#5

2.6K 72 0
                                    

Uchyliłam powoli jedną powiekę,po chwili dołączając drugą.Zamrugałam kilka razy,aby przyzwyczaić się do promieni słonecznych,wpadających przez okno.Po paru sekundach mój wzrok zaczął wyłapywać szczegóły otoczenia.
Pierwsze,co udało mi się zauważyć to to,że nie byłam przykryta swoją pościelą,co oznaczało,że nie leżałam w swoim łóżku,w nie swoim pokoju.Dopiero po chwili zorientowałam się,w jakiej pozycji się aktualnie znajduję.Otóż leżałam na Jake'u,a moje ręce spoczywały na jego umięśnionych ramionach.Próbowałam zmienić pozycję,lecz uniemożliwiały mi to dłonie bruneta,ułożone na moim tyłku.
O nie,Jake.Oberwiesz za to...
Ponownie starałam się wyswobodzić z jego objęć,lecz przyciągnął mnie do siebie stanowczo,nadal śpiąc.Przewróciłam teatralnie oczami,starając sobie przypomnieć jakiekolwiek wydarzenia z wczorajszego wieczoru,jednak bezskutecznie,ponieważ film urwał mi się zapewne po kilku drinkach.Dyskretnie zsunęłam z nas kołdrę.Chłopak leżał pode mną w samych bokserkach,natomiast ja w jakiejś bokserce i bieliźnie,
Hm,ciekawe...
Mam nadzieję,że między mną,a Jake'iem do niczego nie doszło.Chociaż z drugiej strony,obydwoje byliśmy pewnie nawaleni w trzy dupy,więc szczerze mówiąc,nie zdziwiłabym się zbytnio.
-Jake.-uniosłam się na łokciach,w dalszym ciągu leżąc na chłopaku.-Jake !-potrząsnęłam jego ramieniem,lecz nadal bezskutecznie.
Przyjrzałam się uważnie jego twarzy.Kilka czarnych,niesfornych kosmyków opadała na jego czoło,sprawiając,że jego włosy ułożyły się w tak zwany "artystyczny nieład".Miałam tylko nadzieję,że jego fryzura nie była spowodowana "nocnymi zabawami"...
Muszę przyznać,że wyglądał nawet słodko,gdy tak leżał.Przypatrywałam mu się w skupieniu,całkowicie zapominając,że praktycznie leżałam na nim okrakiem,stykając się z jego sporym "kolegą".
Pieprzyć to !
-Jake !-kolejny raz zwróciłam się do śpiącego bruneta,tym razem głośniej.
Chłopak zaczął powoli uchylać powieki,tak samo jak ja,przyzwyczajając się do światła dziennego.
-Hej maleńka.-uśmiechnął się łobuzersko.-Takie pobudki to ja lubię.-spojrzał na mnie znacząco,na co jedynie przewróciłam oczami.
-Nie mogę się ruszyć,ponieważ trzymasz mnie za tyłek,zboczeńcu...-spojrzałam na niego z dezaprobatą.
Chłopak zaśmiał się,specjalnie ściskając moje pośladki.Ja natomiast z premedytacją otarłam się o jego krocze.
Tak.Nasze relacje były na prawdę bliskie,dlatego nie chciałam ich zniszczyć seksem po pijaku.
To byłoby niezręczne...
Nagle usłyszeliśmy głosy na korytarzu,a chwilę później drzwi do sypialni Jake'a otworzyły się z impetem.Jak na zawołanie spojrzeliśmy w tamtą stronę,aby zobaczyć w progu...moją mamę.
No to pięknie.Mam przesrane...
Patrzyła to na mnie,to na Jake'a,a ja uświadomiłam sobie,że nadal na nim leżę.Zsunęłam się więc z niego,uśmiechając się słodko do mamy.
-Widzę,że w czymś przerwałam.-wypowiedziała każde słowo z takim jadem w głosie,na jaki tylko było ją stać.
-Przecież my nie...-nie dane było mi jednak skończyć.
-Masz pięć minut.Czekam w samochodzie.-rzuciła krótko.-A ty,młody człowieku,łapy z dala od mojej córki.-warknęła,po czym szybkim tempem wyszła z pokoju.
-No to przyznajcie się...-zaśmiał się Nick,który właśnie wszedł do pokoju.-W czym wam przeszkodziła ?-zacytował moją matkę.
Przewróciłam teatralnie oczami,rzucając w niego poduszką.
Serio ? Co ja mam z tymi poduszkami...Najpierw Justin,teraz Nick...
Wygrzebałam się spod kołdry,kierując się w stronę obrotowego krzesła.Chwyciłam swoje rurki i w szybkim tempie wsunęłam je na siebie,czując wzrok chłopaków na swoim ciele.Następnie wzięłam do ręki bluzkę,przewracając ją na drugą stronę.
-Na co czekacie ?-rzuciłam z rozdrażnieniem.-Odwróćcie się.
-Jakoś wczoraj ci to nie przeszkadzało.-Jake zrobił minę rozkapryszonego pięciolatka,zakładając ręce na piersi. 
Momentalnie odwróciłam się twarzą do niego.
-Co chcesz przez to powiedzieć !?-zapytałam w desperacji.-My chyba nie...
-Spokojnie.-zaśmiał się pod nosem,na co posłałam mu karcące spojrzenie.-Nie zrobiłbym ci tego...-zapewnił.-Chociaż niewiele brakowało...-szepnął do Nick'a,niestety na tyle głośno,że zdołałam to usłyszeć.
Pospiesznie ściągnęłam bokserkę chłopaka i założyłam na siebie bluzkę,a następnie kurtkę.
Zbiegłam po schodach,wpadając prosto na Mike'a.Chłopak trzymał w ręce tabletkę przeciwbólową i szklankę wody,którą właśnie miał połknąć.
Zgadza się,"miał",ponieważ wyprzedziłam go,wyrywając mu tabletki z ręki i popijając wodą.
-Ej !-posłałam mu najsłodszy uśmiech i pocałowałam w policzek na pożegnanie,po czym ruszyłam w stronę wyjścia z budynku.-Pozdrów swojego Justina !-krzyknął za mną,wprawiając mnie w kompletne osłupienie.Nie dane było mi jednak dokończyć tej rozmowy,ponieważ usłyszałam klakson samochodu.Przewróciłam oczami,opuszczając dom Jake'a i udając się do auta mamy.Otworzyłam drzwi,niepewnie wsiadając do środka.Kobieta odpaliła silnik i bez słowa ruszyła z podjazdu.
Całą drogę przejechałyśmy w milczeniu.To była tak zwana "cisza przed burzą"...Gdy zaparkowałyśmy przed naszym domem,bez słowa opuściła samochód,czekając,aż zrobię to samo.Dołączyłam do niej i razem weszłyśmy do budynku.Zdjęłam buty i jak najszybciej chciałam przedostać się do swojego pokoju,jednak zatrzymał mnie surowy głos ojca.
-A dokąd to,przepraszam ? Do salonu ! Musimy poważnie porozmawiać.-spuściłam głowę i nie kryjąc swojej niechęci,udałam się do pokoju.
Zajęłam miejsce na sofie i założyłam nogę na nogę,czekając na rodziców.
-Możesz nam to wszystko wytłumaczyć ?-zaczęła matka,wyraźnie starając się powstrzymać wybuch gniewu.
Wzruszyłam jedynie ramionami,nie odzywając się ani słowem.
-Spójrz na nas,jak do ciebie mówimy !-w pokoju rozbrzmiał głos ojca.
Niechętnie podniosłam wzrok,przenosząc go na rodziców.
-A co mam wam niby powiedzieć ?-spytałam bezczelnie.
Tak.Byłam typem osoby,która potrafiła postawić na swoim i nie dbała o kulturalny język.
-Innym tonem.-syknął ojciec.-Dlaczego nie wróciłaś wczoraj na noc ?
-Moja sprawa.-rzuciłam obojętnie.
-Zawsze kiedy nie wracałaś na noc mówiłaś nam gdzie idziesz.Czy to do koleżanki czy kończyłaś jakiś projekt do szkoły,a te...
Nie dałam im dokończyć,ponieważ parsknęłam ironicznym śmiechem.Wiem,że byłam wredna i wiem,że to moi rodzice,jednak byłam w tym momencie tak wkurwiona,że postanowiłam iść na całość.
W końcu,co miałam do stracenia.
-Wy na prawdę byliście tak naiwni,żeby w to wierzyć ?-spytałam kpiąco.
Rodzice wymienili między sobą znaczące spojrzenia,czym tylko mnie rozbawili.
-Co ty chcesz przez to powiedzieć...?-spytała moja matka.Po jej głosie mogłam poznać,że była na prawdę wkurwiona.
-Moja koleżanka miała na imię...Austin.-posłałam im słodkie spojrzenie,czym rozwścieczyłam ich jeszcze bardziej.Oni na prawdę nie cierpieli Austina.
Mój ojciec uderzył ręką w stół,a ja na prawdę starałam się nie wybuchnąć głośnym śmiechem.
-Co ty u niego robiłaś,do cholery jasnej !?-wrzasnęła moja mama,całkowicie wyprowadzona z równowagi.
-Na prawdę mam tłumaczyć wam takie rzeczy ?-uniosłam pytająco brwi,z bezczelnym uśmieszkiem na twarzy.
-Chyba nie chcesz powiedzieć że wy...
-Pieprzyliśmy się ?-przerwałam jej arogancko.-Tak,dokładnie.
Mój tata kolejny raz uderzył pięścią w stół,a mama złapała się za czoło.
-Co,zaskoczeni ? Nie sądziliście,że wasza mała córeczka może nie być już dziewicą ?-zrobiłam słodkie oczka.
-Dziecko ! Ty masz piętnaście lat ! Jesteś zdecydowanie za młoda na seks !-wrzasnął mój ojciec,doprowadzając mnie do kolejnego wybuchu śmiechem.
-Nie wydaje mi się.-pokręciłam z rozbawieniem głową.-A tak poza tym,miałam czternaście lat kiedy PIERWSZY raz się z nim bzykałam.-tak,kurwa.Byłam cholernie bezczelna,ale o to mi właśnie chodziło.Brakowało tylko jakiegoś punktu kulminacyjnego.Może przyjdzie z czasem...
Widziałam,że moi rodzice toczyli w środku walkę,zastanawiając się,czy nie powinni mnie w tym momencie zabić.
-Ty się zachowujesz jak zwykła dziwka ! Pieprzysz się z Austinem,a teraz znajduję cię w bardzo dwuznacznej pozycji z Jake'iem ! Może z nim też uprawiałaś seks !?-wrzasnęła na mnie moja rodzicielka.
-Nie pamiętam...-prychnęłam kpiąco,odpowiadając zgodnie z prawdą.
-Co to,kurwa,znaczy,że nie pamiętasz !?-ryknął ojciec.
-Nachlana byłam.-wzruszyłam ramionami.
-Może każdemu dupy dajesz !?
Założyłam nogę na nogę,wpatrując się w swoje paznokcie.
-Tak poza tym,to się nazywa zdrada,moja droga.-wtrąciła mama,wskazując na mnie palcem.
-Nikogo nie zdradziłam ! Poza tym,nie jestem już z Austinem...
-To oznacza,że teraz możesz pieprzyć się na prawo i lewo,tak !?-tata prychnął ironicznie.
-Może...-odparłam bezczelnie.
-Nie ! Zrobiłaś się tak arogancka,jak za przeproszeniem ten pieprzony Justin Bieber !
I to było to !
Wybuchnęłam głośnym śmiechem,nie potrafiąc go nawet pohamować.
-I co ciebie tak śmieszy,do jasnej cholery !?
-No wiecie...-zaczęłam powoli.-Dla mnie był bardzo...miły...-parsknęłam śmiechem.
Miny moich rodziców były po prostu bezcenne.Mogłabym tak siedzieć i wpatrywać się w nie kilka godzin.
-A tak przy okazji...-na mojej twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek,ponieważ poczułam,że to właśnie jest ten moment kulminacyjny.-Justin ma zajebiste tatuaże...pod koszulką.-dodałam,po czym pospiesznie wstałam z kanapy i pobiegłam do swojego pokoju.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi,wybuchając śmiechem.Wiedziałam,że będę miała przez to przesrane,jednak było warto.Chyba nigdy tego nie zapomnę...
-Bree !-rozległ się donośny głos ojca.-Natychmiast zejdź na dół !
-Nie chce mi się !-odparłam,niczym pięcioletnie dziecko.
Już po chwili usłyszałam odgłos kroków na schodach.Drzwi od mojego pokoju otworzyły się z impetem,ukazując rozwścieczonych rodziców.
-Skąd znasz Biebera !?-krzyknęła moja kochana mamusia,zakładając ręce na piersi.
-To moja sprawa.-odparłam bezczelnie.
-Nie będziesz się spotykać z tym kryminalistą ! Może jemu też do łóżka wskoczyłaś !?
Zaśmiałam się pod nosem,siadając na łóżku.
-Będę robiła to,co mi się podoba,a wy nie będziecie wpieprzać się w moje życie.
I w tym momencie mój ojciec uniósł rękę i uderzył mnie w twarz.Spojrzałam na niego z niedowierzaniem,jak i rozwścieczeniem.
-To dziwne...-udałam,że intensywnie nad czymś myślę.-Wiecie dlaczego zerwałam z Austinem ?-spytałam,chociaż i tak wiedziałam,że nie mieli zielonego pojęcia.-Właśnie dlatego,że mnie uderzył...-wysyczałam im prosto w twarz.-Co za zbieg okoliczności...-rzuciłam w ich kierunku,zamykając się w łazience.Nie miałam najmniejszego zamiaru siedzieć tam z nimi i kontynuować tej rozmowy.
-Masz szlaban na tydzień !-krzyknął ojciec,po czym razem z matką wyszli z pokoju,zatrzaskując za sobą drzwi.
Podeszłam do umywalki i oparłam się o nią,patrząc w swoje odbicie w lustrze.Na moim policzku widniał duży,czerwony ślad.Podejrzewam,że z czasem zamieni się w siniaka.
Austin uderzył mnie mocniej,lecz i tak nie zrobiło to na mnie wrażenia.Z ojcem jest tak samo-nie spodziewałam się tego po nim,lecz nie mam najmniejszego zamiaru rozpaczać z tego powodu.
Różnica była tylko w tym,że siniaka,którego zrobił mi Austin,zakryłam jakimś podkładem,natomiast tego nie miałam zamiaru niczym maskować.Niech świat zobaczy,do czego zdolny jest mój tatuś.
A co do szlabanu,oni są chyba śmieszni,jeśli myślą,że przez tydzień będę siedziała w domu.
Co to,to nie...
Wyszłam z łazienki,zamykając za sobą drzwi.Podeszłam do szafy,z której wyciągnęłam bardzo obcisłe rurki,a do tego dopasowaną bluzkę z dużym dekoltem.Z szuflady natomiast wyjęłam różową,koronkową bieliznę,udając się z przyszykowanymi ubraniami z powrotem do łazienki.Rozebrałam się i weszłam pod prysznic,oblewając swoje ciało chłodną wodą.Wtarłam w siebie żel pod prysznic o zapachu owoców leśnych,a następnie spłukałam go,wychodząc z pod prysznica.Wytarłam się różowym,puchowym ręcznikiem i podeszłam do półki z moimi ubraniami.Mój wzrok wylądował na koronkowej bieliźnie,którą dostałam od Austina na urodziny.Zaśmiałam się pod nosem,na wspomnienie jego miny,kiedy mnie w tym zobaczył.Jego oczy świeciły i o mało co nie wypadły z orbit.Od razu się na mnie "rzucił",reszty chyba nie muszę mówić...
Faceci...
Założyłam na siebie ubrania,po czym wyszłam z łazienki.Podniosłam z podłogi torbę i włożyłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy.Wyjęłam z szafy krótką,skórzaną kurtkę oraz moje ulubione buty za kostkę.Podeszłam do drzwi i zamknęłam je na klucz,na wypadek,gdyby rodzicom zachciało się mnie odwiedzić.
Otworzyłam balkon,wychodząc na niego,a następnie podeszłam do balustrady,przechodząc przez nią.Zeskoczyłam na trawę i od razu ukucnęłam,aby przypadkiem rodzice mnie nie zobaczyli.Chwilę później przeszłam przez bramkę,oddychając z ulgą,ponieważ nikt mnie już teraz nie zatrzyma.
Wyjęłam z torby komórkę,aby sprawdzić godzinę.Mój zegarek wskazywał siedemnastą trzydzieści.
Cholera ! O której ja się dzisiaj obudziłam !?
Udałam się w stronę parku,w którym jak zwykle na ławkach siedziało pełno ćpunów.I murzyni i biali-po prostu wszyscy.
Szłam wąską alejką,czując na sobie wzrok facetów.W duchu modliłam się,aby nie spotkać teraz Austina.Nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
Po około pół godziny doszłam w końcu do ośrodka uzależnień.
Tak.Postanowiłam odwiedzić Justina.Z jednej strony,byłam wolontariuszką i to było moim zadaniem.Z drugiej jednak,chciałam jeszcze bardziej wkurzyć rodziców.
Tak,wiem.Jestem wredna.
Otworzyłam szklane drzwi budynku,wchodząc do pustego pomieszczenia.Ani jednej żywej duszy.
-Bree !-do moich uszu doszedł dźwięk głosu Joanny.Odwróciłam się więc w jej kierunku,posyłając promienny uśmiech.
-Dzień dobry.-przywitałam się grzecznie.Co jak co,ale na niej chciałam zrobić dobre wrażenie.
-Widzę,że przyszłaś odwiedzić Justina,mam rację ?-spytała,zerkając na zegarek.
-Zgadza się.-uśmiechnęłam się słodko.-Jest u siebie ?
Joanna jedynie skinęła głową,kiedy w pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk dzwoniącego telefonu.Posłała mi przepraszające spojrzenie,odbierając połączenie.
Cieszyłam się,że nasza rozmowa dobiegła końca, zanim Joanna mogłaby zobaczyć siniaka na moim lewym policzku.Zaraz zaczęłyby się pytania z serii kto mi to zrobił i tym podobne.
Udałam się w stronę pokoju Justina.Stanęłam przed drzwiami,cicho pukając.Do moich uszu doszło słówko "proszę",więc nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka.
-Nie przeszkadzam ?-rzuciłam na dzień dobry.
-Ty nigdy,słonko.-odparł ze szczerym uśmiechem na twarzy.
-Widzę,że znowu masz dobry humor...-spojrzałam na niego sceptycznie,ponieważ oznaczał to,że niedawno się naćpał.
-To chyba dobrze...-posłał mi łobuzerski uśmiech.
Nagle wyraz jego twarzy zmienił się o 180 stopni.Spoważniał,a jego oczy pociemniały.Podniósł się łóżka,podchodząc do mnie.Wzrok cały czas wbity miał w mój policzek.Stanął dosłownie parę centymetrów ode mnie,podnosząc dłonią moją brodę,aby mieć lepszy widok na zaczerwienione miejsce.
-Kto ci to zrobił ?-syknął przez zaciśnięte zęby.-Jeśli to ten twój były...
-Nie,to nie Austin.-uspokoiłam go.
-Jeden z tych twoich przyjaciół ?-drążył temat.
-Nie,no coś ty...
-Więc pytam się kto ?-przysunął się do mnie jeszcze bliżej,patrząc mi prosto w oczy.
-Mój kochany tatuś.-rzuciłam sarkastycznie.
Między nami nastała chwilowa cisza,podczas której Justina wzrok wbity był w mój policzek.
-Zabiję gnoja...-w jego głosie dało się słyszeć nutę desperacji.Położył ręce na karku i odetchnął głęboko.
-Justin,uspokój się.Sprowokowałam go.-ponownie zbliżyłam się do Justina.
-Ale to go,kurwa,nie usprawiedliwia !
-Wiem,ale szczerze mówiąc,nic sobie z tego nie robię.To nie boli-ani psychicznie,ani fizycznie.Daj spokój,to nic nie da...
Chłopak usiadł na łóżku,opierając łokcie o kolana.Widziałam,że zaczął się uspokajać,co uspokoiło również mnie.Nie chciałam,aby z mojego powodu pakował się w kolejne gówno.W ogóle nie chciałam,żeby pakował się w kłopoty.
Zdjęłam z siebie kurtkę,wieszając ją na oparciu krzesła.Justin przeniósł na mnie wzrok,oblizując wargi.Błądził oczami po całym moim ciele,przygryzając wargę.
Mówiłam już,że ta bluzka bardzo dobrze eksponowała mój pełny biust...?
Chłopak potrząsnął głową,uśmiechając się łobuzersko.
-To czym go tak sprowokowałaś ?-uniósł pytająco brwi.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech,na wspomnienie rozmowy z rodzicami.Może to idiotyczne,ale to dało mi pewnego rodzaju cholerną satysfakcję.
-Długa historia...-zaśmiałam się,kręcąc głową.
-Mamy czas.-wzruszył ramionami.
Nagle na jego ustach pojawił się łobuzerski uśmieszek.
-Może ma to coś wspólnego ze wczorajszym wieczorem i dzisiejszą nocą.-moje źrenice rozszerzyły się nienaturalnie.-Potrafisz zaszaleć,maleńka.-popatrzył na mnie z podziwem.
Ja natomiast wpatrywałam się w niego z otwartymi ustami,starając się przyswoić to,co przed chwilą powiedział.
-Zamknij usta,kochanie,bo zrobię się zbyt napalony.-oblizał wargi,uśmiechając się cwaniacko.
A ja cały czas wpatrywałam się w niego,jakby miał siedem głów.
-Skąd...-zaczęłam,kręcąc głową z niedowierzaniem.
-Podejrzewałem,że urwał ci się film...
-Justin ! Ty mi wytłumacz,skąd wiesz o...-posłałam mu znaczące spojrzenie.
-Spotkaliśmy się wczoraj w parku jak wracałaś z tymi frajerami i...
-Nie nazywaj ich tak.-posłałam mu karcące spojrzenie,na co uniósł ręce w obronnym geście.
-Akurat szedłem z kumplami przez park i...tak wyszło,że się spotkaliśmy.-badałam go wzrokiem,czy aby na pewno mówi prawdę.Sama nie mogłam nic na ten temat powiedzieć,ponieważ w mojej pamięci wyryła się gigantyczna dziura,obejmująca wczorajszą noc.-A tak poza tym,dowiedziałem się,że nosisz koronkową bieliznę.Idealnie...-posłał mi cwany uśmiech,natomiast mnie kompletnie zatkało.
Szatyn miał ze mnie niezły ubaw,co chwilę wybuchając śmiechem.Wpatrywałam się niego,trzykrotnie rozszerzonymi źrenicami,nie poruszając się ani o centymetr.W głowie cały czas analizowałam jego słowa,które nie chciały dotrzeć do mojego mózgu.Jakby jakaś wewnętrzna bariera stanęła im na drodze...
Pokręciłam głową z niedowierzaniem,uśmiechając się pod nosem.Był to jednak uśmiech z serii "chyba sobie ze mnie jaja robisz".
Tak,nie potrafię tego inaczej nazwać.
Nagle zerwałam się z krzesła,spoglądając na niego z rozbawieniem.Chwyciłam pierwszą-lepszą poduszkę i rzuciłam nią w Justina.
-Ty jebany idioto !-wybuchnęłam śmiechem,chociaż sama nie wiedziałam do końca dlaczego.Chyba uznałam,że nic innego mi nie pozostało...
-Powiem ci szczerze,że cholernie mnie to pociąga.Jeszcze tylko pozbyć się tych ubranek...-szatyn nie przestawał się śmiać.Momentalnie zeskoczył z łóżka,abym nie mogła go dorwać.Przeszedł na drugą stronę pokoju,uśmiechając się do mnie bezczelnie.
-Pożałujesz,że się urodziłeś,Bieber...-starałam się brzmieć groźnie,lecz tak na prawdę,miałam ogromną ochotę wybuchnąć śmiechem.
-Tylko na to czekam,skarbie !-rzucił,rozbawiony moimi groźbami.
Już miałam kolejny raz rzucić w niego poduszką,którą trzymałam w ręce,kiedy poczułam,że chłopak wyrwał mi przedmiot i przerzucił mnie sobie przez plecy.
-Justin,idioto ! Puszczaj mnie !-pisnęłam przez śmiech,uderzając swoimi drobnymi piąstkami w jego umięśnione ciało.
W odpowiedzi usłyszałam jedynie śmiech szatyna i poczułam jedną z jego rąk na moim tyłku.
-Puszczaj mnie,zboczeńcu !-kolejny raz pisnęłam i kolejny raz otrzymałam w odpowiedzi chichot.
Nagle chłopak położył mnie na łóżku i umieszczając moje ręce za głową,zawisł nade mną,napierając swoim ciałem na moje.
-I kto jest teraz górą,kochanie ?-warknął seksownie,tuż przy moim uchu.

Pokochaj Mnie | J.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz