Rozdział 6

4.9K 269 21
                                    

— Masz coś?

— Pytasz o to pięćdziesiąty raz. — odparł, ze stoickim spokojem, Trevor.

— Nie prawda! — zaprzeczyłam natychmiast, stając za jego plecami i zaglądając mu przez ramię. Obdarował mnie znudzonym spojrzeniem, po czym znowu odwrócił głowę w stronę ekranu laptopa.

— Wszystko gra?

Odwróciliśmy się oboje w stronę drzwi, przez które zaglądała Ashley. Z wiadomych powodów nie mogliśmy jej powiedzieć, co się dzieje, więc siedzieliśmy zamknięci w mojej sypialni.

— Tak. — odparł beznamiętnie brunet.

Spojrzałam ponownie w stronę dziewczyny i zauważyłam, jak przez jej oczy przemyka się smutek. Szybko jednak zniknęła mi z pola widzenia, zamykając za sobą drzwi.

Usiadłam na krześle obok biurka, przy którym urzędował Trevor, zastanawiając się nad całą sytuacją. Gdy postawiłam się w sytuacji dziewczyny, poczułam się, jak idiotka. Miałam z Trevorem swoją tajemnicę, więc w każdej chwili, gdy pytałam, czy może znalazł jakieś nowe informacje o moich przyjaciołach, prosiłam go na osobności. Ashley musiała czuć się wtedy okropnie. Nie wiedziała kompletnie, co jest grane, a gdybym była na jej miejscu i jakaś laska spędzałaby czas z Aaronem, zamknięta z nim jednym w pokoju, pozabijałabym chyba ich oboje. Ashley za to przyjmowała wszystko na klatę i starała się, aby nikt nie zauważył, jaki ból jej to sprawia.

— Pogadam z nią. — zaproponowałam, przerywając ciszę, jaka między nami zapanowała po wyjściu brunetki. Trevor spojrzał na mnie, nie rozumiejąc, o co mi chodzi. — Widziałeś Ashley? Nie wiadomo, co sobie pomyślała. — wyjaśniłam.

— O czym ty mówisz?

— Taak, faceci. — westchnęłam.

Wstałam z krzesła i wyszłam z pokoju. Szukałam dziewczyny w kuchni, ale tam jej nie było, podobnie też jak w salonie. Delikatnie zapukałam więc do jej sypialni, po czym powoli uchyliłam drzwi. Zastałam ją w chwili, gdy próbowała ukryć łzy, wypływające powoli z jej oczu. Zrobiło mi się okropnie przykro. Miałam ochotę trzasnąć się w ten swój głupi łeb, żeby zaczął wreszcie myśleć.

— Potrzebujesz czegoś? — zapytała, wstając z łóżka i poprawiając włosy, jakby nic się nie stało. Fakt, że nie spojrzała mi w oczy, mówił jednak sam za siebie.

— Przepraszam, Ashley. — zaczęłam. — Wiem, jak to wygląda, ale mnie i Trevora nic nie łączy. — mój głos zabrzmiał trochę jak błaganie. Okropnie się bałam, że mi nie uwierzy i oboje nas wyrzuci. Pal licho, że nie miałabym, gdzie zamieszkać. Najbardziej się bałam, że mogłabym zniszczyć tak świetnie dobraną parę.

— Ufam mu, Emily. — skwitowała spokojnie.

— Przecież widzę, że płaczesz. — podeszłam do niej i ją przytuliłam. Nie od razu odwzajemniła gest, ale po chwili to zrobiła. — Trevor mi tylko pomaga. Nie chcemy cię w to mieszać, więc ci nie powiem w czym, ale... — odsunęłam się lekko, aby móc spojrzeć jej w oczy. — W moim życiu jest już chłopak. Kocham go jak wariatka, mimo że potrafi mnie wkurwić jak nikt. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić życia bez niego i jeśli dobrze pójdzie, to już niedługo znowu go zobaczę. Wszystko zależy od tego, czy Trevor znajdzie pewne informacje.

— Ja naprawdę mu ufam, Emilly... i tobie też. Ale od kiedy wróciłaś pobita on... troszczy się o ciebie i spędzacie ze sobą tyle czasu... — myślałam, że zaraz umrę, gdy głos się jej załamał przez szloch, cisnący się na jej usta.

— Przepraszam, Ashley. — niechciana łza wypłynęła z mojego oka. — Przepraszam, że w ogóle dopuściłam do sytuacji, że czujesz się zazdrosna. Tyle dla mnie zrobiliście, a ja się odwdzięczam w ten sposób.

Kochać wroga: Nowe początkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz