Rozdział 21

3.9K 210 10
                                    

Kiedy ja i Toby zauważyliśmy Aarona, wchodzącego do poczekalni, natychmiast wstaliśmy, czekając, aż coś powie. Tylko on wiedział, co z Kat.

— Kula przeszła na wylot. Zszyli ją, ale musieli uśpić, więc kilka godzin będzie nieprzytomna. — zrelacjonował. Na jego twarzy widoczne było zmęczenie i zmartwienie ostatnich kilku godzin.

— Ale... nic jej nie będzie? — głos mojego przyjaciela lekko drżał.

Mogłam się tylko domyślać, co tak naprawdę przechodzi i może jestem w tej chwili suką, ale cieszyłam się, że Aaron stoi przede mną cały i zdrowy. Nie chciałabym zobaczyć go w szpitalnym łóżku. Strach o Kat był wystarczająco paraliżujący.

— Lekarz powiedział, że z tego wyjdzie. Za kilka dni, po obudzeniu i obserwacji, wypuszczą ją do domu.

Spojrzałam jeszcze raz na Toby'ego. Usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach. Było mi go żal, więc usiadłam obok i objęłam go. Nie musiałam długo czekać, aby odwzajemnił uścisk. Czułam, że potrzebuje tego, więc siedziałam tak bez słowa, dopóki lekko się nie odsunął.

— Powinniście wracać. Zostanę tu, dopóki się nie obudzi.

Nie chciałam go zostawiać, ale wiedziałam jednocześnie, że ma rację. Musieliśmy jak najszybciej się dowiedzieć, co się dzieje.

— Dzwoń, jakby coś się zmieniło. Cokolwiek. — dałam nacisk na ostatnie słowo, na co tylko kiwnął smutno.

— Wszystko będzie dobrze, młody. — Aaron także uściskał młodszego White'a. — Jakby lekarz o coś pytał, to powiedziałem, że jesteś jej narzeczonym.

— Dzięki.

W milczeniu wyszliśmy ze szpitala i skierowaliśmy się na parking. Aaron zaprowadził mnie do samochodu i otworzył drzwi pasażera. Byłam zmęczona, ale wiedziałam, że nie szybko spotkam się ze swoim ukochanym łóżkiem. Podziękowałam cicho i usadowiłam się na siedzeniu. Po kilku sekundach i chłopak zajął swoje miejsce, po czym ruszyliśmy.

Oparłam głowę o zagłówek, walcząc z opadającymi powiekami. Czułam, jak szczypią mnie oczy, co było u mnie charakterystyczne dla braku snu.

— Prześpij się. — poczułam ciepłą dłoń blondyna na swoim udzie. Spojrzałam w tamto miejsce i usiadłam prosto.

— Dam radę.

Aaron tylko westchnął, ale nic nie powiedział. Położyłam dłoń na jego i splotłam nasze palce.

— Przez chwilę myślałam, że znowu cię straciłam. — szepnęłam. Poczułam jego wzrok na sobie, ale nadal wpatrywałam się w nasze połączone dłonie. — Nie przeżyłabym ponownej straty ciebie albo któregokolwiek z was.

Nie mogłam powstrzymać łzy, która powoli spłynęła po moim policzku.

— Emily, spójrz na mnie. Podniosłam wzrok i zauważyłam, że stoimy na poboczu. Następnie mój wzrok spoczął na Aaronie. — Nikogo nie straciłaś i już nie stracisz. Wyjdziemy z tego wszyscy razem. — swoją lewą dłoń ułożył delikatnie na moim policzku. — Pamiętasz, jak byliśmy przy urwisku? — skinęłam ledwie zauważalnie głową. — Powiedziałaś wtedy, że chciałabyś się spotkać z tymi wszystkimi ludźmi za piętnaście lat. Doczekasz tego, zobaczysz.

Rozpłakałam się na dobre. Aaron nachylił się jeszcze bardziej i przytulił mnie. Moczyłam mu koszulkę, zaciskając dłonie na jego kurtce. Potrzebowałam go jak powietrza i zdążyłam się już przekonać, że moje życie bez niego i reszty mojej zwariowanej rodziny jest do bani. Przysięgłam sobie, że nie dopuszczę do tego, żebym znowu ich straciła, nawet gdybym miała sama zginąć.

Kochać wroga: Nowe początkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz