4. Sąsiedzi

674 27 4
                                    

- Więc to tutaj? - Wysiadłam z samochodu.
- Tak, podoba Ci się? - Zapytał.
- Kino? - Zrobiłam krok do przodu.
- Czemu nie? - Zaśmiał się.
- Spoko, co leci?
- Taki fajny film.
- To Chodźmy. - Chwyciłam go za rękę.
- To mi się podoba. - Dostałam wiadomość.

Obcy:
Co tam, mała? Nudziłaś się beze mnie?

Ja:
Napiszę później, dobrze? :-*

Obcy:
Coś jest ważniejsze ode mnie? :(

Ja:
No cóż, przepraszam :-*

Obcy:
Potem mi to wynagrodzisz, mała <3

Ja:
Zobaczymy :-*

- Co jest? - Zerknął na ekran.
- Nic. - Zablokowałam telefon i wrzuciłam urządzenie do plecaka.
- Może być? - Pokazał mi czego leci dzisiaj premiera.
- Titanic? - Uśmiechnęłam się.
- Tak. - Zabrał mnie do kolejki po bilety.
- Bierzemy duży popcorn? - Zapytał.
- Ja wezmę mały.
- Płacę.
- Ja zawsze płacę sama za siebie.
- Wyjątku nie zrobisz?
- Za dużo tych wyjątków ostatnio.
- Tak?
- Oj tak.
- To jeszcze jeden do kolekcji.
- Za bilety możesz zapłacić, ale sama kupuję popcorn.
- Uparta. - dotknął mojego ramienia.
- To ja już idę po tę przekąskę. - Odeszłam.

###

- Podobało się? - Zapytał.
- Chciałem cię jeszcze wziąć na lody no, ale cóż. - Wyszliśmy z budynku.
- No dziękuję, ale teraz pośpieszmy się. - Skierowaliśmy się do Mercedesa.
- Szkoda, ale prawie mnie pocałowałaś na tym filmie, czułem, że chciałaś to zrobić.- Zamknął drzwi kiedy siedzieliśmy już w środku.
- Serio? - Zapięłam pas.
- A nie było tak? - Ruszył przed siebie.
- Wydawało ci się. - Reszta drogi minęła w ciszy, pasowało mi to, więc milczałam.

- Dziękuję. - Powiedziałam, kiedy wsadził mnie koło parku.
- Spoko. - Powiedział szorstko i odjechał.

- Dzień dobry. - Weszłam do domu.
- No nareszcie, Kevin siedzi u ciebie w pokoju. - Powiedziała moja mama.
- To pani Katie. - Wskazał mój tata na niską blondynkę. - A to pan Samuel. - Moja mama dokończyła, przedstawiając mi mężczyznę z lekkim zarostem.
Przywitałam się i pokierowałam na górę.
- Hej. - Powiedziałam, siadając na łóżku.
- O cześć. - Chyba trochę się przestraszył.
- Angelica. - Podałam mu rękę.
- Kevin. - Uścisnął moją dłoń.
- Co robiłeś jak mnie nie było? - Nie miałam o czym z nim gadać.
- Siedziałem... no i pozwoliłem sobie zapalić u ciebie na balkonie. - Rozłożył się na moim krześle. Był grubszym blondynem, który wogóle nie był w moim typie, cóż Nicole nie miała racji, to nie przystojniak. Moje szczęście.
- Mam nadzieję, że nic więcej. - Powiedziałam oschle.
- Idziemy stąd? - Wstał.
- Gdzie? - Mam na razie dosyć chłopaków.
- Poznasz moich kumpli, daj mi chwilę. - Niech to tylko będzie taka banda jak on to jestem w dupie.
- Okey.

Ja:
Nie zapowiada się, żebym miała trochę czasu dzisiaj, przepraszam :(

Wysłałam tego sms-a do... Ej, jak on się nazywa? Nawet nie wiem.

- Możemy iść. - Wyszedł z mojego pokoju.
- Gdzie? - Poszłam za nim.
- Idziemy. - Powiedział naszym rodzicom, ignorując moje pytanie.
- Bądźcie przed północą. - Dodała jego mama. Ciekawe co sobie myślą...
- Będzie fajnie, jedziemy windą? - Powiedział, a ja wzięłam głęboki oddech i  stanęłam przed drzwiami od windy.
- Tak. - Odpowiedziałam.
- Boisz się? - Zaśmiał się.
- Nie no co ty. - Podrapałam się po głowie.
- Okey. - Wzruszył ramionami.

- Daleko jeszcze? - Zapytałam.
- Chwila. - Zatrzymaliśmy się koło jakiegoś klubu.
- Siema! - Krzyknął jakiś koleś, z którym przywitał się Kevin, ja cofnełam się, bo nie lubię tak stać jak kołek.
- Kurwa! Jak łazisz. - Uderzyłam w męski tors.
- Ja? - Pokazał na siebie palcem.
- Nie kurwa ja. - Podeszłam z powrotem do Kevina.
- To jest Jacob. - Przedstawił mi swojego kolegę, z którym wcześniej się witał.
- A to Alan. - Odwróciłam się.
- Serio? - Popatrzyłam znowu na Kevina i podałam rękę Jacobowi.
- Angelica. - Uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Znacie się? - Odezwał się blondyn.
- Przed chwilą na mnie wpadła i uważa, że to moja wina. - Popatrzył na mnie. Był wysokim szatynem z ciemnymi oczami. Widać było, że ćwiczył, bo ma mięśnie, dużo wyższy ode mnie.
- Będziecie się musieli znosić.- Odezwał się mój nowy sąsiad.
- Jak to? - Popatrzyłam na niego.
- Chcę się z zaprzyjaźnić z moją nową sąsiadką. - Uśmiechnął się.
- Będzie spędzała z nami czas? - Zapytał ten drugi kolega. Też był nawet przystojny, czarne włosy z blond pasemkami, wyglądało to nawet śmiesznie. Wysoki jak każdy.
- Tak. - Odpowiedział.
- Że co? Jaja se robisz? - Odezwał się Alan.
- Nie będę tolerowała tego palanta, wybacz. Doceniam twoje starania, ale chyba wrócę do domu. - Wyciągnęłam telefon.

Ja:
Jesteś zły?

Alan chyba chciał mnie wkurzyć, bo również wyciągnął swoje urządzenie.
- Zostajesz. - Otworzył mi drzwi.

Obcy:
Nie na ciebie.

Ja:
To na kogo?

Napisałam siadając przy jakimś stoliku w klubie. Zajęłam miejsce obok Kevina i Jacoba.

Obcy:
Napiszę Ci jak wrócę do domu.

- Co chcecie? - Zapytał Kevin, wstając z zamiarem kupienia zgaduję jakiegoś alkoholu.

- Wódkę. - Pierwszy odezwał się Alan. Patrzył cały czas na mnie co zaczynało mnie irytować.
- Ja też. - Teraz ja patrzyłam tak na niego. Nie odrywaliśmy od siebie wzroku, jakby spojrzenia zabijały to dawno bylibyśmy martwi.
- Na pewno? - Zapytał zaskoczony chłopak.
- To ja dwie. - Przerwał Jacobowi.
- Ja w takim wypadku też. - Nie odpuszczałam.
- To mi weź trzy kieliszki. - Machnął ręką, nie odrywając ode mnie wzroku w dalszym ciągu.
- To ja może pójdę i zamówię od razu więcej. - Zostawił nas samych.

Prawie. Był jeszcze Jacob.

- Chcesz ze mną zatańczyć? - Zapytałam Jacoba.
- Może najpierw się napijmy?- odpowiedział.
- Jak chcesz. - Czułam się bardzo osaczona wzrokiem szatyna.
- Proszę bardzo. - Blondyn wrócił z tacą.
Pierwsza sięgnęłam po kieliszek.
- Za twoje zdrowie. - Pokazałam na Alana.
- Ja się napije za twoje. - Opróżnił to co trzymał w ręce, a ja się trochę bałam.

Wypiłam, poczułam gorzką ciecz płynącą po moim przełyku, ale wzięłam drugi.
Jeszcze kilka i poszliśmy tańczyć z Jacobem.
Kołysałam się na boki w rytm muzyki. Od czasu do czasu zerkałam też w stronę Alana.
- Chcesz zatańczyć? - Zapytał jakiś mężczyzna.
- Za chwilę wróć. - Powiedział Jacob i odszedł do stolika.
- Dobra. - Odpowiedziałam. Byłam już lekko wstawiona, ale od czasu do czasu piłam coś jeszcze.
- Ładnie wyglądasz. - Przytulił się do mnie.
- Dzięki. - Miałam już zamazany obraz.
- Może pójdziemy do mnie? - Zapytał głosem pełnym pożądania.
- Nie, dzięki. - Odsunęłam się.
- Czyli tak? - Chwycił mocniej moje nadgarstki.
- Ja już może pójdę. - Odwróciłam się, ale moje powieki były bardzo ciężkie i mało widziałam.
Ale on pociągnął mnie w stronę wyjścia. Szarpałam się, ale nie miałam aż tyle siły. Czułam, że zaraz stanie się coś okropnego. Łzy napłynęły mi do oczu kiedy otworzył drzwi, chcąc wyprowadzi mnie z klubu.

- Powiedziała, że nie chce. - Usłyszałam męski głos.
- Jesteś jej ojcem, czy co? - Zapytał z drwiną i podszedł do niego. - To tylko dziwka, mogłaby to zrobić wszędzie. - Powiedział. Byłam zła, ale wyostrzyłam obraz i zobaczyłam Alana, który okładał tego mężczyzne.
- Co mówiłeś? - Bił go dalej.
- Nic.. - Bronił twarz dłońmi. Szatyn siedział na nim swoją masą, więc tamten mimo iż nie wyglądał na słabego nie miał z nim szans.
- Mam nadzieję. - Uderzył go po raz ostatni. Szukałam jeszcze wzrokiem Kevina i Jacoba, ale nigdzie ich nie było.
- Idziemy. - Usłyszałam.
- Gdzie? - Powieki mi się zamykały.
- Do domu. - Alan wsadził mnie do samochodu.
- Piłeś. - Odezwałam się, wchodząc do środka.
- Nie tak dużo. - Zacisnął ręce na kierownicy.


Wyjątkowo długi.

Naprawdę To Ty? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz