Obudziło mnie słońce, które wdzierało się do mojego pokoju między materiałem firanek. Przeciągnęłam się i uśmiechnęłam sama do siebie. Otworzyłam mozolnie oczy. Dzisiaj ważny dla nas wszystkich dzień. Doczekaliśmy dnia ślubu Jamesa Evansa. Mojego kochanego ojca, z którym ostatnio stosunki mam coraz to lepsze. Przymknęłam powieki. Przecież chwilowa, poranna drzemka nikomu nie zaszkodzi.
-Nie śpimy. -Usłyszałam głos blondyna, który otworzył jak najciszej drzwi do mojego pokoju.
-Co ty tu robisz? -Zapytałam, z jeszcze szerszym uśmiechem. Chłopak podszedł nieco bliżej i rzucił się na łóżko zaraz obok mnie.
-Bardzo miłe przywitanie, słoneczko. -Uśmiechnął się i pstryknął mnie palcem w nos. -Idziemy razem na ślub, zapomniałaś? -Objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w jego ciało. Pachniało cytrusami. Lubiłam ten zapach zawsze kojarzył mi się z nim.
-Tęskniłam. -Wyszeptałam. -Ale mnie puść, bo mnie udusisz. -Zaśmiałam się głośno. Poluźnił nieco swój uścisk, ale dalej obejmował mnie w tali. -Możemy jeszcze trochę tak poleżeć? -Jęknęłam, kiedy przypomniało mi się, że musimy się zbierać, aby się wyrobić.
-Absolutnie nie. -Zaprotestował. Przez co spotkał się z grymasem, wymalowanym na mojej twarzy. Niczym oburzony dzieciak. -Musisz załatwiać swoje babskie sprawy. -Prychnął pod nosem. Spowodował tym samym salwę głośnego śmiechu, która wydobyła się z moich ust.
-Tak? -Zapytałam ironicznym tonem głosu.
-Pora iść się pindrzyć. -Klasnął w dłonie i podniósł się z miejsca. Spojrzał na mnie wymownie, na co jęknęłam pod nosem, ale ostatecznie wstałam. Co prawda podnosiłam się z łóżka w żółwim tępię, ale wstałam prawda? Przewróciłam oczami, kiedy blondyn spojrzał na mnie z politowaniem.
-Przecież ja.. -Zaczęłam.
-Tak, wiem. Zawsze wyglądasz pięknie. -Przerwał mi. Posłałam mu szeroki uśmiech i wyszłam z pokoju.
***
-Tak. -Powiedzieli równocześnie, a po moich policzkach popłynęła kolejna porcja łez. Zacisnęłam mocniej dłonie na materiale mojej pudrowej sukienki. Wdech i wydech Rose, musisz się uspokoić. Jestem cholernie szczęśliwa, że ojciec znalazł tak cudowną kobietę jak Sam. Nie ma lepszej dla niego. Wszyscy zgromadzeni ludzie poczęli bić brawo, wraz ze mną. Spojrzałam z uśmiechem na blondyna, który w odpowiedzi puścił mi oczko. Będę tęsknić za Danielem to wspaniały przyjaciel. Po kolei każdy podchodził do pary nowożeńców i składał im życzenia. Z Danielem zrobiliśmy to rano, więc teraz stałam z dala od tłumu, oparta o mur jednego z budynków.
-Pieprzony idiota. -Rzuciłam, a wzrok Daniela powędrował w kierunku, w którym ja też patrzyłam. Nie wyobrażam sobie jak bardzo przykro musiało być Sam, kiedy w jednym z najważniejszych dni z życia, nie towarzyszył jej syn. Ah przepraszam. Przecież dotarł. Zdecydowanie trochę za późno. Prychnęłam pod nosem, kiedy jego spojrzenie skrzyżowało się z moim. Wraz z rudowłosą kierował się w naszą stronę, więc przykleiłam sztuczny uśmiech do twarzy. -Andreas. -Powiedziałam.
-Rose. -Przytulił mnie do siebie. Zdecydowanie nie był to ten uścisk co kiedyś. Był oziębły i formalny. Kiwnął głową do Daniela, na co ten zmierzył go wzrokiem i odszedł w kierunku reszty gości weselnych. Szkoda, że ja muszę być miła. W końcu jesteśmy teraz rodziną.
-Cudownie wyglądasz, Ruth. -Sarknęłam. Dziewczyna jednak nie zauważyła mojej niechęci do niej. Narzeczona mojego brata mimo, że głupia to jak zwykle wyglądała perfekcyjnie. Życzę tej dwójce szczęścia. Oboje nie wiedzą czego chcą.
No i mamy koniec, którego zapewne nikt się nie spodziewał. Do zobaczenia w innych opowiadaniach. Buziaki.
CZYTASZ
Lost in love // ANDREAS WELLINGER
FanfictionRose to siedemnastolatka mieszkająca w Londynie. Ojciec dziewczyny po rozwodzie przeprowadził się do Monachium. A teraz Rose ma okazje przerwać ich siedmioletnią rozłąkę jadąc do niego na wakacje oraz jego ślub z Samanthą. Kogo tam pozna? Jak potocz...