2/3
Kolejny już raz stanęliśmy przed budynkiem komisariatu. Szczerze powiedziawszy, nigdy nie sądziłam, że tak często będę odwiedzała to miejsce.
Brown wszystko nam wyjaśnił. Znalazł powód, dla którego mógł przesłuchać Chapmana jako świadka w jednej z jego spraw. Problem leżał jeszcze w tym, że Chapman mógł powiedzieć komuś, że Brown nas tam wprowadził. Obmyśliliśmy plan, aby zamknąć mu gębę, ale nie byliśmy pewni, czy zadziała. Po tym, co o nim słyszałam od Mike'a, martwiłam się, że nie pójdzie na współpracę z nami. Musieliśmy jednak zaryzykować.
— Jest jeszcze jedna rzecz. — zakomunikował nam Brown, gdy mieliśmy już wychodzić. — Mogę zabrać tylko dwoje.
Razem ze mną i Aaronem przyjechała oczywiście reszta towarzystwa, jakżeby inaczej. Musieliśmy jednak się zastanowić, kto się zobaczy z ojcem naszego przyjaciela.
Wszyscy zgodnie stwierdzili, że ja tam muszę być. Drugą osobą miała być Liv, Dan lub Harry ze węglu na fakt, że najlepiej znali Mike'a, a Liv także Brook. Ostatecznie jednak wyszło na to, że to ja z Aaronem towarzyszyliśmy policjantowi, aby dać szansę osobie, która pochodziła z innego środowiska niż my wszyscy.
Zeszliśmy we trójkę na najniższe piętro. Korytarz, którym szliśmy, pełen był drzwi. Każde były grube i oprócz niewielkiej kraty na wysokości głowy, nie było kontaktu z osobami siedzącymi w celi. Nie chciałabym się tam dostać. Idąc te kilka sekund przez ich więzienie, doszłam do wniosku, że zwariowałabym ciągle sama w zamkniętym pomieszczeniu.
W końcu natrafiliśmy na jakiegoś strażnika. Brown przywitał się z nim jak ze starym przyjacielem i poprosił o dostęp do celi Charlesa Chapmana.
— A oni? — mężczyzna kiwnął na nas głową. Widać było, że jest nieufny co do nowych.
— Moi praktykanci. — Brown spojrzał na nas z szyderczym uśmieszkiem. — Więcej z nimi kłopotu niż pożytku, ale góra zadecydowała i nie miałem wyjścia.
— Znam to. Z górą nie ma dyskusji, bo cię wywalą i po twojej karierze. — prychnął zdenerwowany mężczyzna. — Współczuję, Rich. — poklepał go po ramieniu ze zbolałą miną, a na nas spojrzał spod byka. Zignorowaliśmy to.
Charles Chapman na prośbę Browna został „przetransportowany" ze swojej celi do sali przesłuchań. Nie była wielka i składała się ze stolika i dwóch krzeseł. Mężczyzna, na oko pięćdziesięcioletni, został wprowadzony do pomieszczenia przez jakiegoś strażnika. Przypiął jego kajdanki do specjalnej metalowej rury, przymocowanej do stolika i zostawił nas samych. Widziałam, jak dokładnie analizuje nasze twarze, widocznie zaskoczony.
— O co tu chodzi? — zapytał dość spokojnym, powiedziałabym nawet, że grzecznym tonem. Zachowywał pozory, jak na polityka przystało.
— Zaczynajcie. — zwrócił się do nas Brown. Zostawił nam wolną rękę, a ja nie miałam pojęcia, od czego zacząć.
— Prawdopodobnie nie zna nas pan. — zaczęłam, starając się znaleźć w głowie odpowiednie słowa. — Znałam pana syna — Mike'a. Był moim przyjacielem.
Twarz polityka nagle zmieniła swój wyraz. Wcześniej stężała i jak najbardziej profesjonalna, teraz okazała smutek i zmartwienie.
— Znałaś. — zauważył ponuro. — Czyli nie żyje.
— Nie wiedział pan? — wtrącił zaskoczony blondyn. Sama nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.
— Po co tu przyszliście i kim jesteście? — tym razem nie zachowywał już swojego wyuczonego savoir— vivre'u.
CZYTASZ
Kochać wroga: Nowe początki
Teen FictionTO JEST DRUGA CZĘŚĆ KSIĄŻKI "KOCHAĆ WROGA: ZŁAMANE ZASADY Oddać życie za przyjaciół i żyć, gdy oni zginęli. Cieszyć się na widok osoby, która zdradziła. Poznać tajemnice rozwiązanych zagadek. Spotkać martwych. Posiadać rywali, których się zniszcz...