***Oczami Justina***
W momencie,kiedy poinformowali mnie,że będzie mnie odwiedzać jakaś pieprzona wolontariuszka,wyobrażałem sobie starą babę,która codziennie będzie mi wmawiać,jakie to narkotyki są straszne.
Jakież było moje zdziwienie,kiedy zobaczyłem na korytarzu seksowną nastolatkę.
Jednak ten ośrodek nie jest taki zły...
Mogliby mnie w nim zamknąć,byleby z nią w środku.
Oj,działoby się...
Usiadłem na łóżku,ponieważ uznałem za głupie stać w dalszym ciągu na środku pokoju,jak jakiś skończony idiota.
Tak swoją drogą,miły byłem dla niej,a to dziwne.Narkotyki musiały jeszcze działać.
Myślami wróciłem do spotkania z brunetką.Muszę przyznać,że zrobiła na mnie wrażenie.Jej postawa wobec świata i sposób odzywania się do mnie.Nie bała się,a mi to imponowało.Z drugiej jednak strony,nie będzie pozwalała mi ćpać.Zresztą,w dupie mam to,na co ona mi pozwoli,a na co nie.Jestem Justin Bieber,a Justin Bieber robi to,na co ma ochotę.
Jestem ciekawy,jak trzymają się beze mnie moi kumple.Pewnie się nawet nie zorientowali,że mnie zabrali.Oni nie trzeźwieją,a pod wpływem,nie dociera do nich nic.
Rozłożyłem się wygodnie na łóżku,układając ręce za głową.Przed oczami pojawił mi się obraz Bree,a w głowie usłyszałem jej słowa.
Ja wkurzyłem jej matkę ? W takim razie mogła to być tylko jedna osoba-moja kochana pani adwokat.
Coś tam wspominała o swojej córce,teraz wiem,że miała rację.Dziewczynka ma charakterek...
Tak swoją drogą,nie pieprzyłem jeszcze piętnastolatki.Będzie ciekawie...
***Oczami Bree***
Wyszłam z pokoju Justina,zamykając za sobą drzwi trochę głośniej,niż zamierzałam.Udałam się w stronę dobrze znanego mi gabinetu Joanny.Zapukałam parę razy w drzwi,a słysząc ciche "proszę",weszłam do środka.
-Usiądź,Bree.-pani dyrektor wskazała mi krzesło na przeciwko biurka.Wykonałam jej polecenie,kładąc torbę na kolanach.
-Postanowiłam się już zbierać,więc przyszłam do pani.-powiedziałam,patrząc na Joannę.
-Dobrze.-skinęła głową.-Powiedz mi,jakie jest twoje pierwsze wrażenie,jak chodzi o Justina.-zapytała,skupiając na mnie całą swoją uwagę.
-Wydaje się miły.-wzruszyłam ramionami.
-Nie zachowywał się dziwnie ? Nie był wredny,czy chamski w stosunku do ciebie ?-cały czas patrzyła mi prosto w oczy,aby uchwycić każdą moją reakcję,jednak ja miałam kłamanie wyćwiczone do perfekcji,a nie zamierzałam informować ją o tym,że Justin naćpał się parę godzin temu.Wtedy kompletnie nie miałby do mnie zaufania.
-Wszystko w porządku.-posłałam jej uspokajający uśmiech,aby moje słowa brzmiały bardziej realnie.
-Pamiętaj,że gdyby tylko coś się działo,masz się do mnie zwrócić.-popatrzyła na mnie surowo.
-Oczywiście.-przytaknęłam z entuzjazmem.-Jeśli mogę,będę się już zbierać.
-Tak,tak...-przytaknęła szybko,przeglądając coś w papierach.
-W takim razie dobranoc i do zobaczenia.-pożegnałam się i nie czekając na odpowiedź,opuściłam pokój,a następnie wyszłam z budynku.
Udałam się w kierunku parku,w którym umówiłam się z chłopakami.Zapewne dostane od nich serię pytań.No cóż,postaram się z tego jakoś wybrnąć.
Piętnaście minut później,siedziałam na naszej ławce,czekając na przyjaciół.W oddali zobaczyłam sylwetki trzech chłopaków,w których od razu rozpoznałam Jake'a,Nick'a i Mike'a.Pomachali mi,co od razu odwzajemniłam.
-Siema,mała.-rzucił Jake,pochodząc bliżej.Przytuliłam go na powitane,co chwilę później uczyniłam również z Nickiem i Mikiem.
-To gdzie idziemy ?-spytałam,wkładając ręce do kieszeni kurtki.
-Proponuję ten klub.-wskazał ręką na migające światła w oddali.
-Mi pasuje.-przytaknęłam głową,ruszając razem z chłopakami w stronę klubu.
Po niecałych pięciu minutach staliśmy pod drzwiami.Ochroniarz tylko popatrzył na nas przez chwilę,bez słowa wpuszczając nas do środka.
W środku dało się słyszeć głośną muzykę,wydobywającą się z,rozstawionych po całym pomieszczeniu,głośników.Zaczęłam kierować się w stronę baru.Zamówiłam sobie drinka,zajmując miejsce przy jednym ze stolików.Po chwili dołączyli do mnie przyjaciele.
-No to teraz powiedz,Bree.-zaczął Jake,uśmiechając się głupkowato.-W czym ci...a może wam,przeszkodziłem,kiedy do ciebie zadzwoniłem...?-wszyscy wpatrywali się we mnie,oczekując na odpowiedź.
-Chyba raczej uratowałeś...-mruknęłam pod nosem,sącząc swojego drinka.
Chłopaki parsknęli śmiechem,na co posłałam im karcące spojrzenie.
-A tak dokładniej,kochanie ?-cały czas powstrzymywali się od śmiechu.Przewróciłam oczami,biorąc kolejnego łyka mojego napoju.
-Miałam wczoraj to spotkanie w ośrodku uzależnień.-zaczęłam,a chłopcy skupili na mnie swój wzrok.-Mam pomóc jednemu chłopakowi skończyć z ćpaniem.-skróciłam historię.
Nagle chłopaki wybuchnęli głośnym śmiechem,a ja popatrzyłam na nich,unosząc pytająco brwi.
-Już rozumiemy,jak mu pomagałaś...-wydusił Jake prze kolejne napady śmiechu.
-No,to na pewno pomaga...-dodał Nick,a ja momentalnie uderzyłam się z otwartej dłoni w czoło.
-O Jezu.Nie tak...-sprostowałam,lecz do moich przyjaciół w tym momencie nie dotrze chyba nic.
-My już tam swoje wiemy...-prychnął Mike.
-Na prawdę macie mnie za zwykłą dziwkę !?-spytałam z niedowierzaniem.
Chłopaki uspokoili się momentalnie,patrząc na mnie przepraszającym wzrokiem.Kolejny raz przewróciłam oczami na ich dziecinność.
-A co z Austinem ?-spytał Mike.
-Dzwonił do mnie dzisiaj,przepraszał,mówił że mnie kocha,a na koniec wyzwał.Całe szczęście Justin go spławił.-chłopaki jak na zawołanie popatrzyli na mnie uważnie.
-Justin ?-Jake poruszył teatralnie brwiami.
-Tak.-wypięłam im język.
-A ile on ma lat ?-spytał Nick,a ja zastanawiałam się,czy powiedzieć prawdę,czy skłamąć.Zaraz znowu zaczną gadać o...a zresztą.Co mi tam...
-21.-odparłam,biorąc kolejnego łyka napoju.
Kątem oka widziałam,jak chłopaki z trudem powstrzymują się on śmiechu.
-No,to jego można wyleczyć tylko...-przerwał,pod wpływem mojego wzroku.-Nic nie mówiłem...-zrobił minę niewiniątka.
-Tylko,mała.Uważaj na siebie.Wiesz,co Austin potrafił robić pod wpływem narkotyków.Nie znasz tego Justina i nie wiesz,do czego jest zdolny.-pokiwałam ze zrozumieniem głową.
-Idę zamówić sobie drinka.Chcecie coś ?-spytałam po chwili,wstając od stolika.Chłopaki przecząco pokręcili głowami,pokazując swoje,jeszcze pełne,puszki z piwem.Udałam się więc w stronę baru,zdobywając uśmiechy wielu ludzi w moim otoczeniu.
*
Po kilku kolejnych drinkach byłam już na prawdę nieźle wstawiona.No dobrze.Powiedzmy sobie szczerze.Byłam nachlana w trzy dupy.Ledwo trzymałam się na nogach,cały czas zataczając się na boki.Moi przyjaciele nie wyglądali wcale dużo lepiej...
Siedziałam właśnie na jednym z krzeseł,śmiejąc się sama do siebie.W pewnym momencie podszedł do mnie wysoki brunet,wyglądający na jakieś 20 lat.
-Może zatańczymy,skarbie ?-zapytał,z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
Wstałam z krzesła,starając się utrzymać równowagę.Chłopak,którego imienia nawet nie znam,objął mnie od tyłu,prowadząc na parkiet.Z głośników leciała piosenka idealnie nadająca się do tańca.Nie mogłam jednak powiedzieć,co to był za utwór,przez zdecydowanie za dużą ilość alkoholu.Chłopak złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie.Zaczęłam poruszać się w rytm muzyki,ocierając tyłkiem o jego krocze.Chłopakowi zdecydowanie się to podobało,ponieważ jęczał prosto do mojego ucha.Przysunął mnie jeszcze bliżej,dociskając do swojego przyrodzenia.Po chwili obróciłam się twarzą do niego,zarzucając mu ręce na szyję.Nie przestałam jednak poruszać biodrami,sprawiając przy tym przyjemność mojemu partnerowi.Ponownie stanęłam do niego tyłem,ocierając się o jego krocze mocno i zdecydowanie.Chłopak trzymał ręce zaciśnięte na moich biodrach,a głowę schowaną w zagłębieniu mojej szyi,szepcząc mi do ucha słowa,których nie przyswajałam przez alkohol w mojej krwi.Właściwie to nic do mnie teraz nie docierało.Byłam jakby w innym świecie.Najlepsze było to,że jutro rano i tak nie będę nic pamiętała.
Po pewnym czasie znudził mi się taniec i postanowiłam wrócić do stolika.Odsunęłam się od chłopaka,jednak złapał mnie w talii,uniemożliwiając odejście.
-Idziemy na górę ?-szepnął mi do ucha,a przez całe moje ciało przeszły dreszcze.
-Nie,dzięki.-odparłam przez śmiech,starając się wyswobodzić z jego uścisku.
-Nie tak szybko,kotku.Chyba musimy coś dokończyć...-warknął prosto do mojego ucha.
Muszę przyznać,że w tamtym momencie przestraszyłam się,a z mojej krwi wyparowało przynajmniej pół promila alkoholu.
-Puść mnie.-powiedziałam łagodnie,starając się zachować równowagę.
-Oczywiście,ale jeszcze nie teraz...-objął mnie ramionami w talii i zaczął prowadzić w nieznanym mi kierunku.
-Powiedziałam,żebyś mnie zostawił.-mruknęłam już nieco głośniej,odwracając się przodem do niego.
Chłopak przyparł mnie do ściany i zaczął wkładać swoje ręce pod moją obcisłą bluzkę.
Nagle znalazł się przy nas Jake z mordem w oczach.
-Spierdalaj od niej.-warknął prosto w jego twarz.
Chłopak zaśmiał się kpiąco,zerkając na mnie.
-Może następnym razem lepiej pilnuj swojej laski.Jeszcze chwila,a bym ją przeleciał.-rzucił w kierunku Jake'a,odchodząc w stronę baru.
-Dziękuję...-powiedziałam powoli,nadal nie do końca kontaktując.
-Ty już dzisiaj lepiej nigdzie nie odchodź,mała.-Jake pokręcił głową z dezaprobatą,łapiąc mnie z rękę i ciągnąc w stronę stolika,przy którym siedzieli Nick i Mike.
*
Posiedzieliśmy w klubie jeszcze jakąś godzinę,kiedy postanowiliśmy się zbierać.Założyłam moją skórzaną kurtkę,a torbę przewiesiłam przez ramię.Kosztowało mnie to niesamowicie dużo wysiłku i skupienia.Po pijaku nawet najdrobniejsze czynności wydawały się niezwykle trudne i męczące.
Wyszliśmy z zatłoczonego klubu prosto na ciemną,opuszczoną uliczkę.Jestem niemalże pewna,że gdybym wracała teraz sama,źle by się to dla mnie skończyło.Wyobraźcie sobie taką sytuację : pijana piętnastolatka o północy w Detroit.Nie brzmi za ciekawie,prawda ?
-Idziemy do mnie.Moich starych nie ma.-poinformował Jake.
-Ale ja muszę wracać do domu,bo rodzice...-starałam się,aby to zdanie zabrzmiało w miarę logicznie,lecz język plątał mi się niemiłosiernie.
-Jesteś pewna,że chcesz się pokazać starym w takim stanie ? Słońce,jesteś nachlana w trzy dupy i ledwo trzymasz się na nogach.-wśród moich przyjaciół rozległ się szmer cichego śmiechu.
Założyłam ręce na piersi,udając obrażoną.
-Wcale nie jestem pijana,tylko...lekko wstawiona.-odparłam po chwili namysłu.
Tym razem,chłopcy nie próbowali pohamować swojego śmiechu.
-Nazwij to,jak chcesz,kochanie...-wydusił Mike.
Ruszyliśmy prosto uliczką,równoległą do parku.Po paru minutach marszu i gadaniu o głupotach,skręciliśmy w stronę opuszczonego parku,wchodząc do niego.Odwróciłam się przodem do chłopaków,idąc tyłem.Potykałam się oczywiście o każdy,leżący na drodze,patyk i kamień.
-Koniecznie musimy to wkrótce powtórzyć.-wydukałam,śmiejąc się sama do siebie.
-Coś mi się zdaje,że zmienisz zdanie,kiedy rano obudzisz się z cholernym bólem głowy...-zaśmiał się Jake.
-Przeżyję...-mruknęłam,cały czas śmiejąc się,jak skończona idiotka.
-Mała ? Kim był ten facet w klubie ?-spytał Jake,unosząc brwi.
-Nie mam pojęcia.Koleś przystawiał się do mnie,to poszłam z nim zatańczyć,a potem wyszło tak,że mu stanął,ale czy to moja wina...-przerwałam,czując silne ramiona,oplecione wokół mojej drobnej talli.
-Hej laleczko...-usłyszałam głos,tuż przy uchu.
Justin...
***Oczami Justina***
Nie miałem najmniejszego zamiaru przesiedzieć w tym pieprzonym ośrodku całego swojego życia.Jestem młody i moim celem jest się dobrze bawić.
Kiedy wszyscy poszli spać i zgasły ostatnie światła,wymknąłem się z budynku,wchodząc na słabo oświetloną uliczkę.Wyciągnąłem z kieszeni telefon i wybierając numer do kumpla,przyłożyłem komórkę do ucha.
-No siema,stary.-powitał mnie Dany.
-Fajnie,że się zainteresowałeś,gdzie jestem i co robię...-rzuciłem krótko,nieco rozbawiony całą tą sytuacją.
-Sorki,kochanie moje.Gdzie jesteś i co robisz ?-spytał,a ja momentalnie parsknąłem śmiechem.-Jestem w parku i czekam na ciebie.-odparłem obojętnym tonem.
-Będziemy za pięć minut.-rzucił pospiesznie,po czym zakończył połączenie.Zaśmiałem się pod nosem,chowając komórkę z powrotem do kieszeni.
Usiadłem na jednej z ławek,opierając się o jej oparcie.Po chwili spostrzegłem zbliżające się postacie.Od razu rozpoznałem w nich Dany'ego oraz Nate'a.
-Siema,stary.Gdzie byłeś,jak cię nie było ?-spytał z entuzjazmem Dany.
-Zamknęli mnie,kurwa,w jakimś ośrodku uzależnień.-mruknąłem,wkładając ręce do kieszeni.
Ruszyliśmy jedną z alejek w kierunku centrum miasta.
-Bieber na odwyku !?-krzyknął Nate.-Serio !? Ich pojebało ?-dodał,po czym wyciągnął z kieszeni skręta,podając mi go.Wyjąłem zapalniczkę i podpaliłem jego końcówkę.Już po chwili do moich płuc dotarła rozluźniająca moc marihuany.
-Na to wygląda...-odparłem,zgadzając się z kumplem.-Ale,jak widać,nie jest najgorzej.Wychodzę w nocy,nikt mnie nie widzi i...-urwałem,a na moje usta wkradł się łobuzerski uśmiech.W oddali zobaczyłem cztery postacie,idące w naszą stronę.Jedną z nich była...Bree.
-No i co,bo nie dokończyłeś.-przypomniał mi Dany.
Skinąłem głową w kierunku dziewczyny.
-I ona jest wolontariuszką,która ma mi pomóc wyjść z nałogu.
Chłopak spojrzel na Bree,a ja spostrzegłem,że na ich twarzach zaczyna kształtować się łobuzerski uśmiech.
-Kurwa ! Mnie też mogą zamknąć w jakimś jebanym ośrodku.
Cała nasza trójka zaśmiała się cicho.Przeniosłem wzrok na Bree,która szła tyłem,gadając coś do przyjaciół.Już z daleka widziałem,że była nieźle schlana.
Kurwa ! Czemu ci jej koledzy muszą za nią iść.
Gdyby była sama...
-Nie mam pojęcia.Koleś przystawiał się do mnie,to poszłam z nim zatańczyć,a potem wyszło tak,że mu stanął,ale czy to moja wina...-zaśmiałem się z jej doboru słów.
Tak,kochanie.Tylko i wyłącznie twoja wina...
Objąłem jej drobne ciało ramionami,kładąc głowę w zagłębieniu jej szyi.Skręta natomiast trzymałem między palcami prawej ręki.
-Hej,laleczko...-szepnąłem jej do ucha.
Dziewczyna powoli odwróciła się twarzą do mnie,uśmiechając się pod nosem.
Tak,była porządnie nachlana...
-Justin !-pisnęła,wtulając się we mnie.Objąłem ją ramionami,kładąc dłonie na jej tyłku.
Cudownie...
I pomyśleć,że poznaliśmy się trzy godziny temu...
Opowiem wam pewną historię...
Pewnego razu spotkały się dwa,ubóstwiane przez ludzi,przedmioty pożądania-marihuana i alkohol.Zakochały się w sobie od pierwszego wejrzenia-bez słów,bez zbędnych gestów.Pasowały do siebie niemal idealnie,tworząc wybuchową mieszankę.Alkohol-dobrze.Marihuana-w porządku.Lecz razem stanowiły coś o niezaprzeczalnie ogromnym efekcie.
Tak jest do dzisiaj-pijany i naćpany=niepokonany.
Istnieją również inne sytuacje,a my jesteśmy ich przykładem.
Ona-nachlana,ja-zjarany.
Lepiej nie zostawiać nas teraz samych...
-Widzę,maleńka,że potrafisz nieźle zaszaleć.-mruknąłem cicho,jednak tak,żeby wszyscy mnie usłyszeli.Dziewczyna oderwała się ode mnie,lecz ja nie wypuściłem jej ze swoich objęć.Za bardzo podobała mi się ta pozycja.
Tak przy okazji,dowiedziałem się,że Bree nosi koronkową bieliznę.
No co ? Miałem idealną okazję,żeby to "zbadać" swoimi dłońmi...
Nie bierzcie mnie za pedofila.Ta dziewczyna była po prostu cholernie gorąca i pociągająca...
-Ona tak sama,czy dosypaliście jej czegoś do drinka ?-zwróciłem się do jej przyjaciół.
-No coś ty ! Ona potrafi...-jeden z chłopaków posłał mi znaczące spojrzenie,na co zaśmiałem się pod nosem.
-Chce mi sie spać...-mruknęła brunetka,układając głowę na moim torsie.
-Idziemy do mnie ?-szepnąłem jej do ucha,łobuzersko się przy tym uśmiechając.
-Ej,ej ! Stary ! Nie tak szybko !-zaśmiał się jeden z jej przyjaciół.Od razu wyczułem,że również nie był trzeźwy,jednak nikt nie równał się z Bree.
-A szkoda...-westchnąłem,zatapiając twarz we włosach dziewczyny.Moi kumple prychnęli śmiechem,wyrzucając niedopałki skrętów.-W takim razie,widzimy się wkrótce...-szepnąłem jej do ucha.
Dziewczyna odsunęła się ode mnie.Jej wzrok był nieprzytomny,była teraz w innym świecie.Film urwał jej się zapewne kilka godzin temu,więc nie będzie pamiętać,jak zmacałem jej cholernie seksowny tyłeczek.
Na razie,może to i lepiej...
***Oczami Bree***
Doszliśmy do domu Jake'a niecałe pół godziny później.Pierwsze co zrobiłam po przekroczeniu progu,położyłam się na kanapie w salonie,rzucając torbę na podłogę.Chłopaki zaśmiali się z mojego obecnego stanu.Nagle w pokoju rozbrzmiał dźwięk dzwoniącego telefonu.Niechętnie zwlekłam się z kanapy i wyjęłam z torby komórkę.
-Halo ?-zaśmiałam się do słuchawki,nie patrząc nawet,kto wpadł na pomysł,żeby dzwonić do mnie o pierwszej w nocy.
-Bree ! Do jasnej cholery,gdzie ty jesteś !?-wrzasnęła do telefonu moja matka.No tak,teraz rozumiem,dlaczego wpadła na pomysł dzwonienia do mnie w środku nocy.
-Spokojnie...-wybełkotałam.-Przecież nic...
-Ty jesteś kompletnie pijana !-wrzasnęła,na co odsunęłam telefon od ucha.
-I co z tego...?-zaśmiałam się głupio.-Przecież jest cudownie !-zaćwierkałam wesoło,zakręcając kosmyk włosów na palcu.
-Bree ! Natychmiast wracaj do domu !-ponownie krzyknęła do telefony,na co przewróciłam oczami.Już miałam jej odpowiedzieć,kiedy Jake wyrwał mi telefon z ręki.
-Dobry wieczór,kochana pani !-przywitał się,wyraźnie nietrzeźwym głosem,na co wszyscy parsknęliśmy śmiechem.-Maleńka zostaje u mnie.A teraz dobranoc.Czas spać ! Słodkich snów !-zaćwierkał,bełkocząc,po czym rozłączył się,oddając mi telefon.
-Chce mi się spać.-poinformowałam wszystkich,po czym wstałam z kanapy i udałam się na górę.Weszłam do pierwszego lepszego pokoju,nie zwracając nawet uwagi na to,do kogo należał.Liczyło się to,że było w nim łóżko.Inne sprawy nie miały w tym momencie najmniejszego znaczenia.Zaczęłam powoli ściągać kurtkę,chustkę i buty,zostając w samej bluzce i rurkach.Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi,a do pokoju wszedł Jake,lekko zataczając się na boki.
-Daj mi jakąś koszulkę.-rzuciłam krótko,czując,jak moje powieki powoli się zamykają.
Chłopak podszedł do jednej z szuflad i wyciągnął z niej czarną bokserkę,podając mi ją.
-Dziękuję...-zdołałam wydukać.
Złapałam za guzik od swoich jeansów i odpięłam go,zsuwając z siebie spodnie.Czułam na sobie wzrok Jake'a,ale kogo by to w tej chwili obchodziło.
Chwyciłam za krawędzie bluzki,po czym ściągnęłam ją z siebie,zostając w samej bieliźnie.Wzięłam ubrania i przewiesiłam je przez oparcie obrotowego krzesła,stojącego po drugiej stronie pokoju.
Nagle poczułam ręce,oplatające moją talię i ciepły oddech,tuż przy uchu.
-Na pewno chce ci się spać...?-szepnął Jake,przyciągając mnie do swojego ciała.
-Tak.-prychnęłam,wyraźnie nie kontaktując,po czym wyswobodziłam się z jego uścisku i podeszłam do łóżka.Chwyciłam bokserkę chłopaka,zakładając ją na siebie,a następnie wsunęłam się pod kołdrę,nie zastanawiając się w ogóle nad tym,że zajęłam Jake'owi łóżko.
Do moich uszu doszedł cichy chichot bruneta,a następnie poczułam,jak wchodzi pod kołdrę z drugiej strony.
-Dobranoc,maleńka.-to ostatnie,co usłyszałam,ponieważ chwilę później,dryfowałam już w całkowicie innym świecie...
CZYTASZ
Pokochaj Mnie | J.B
FanfictionPewien szatyn przez przypadek zakocha się w pięknej brunetce. W drodze do ich szczęścia stoją jednak narkotyki...