Rozdział 36

3K 165 16
                                    

Nie, nie omineliście żadnego rozdziału ;)

Nadszedł dzień, którego tak bardzo się bałam. Zostałam sama i pozostało mi już tylko i wyłącznie jedno: błagać Pareza o litość.

Dowiedziałam się o wyścigach i nie zastanawiałam się ani chwili. To była moja jedyna możliwość. Wsiadłam więc w samochód i ruszyłam w miejsce, w którym byłam niezliczone ilości razy. Na wydarzenie, które jeszcze kilka miesięcy wcześniej wyznaczało rytm mojego życia.

Tym razem cała ta sytuacja różniła się od poprzednich jednym, aczkolwiek ważnym szczegółem. Tym razem nie było obok mnie mojej rodziny. Brakowało mi ludzi, którzy życzyliby mi powodzenia, kazali na siebie uważać i czekaliby na mnie na linii mety. Kiedy spojrzałam w bok, nie zauważyłam Dana, który tylko czekał, żeby zrobić mi wykład na temat bezpieczeństwa. Nie mogłam liczyć na niezawodne oko Dave'a, które wyłapałoby każdą najmniejszą usterkę w moim motorze. Nie usłyszałam głupiego żartu Harry'ego, którym rozluźniłby moje napięte jak struny nerwy. Na linii startu nie czekała na mnie Liv, obiecująca, że tym razem nie pokona. Nie mogłam liczyć na pocałunek Aarona, który po raz setny powiedziałby mi, jak mocno mnie kocha. Brakowało mi w tamtej chwili Kat i Toby'ego, którzy jak zwykle obściskiwaliby się w kącie. Jedynie w pamięci mogłam przywołać twarze Jess, Jacka, Alexa i Connora czy Mike'a.

Wszyscy ci ludzie byli symbolem kilku miesięcy mojego życia, w ciągu których tak wiele się zmieniło. Wyznaczali przeszłość i teraźniejszość, byli głównymi bohaterami wydarzeń, które odgrodziły grubą linią to, co było. Byli całym moim światem, do czasu aż ich nie zabrakło. Ciężko było się pogodzić z faktem, że zostałam sama, jednak ostateczna walka należała do mnie. To ja musiałam ją stoczyć. Sama.

Wjechałam w tłum rozemocjowanych ludzi, którzy z wytchnieniem wyczekiwali, aż ich zegarki wybiją północ, a wyścig się rozpocznie. Wyglądali skąpo ubranej dziewczyny, która miała pojawić się na starcie z czerwoną chusteczką. Nikt nie przejmował się faktem, że cały spektakl jest stworzony przez Jamesa Pareza, człowieka, którego wszyscy się tak bardzo bali. Nikt nie myślał w tamtym momencie o tym, że daje zarobić swojemu największemu wrogowi, osobie, która może mu zagrażać. Ludzie chcieli tylko dobrej zabawy.

Stanęłam na pierwszym lepszym miejscu, zgasiłam samochód i oparłam głowę o kierownicę. Brakowało mi odwagi. Bałam się. Potwornie się bałam, ale coś mi ciągle mówiło, że nie mogę się poddać. Ode mnie wszystko zależało. Poczułam łzy pod powiekami, ale szybko je odegnałam, zacisnęłam zęby i wzięłam się w garść. Przeszukałam swoje kieszenie i wyjęłam z nich komórkę oraz inne niepotrzebne rzeczy. Wysiadłam z samochodu i odeszłam, nie trudząc się z zamykaniem go. Wiedziałam, że cokolwiek ze sobą przyniosę, wszystko mi zabiorą, w tym także klucze. Nie widziałam więc w tym większego sensu.

Zaczęłam rozglądać się w tłumie. Szukałam wzrokiem mężczyzny, którego nie chciałam więcej spotkać na swojej drodze. O ironio! Na samą myśl o Rainie robiło mi się niedobrze i miałam ochotę lecieć do pierwszego lepszego kosza na śmieci, żeby tam zwymiotować. Na samo wspomnienie jego obleśnej mordy i dłoni podwijających moją koszulkę do góry... czułam się jak dziwka.

Nie wiedziałam, która jest dokładnie godzina. Gdy wyjeżdżałam z domu, było po jedenastej, więc nie mogło być później niż za dziesięć dwunasta. Rain powinien być gdzieś w pobliżu, bo wyścigi niedługo miały się zacząć.

Przeciskałam się przez tłum oblechów, którym w głowie było tylko obmacywanie dziewczyn. Miałam ochotę przypierniczyć jednemu, który odważył się klepnąć mnie w tyłek, ale schowałam dumę do kieszeni, wiedząc, że nie mam na to teraz czasu.

W końcu moim oczom ukazało się jakieś zgromadzenie. Gdy podeszłam bliżej, usłyszałam, jak ktoś mówi, że chce wystartować. Było już dla mnie jasne, że mówi to do organizatora całej imprezy. Moje serce zaczęło walić jak szalone, a nogi zmiękły. Odwaga nagle wyparowała, a moje ciało przeszyła chęć ucieczki. Powtarzałam sobie jednak wciąż jak mantrę, że życie Aarona leży w moich rękach i nie mogę go zawieźć.

Kochać wroga: Nowe początkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz