Zanurzyłam się w najodleglejsze zakamarki mojej szafy, która swoją drogą stoi w kącie zaraz przy łóżku od dawien dawna, rzucając przy tym wszystkie możliwe, różnokolorowe bluzki tak, że wylądowały na podłodze. Przeklinałam sama siebie za to, że jednak nie wzięłam się za pakowanie ubrań nieco wcześniej.
-Tego szukasz? -odwróciłam głowę i spojrzałam na postać stojącą w progu. Kobieta uśmiechała się ciepło trzymając w ręce niebieskawy materiał.
-Taak -powiedziałam niemal rzucając się na sukienkę, którą przyniosła mi rodzicielka. Wrzuciłam jeszcze kilka rzeczy do walizki i stwierdziłam, że jestem już gotowa. Nawet nie zauważyłam kiedy rodzicielka opuściła pomieszczenie.
-Rose czekamy na Ciebie!-usłyszałam głos mamy i ocknęłam się z zamyślenia. Wzięłam w obie ręce uchwyty od walizek i zeszłam ze schodów. Pożegnałam się z domem i wsiadłam do samochodu ojczyma. Nie chciałam z nikim rozmawiać musiałam sobie dużo rzeczy przemyśleć. Sama.
Na lotnisku pożegnałam się ze swoimi najbliższymi i udałam się w stronę swojej bramki. Przeszłam odprawę i już po chwili siedziałam w samolocie na miękkim fotelu. Oparłam głowę o szybę i dałam sobie pozwolenie na odpłynięcie w krainę Morfeusza.
Chwilę spotkania z tatą wyobrażałam sobie od czasu kiedy zaprosił mnie na swój ślub. Nigdy wcześniej nawet nie pomyślałam o tym, że mogę go jeszcze kiedyś spotkać. Szczerzę mówiąc myślałam o tym, że już o mnie zapomniał. A co najważniejsze, że już mnie nie kocha. Myślałam o tym jaka jest jego narzeczona i jak zareaguje na mnie. Mam tylko nadzieje, że nie będzie to wyglądać jak w Kopciuszku. Tego bym nie przeżyła. Mnóstwo ludzi mijało mnie na lotnisku, jednak nigdzie nie zauważyłam taty. Raczej na pewno jestem w stanie go jeszcze rozpoznać.
-Panienka Evans?-stał przede mną wysoki, umięśniony mężczyzna. Trochę się przeraziłam, jednak zignorować go raczej nie mogłam. Byłoby to niegrzeczne. Jedno wiedziałam to nie był mój ojciec.
-T-tak -powiedziałam cicho, ale na tyle by mnie usłyszał. Nie spuszczałam wzroku z postaci przede mną.
-Nazywam się Dann mam Cie odwieść do posiadłości pana Jamesa. Mogę? -zapytał wskazując na moje walizki. Pokiwałam głową na zgodę. Podążałam za mężczyzną do czarnego terenowego samochodu. Zajęłam miejsce pasażera, zaraz koło kierowcy. Dann po chwili zrobił to samo zajmując miejsce kierowcy.
-Kim jesteś dla mojego ojca? -zapytałam przerywając cisze.
-Jego kierowcą, panienko.
-Mój ojciec ma własnego kierowce? -zapytałam, moja twarz nie kryła zdziwienia.
-Zgadza się. -już więcej się nie odezwałam. Oparłam głowę o okno i podziwiałam widoki za nim. Znowu myślałam nad moim spotkaniem z tatą. Jak teraz wygląda i czy bardzo się zmienił. W głębi serca mam nadzieję, że nadal jest tak samo kochanym człowiekiem jakim go zapamiętałam jako dziesięciolatka. Samochód zatrzymał się przed wielką bramą, jednak Dann nie wjechał do środka. Tłumaczył, że ma jeszcze kilka spraw do załatwienia. Zabrał moje walizki i ruszył w kierunku domu? Jeżeli to można tak nazwać. Ten dom miał się nijak do naszego w Londynie. Był chyba trzy razy większy. Podążałam za Dannem w kierunku budynku przyglądając się przy tym wszystkiemu dokładnie. Weszliśmy do środka.
-Więc jesteśmy. -uśmiechnął się do mnie lekko.- Pan Evans zaraz do panienki zejdzie. W tym czasie Amy poda Ci kolacje. -wskazał na drobną kobietę koło pięćdziesiątki, która pojawiła się nagle przy nas i na przywitanie uśmiechnęła się do mnie ciepło, co oczywiście odwzajemniłam -jakieś pytania? -kiwnęłam głową na znak, że nie. Zaraz po tym Dann zniknął gdzieś razem z moimi walizkami. Ja udałam się za Amy kuchni. Całe pomieszczenie było pomalowane na biało. Przy oknie prawdopodobnie na taras, stal stół z brązowego drewna z sześcioma krzesłami. Szafy były białe przyozdabiane drewnem w tym samym odcieniu co stół i krzesła. Usłyszałam znajomy śmiech za sobą. Tata. Odwróciłam się za siebie. Stał taki sam jak wtedy. Uśmiechnięty. Jego błękitna koszula doskonale pasowała do odcieniu jego oczu. Jego włosy brązowe już gdzie nie gdzie dopadł odcień szarości. Pobiegłam do niego i wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
-Świetnie Cie widzieć Rose. -tak tęskniłam za jego głosem.
-Ciebie też, nieźle wyglądasz jak na takiego staruszka. -usłyszałam za sobą śmiech kobiety. Momentalnie odkleiłam się od ojca. Była trochę wyższa ode mnie, czego sprawą były prawdopodobnie czarne szpilki. Miała blond włosy do ramion, lekko falowane. Brązowe oczy doskonale komponowały się z jej ciemną sukienką. Była bardzo ładna. Podeszłam bliżej żeby się przywitać.
-Dzień dobry, j-jestem Rosalie. -próbowałam się uśmiechać, tak aby nie było widać, że jestem zdenerwowana. Blondynka podeszła bliżej i przytuliła mnie do siebie.
-Samantha, ale mówi mi Sam. -powiedziała po chwili. Usiedliśmy razem do stołu po czym Amy podała nam kolacje. Śmialiśmy się i opowiadaliśmy z tatą różne historie z mojego dzieciństwa. Po kolacji Sam pokazała mi mój pokój. Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam piżamę i koło 23 odpłynęłam do krainy Morfeusza.Czy to normalne, że o godzinie 2:47 budzą mnie jakieś hałasy? Od jakiś 5 minut nie spałam, ponieważ hałas dobiegający za drzwi mojej sypialni mi na to nie pozwalał. Nie musiał być to włamywacz, tylko ktoś z mieszkańców domu, ale do cholery co on robił o tej godzinie? Postanowiłam chwycić pierwszą lepszą rzecz i udać się do miejsca, z którego dobiegły dźwięki. Szłam po cichu po schodach.
-Halo jest tu ktoś? -za ściany wyskoczyła jakąś postać. Mój krzyk rozniósł się echem po salonie.
-Ciiiii cicho bądź. Zwariowałaś? Chcesz wszystkich obudzić? -podbiegł do mnie kładąc swoją dłoń na mojej buzi, tak abym się uciszyła.
-Co ty tu robisz o..-spojrzałam na zegarek na ścianie, aby sprawdzić godzinę. -O 3 w nocy?
-Co ja tu robię? -chłopak podrapał się nerwowo w tył głowy -To raczej ja powinienem zapytać kim jesteś i co ty robisz w moim domu? -próbował być poważny -i po co Ci ta lampka?- Spojrzałam na przedmiot w mojej dłoni. Potem znowu na niego. Widząc jego minę sama zaczęłam się śmiać.
-Chciałam się bronić przed włamywaczami. -Wyszczerzyłam się do blondyna.- Rose Evans. -podałam mu dłoń, a on ją uścisnął.
-Córka Jamesa, czyli wszystko jasne. -no dla mnie tak nie do końca..- Ja jestem Andreas Wellinger. -kontynuował- twój nowy najlepszy i najprzystojniejszy brat. -Mogłam się domyślić. Jest nawet podobny do Sam.
-I najskromniejszy.
-Już mnie poznajesz.- uśmiechnął się po raz kolejny. Miał cudowny uśmiech. Dopiero teraz zorientowałam się, że nasze dłonie nadal tkwią w uścisku. Trochę się zmieszałam. Szybko wyswobodziłam dłoń z uścisku. Pożegnałam się z chłopakiem i wróciłam do łóżka, aby kontynuować sen. Jednak długo nie było dane mi zasnąć.
Cześć wam! Mam nadzieje, że ktoś w ogóle czyta :) Czekam na wasze opinie. Do zobaczenia :)
CZYTASZ
Lost in love // ANDREAS WELLINGER
FanficRose to siedemnastolatka mieszkająca w Londynie. Ojciec dziewczyny po rozwodzie przeprowadził się do Monachium. A teraz Rose ma okazje przerwać ich siedmioletnią rozłąkę jadąc do niego na wakacje oraz jego ślub z Samanthą. Kogo tam pozna? Jak potocz...