Pozwól Johann, że wezmę wybrankę mojego serca na kolacje. Nie wybaczy mi tego, jeżeli braknie jej jedzenia.- YESSSSSSSSSSSS. Mimo wszytko nie wybaczę mu tej akcji przenigdy. Andreas pociągnął mnie do stołówki za rękę. Zaraz gdy pojawiliśmy się w drzwiach, wszystkie pary oczu spojrzały w naszą stronę. Po chwili większość wróciła do wykonywanych wcześniej przez siebie czynności. Zajęliśmy miejsce przy stoliku kadry niemieckiej. Na przeciwko Freitaga i Wanka. -Rose co chcesz zjeść?

-Od Ciebie nic. Sama sobie przyniosę. -Powiedziałam. Wstałam od stołu i ruszyłam w kierunku tak zwanego 'szweckiego stołu'. Nałożyłam na talerz jakąś rybę i trochę sałatki. Odwróciłam się i ruszyłam w kierunku stolika, aby w końcu w spokoju zjeść. Jednak coś, a raczej ktoś uniemożliwił mi to. Cała zawartość mojego talerza wylądowała na białej bluzce osoby przede mną. Czy ktoś tam na górze się na mnie uwziął dzisiaj? Niekoniecznie Rose jesteś po prostu sierotą. Zaczęłam pośpiesznie ścierać kawałki jedzenia z ubrania chłopaka. Co z tego, że nie miałam nawet chusteczki, moje ręce też się do tego nadawały. Blondyn zaśmiał się delikatnie na mój widok.

-Hej spokojnie. -Chwycił moje nadgarstki i podniósł do góry, odsuwając od białego materiału. Cały czas się uśmiechał. -Przecież nic takiego się nie stało. Jesteś urocza jak się denerwujesz. -Puścił mi oczko. Czułam jak palą mnie policzka. Tak Rose zawstydził Cię jakiś obcy koleś. Chociaż niezłe ciacho trzeba przyznać. Zamknij się debilko.

-Prze-przepraszam. -Oh serio Evans tylko na tyle Cię stać? Chłopak ponownie się zaśmiał. Ewidentnie mam ogromną słabość do blondynów. A jeszcze większą do tęczówek chłopaka. Mogłabym patrzeć na nie godzinami. Boże, Rose ogarnij się nawet go nie znasz.

Lost in love // ANDREAS WELLINGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz