6. Rywalizacja

582 23 0
                                    

Skończyłam pisać z "tajemniczym A.A", w tym momencie ktoś zapukał do moich drzwi, dalej bolała mnie głowa, więc od razu po prosiłam o wejście.
- Hej, jak się trzymasz? - Zapytał Kevin.
- Hej, nie jest źle, co tutaj robisz? - Poprawiłam się na łóżku.
- Pomyślałem, że może chcesz gdzieś z nami jeszcze wyskoczyć? - Zapytał.
- Może znowu do klubu? - Powiedziałam ironicznie.
- Jak nie chcesz to nie... - Odwrócił się do wyjścia.
- Niech ci będzie. Gdzie? - Wstałam.
- Na boisko, jeśli cię to interesuje. - Uśmiechnął się.
- Daj mi pięć minut. - Pokazałam na swój strój.
- Wyglądasz ładnie, o co chodzi? - Puścił mi oczko.
- Jasne. - Zaśmiałam się i podeszłam do szafy. Myślę, że za niedługo przestanie mnie boleć głowa, więc mogę iść.
- To w co chcesz się ubrać? - Zapytał.
- Czarne getry, biała koszulka, zrobię kucyka... - Mówiłam trochę do niego, ale bardziej od siebie.
- Jak chcesz. - Usiadł na tym krześle co ostatnio.
- Zaraz wracam. - Poszłam do łazienki się przebrać. Wróciłam po niedługim czasie.
- Nareszcie. - Wstał.
- Mówiłam pięć minut. - Sięgnęłam po nike Roshe run i wyszłam z pokoju wraz z blondynem.
- Idziemy na boisko! - Krzyknąłam do mamy, wychodząc z domu tym razem w butach.
- Spoko. - Odpowiedziała.
- Na które boisko? - Zapytałam.
- Dziesięć minut stąd. - Powiedział.
- Mamy jakieś picie, piłki? - Zaśmiałam się.
- Alan bierze jedną piłkę. - Popatrzył na mnie kątem oka.
- Kto jeszcze będzie? - Wypuściłam powietrze z płuc.
- Jacob. - Uśmiechnął się.
- To co z tym piciem? - Wróciłam do tematu.
- Jacob przyniesie. - Odpowiedział.
- A co my bierzemy? - Zaśmiałam się.
- Ja biorę ciebie, nie wiem co ty zabrałaś. - Starał się to mówić bardzo poważnie.
- Bardzo śmieszne. - Powiedziałam.
- Dlaczego nie lubicie się z Alanem? - Zapytał mnie.
- W sumie to nie wiem, po prostu tak wyszło. - Szliśmy cały czas w stronę boiska.
- Nie ma innego powodu? - Zaśmiał się.
- Nie umie chodzić. - Zatrzymaliśmy się na światłach.
- A to nie ty na niego wpadłaś?
- Nie wierzysz mi?
- No wiesz... - Przeszliśmy przez pasy.
- Nie ważne. - Przewróciłam oczami. - Dlaczego chcesz się ze mną kumpować? - Zapytałam bardzo poważnie, nie patrząc na niego.
- Lubię mieć dobre kontakty z sąsiadami. - Uśmiechnął się, ale ja dalej na niego nie patrzyłam.
- Naprawdę? - Zaśmiałam się.
- Przeszkadza ci to? - Popatrzył na mnie.
- Nie, po prostu... Przyjaźnisz się z Alanem, z którym ja chyba tolerować się nigdy nie będę. - Znaleźliśmy się przed wejściem na boisko.
- Damy radę. - Uśmiechnął się i przepuścił mnie pierwszą.
- Damy? - Zaśmiał się.
- Ja i Jacob - Pomachał wspomnianemu koledze.
- Hej. - Czarnowłosy mnie przytulił.
- Cześć. - Zdziwiło mnie trochę jego zachowanie, ale wcale mi nie przeszkadzało.
- Alan już na nas czeka. - Wskazał na mojego "najlepszego przyjaciela".
- Super. - Przewróciłam oczami i poszłam za nimi.
- Najpierw nożna? - Zaproponował Szatyn.
- Chcesz grać? - Zapytał mnie Kevin.
- Jak najbardziej. - Patrzyłam specjalnie w oczy Alana.
- Ona na pewno nie umie grać. - Oburzył się chłopak.
- To zobaczymy. - Uśmiechnęłam się.
- Dwa na dwa? - Zapytał czarnowłosy z tymi jego pasemkami.
- Tak, Alan z Angelicą na nas.- Uśmiechnął się Kevin.
- A to nie miała być gra zespołowa? - Zapytał Jacob, próbując się nie zaśmiać.
- Zobaczmy, czy potrafi grać zespołowo. - Skrzyżowałam ręce na piersiach. Było to małe boisko, więc wytłumaczyli mi zasady ich gry.
- Ja idę na bramkę, a u was kto? - Zapytał blondyn.
- On.
- Ona. - Powiedzieliśmy równocześnie.
- Alan idź narazie na tę bramkę. - Zaśmiał się Jacob, a ja pokazałam język szatynowi.
Graliśmy narazie do dziesięciu goli.
Pierwszy strzeliłam ja. Drugi próbował Jacob, ale odebrałam mu piłkę i biegłam z nią w stronę bramki przeciwnika.
- Kurde, dobra jesteś. - Zaśmiał się Kevin, który przepuścił kolejną bramkę.
Potem trafiła druga drużyna.
- Ej, ja tu się staram, a Ty co?- Krzyknęłam w stronę mojego bramkarza.
- Upss. - Zaśmiał się.
- Nie mogę z nim grać. - Mówiąc to trafiłam ponownie do bramki.
- Zróbmy zamiany. - Zaproponował Jacob.
- Zgoda. - Powiedział Alan.
- Jeszcze raz trafię i mogę iść się zmienić. - Uśmiechnęłam się.
- Pff. - Usłyszałam.
Strzelając do bramki Czarnowłosemu udało się obronić.
- Już? - Powiedział Alan znudzony.
- A trafiłam? - Zapytałam,  biegnąc obok Kevina.
- Nie dziwne, że nie. - Powiedział.
- Zobaczymy jak tobie pójdzie. - Chciałam wykopać piłkę Kevinowi, ale on z łatwością (ponieważ Alan się odsunął, zostawiając pustą bramkę) trafił gola.
- Kurwa! Nie gram z tobą. - Krzyknęłam zła.
- A to czemu? Mieliśmy się zaprzyjaźnić, nie mów tak. - Udawał, że jest mu przykro.
- A wal się, idioto! - Krzyknęłam.
- To zagrasz ze mną. - Zaproponował Kevin.
- Dobra. - Obydwoje z Alanem byliśmy w ataku.
- Kurde. - Położył mi nogę, a ja się przewróciłam.
- Gol!! - Ucieszył się Szatyn.
- Faule, były. - Odezwał się z wyrzutem Kevin.
- Nie prawda. - Powiedział Alan.
- Dobra, zobaczymy za chwilę. - Wstałam z ziemi.
Biegnąc "nie chcący" kopnałam go w piszczel.
- Kur..! - Krzyknął, a ja pobiegłam i prawie trafiłam do bramki.
- Zagrajmy może w coś innego? - Zaproponował znudzony Jacob.
- Siatkówka, koszykówka? - Zapytał Kevin.
- Koszykówka. - Zaproponowałam.
- Siatkówka. - Powiedział Alan i poszedł do wypożyczalni.
- Co za człowiek. - Przewróciłam oczami.
- Nie wiem o co mu chodzi. - Powiedział Kevin.
- Ja też. - Dodał Jacob.
- Dwa na dwa. - Uśmiechnął się Szatyn.
- Ja mogę grać z Angelicą. - Powiedział czarnowłosy.
- Dobra. - Ustawiliśmy się.
Grało się już lepiej, punktacja była zbliżona. Chciałam to wygrać, więc musieliśmy zdobyć jeszcze dwa punkty.
- Damy radę! - krzykanął Jacob.
- Raz. - Wystawił mi.
- Dwa. - Odbiłam.
- Trzy. - Trafił za dwa punkty.
- Jak? - Zdziwił się Alan.
- No cóż. - Pokazałam mu język, a on rzucił we mnie piłką.
- Naucz się przegrywać. - Kopnęłam piłkę w jego stronę.
- To teraz kosz? - Chwycił piłkę i poszedł ją ponownie wymienić.
- Pokonam go. - Uśmiechnęłam się do Kevina.
- Teraz gracie razem. - Popatrzyłam na blondyna.
- To głupi pomysł. - Odezwał się czarnowłosy.
- No dobra. - Westchnął.
Gra była nie czysta, dużo razy się faulowaliśmy. Byłam już nieźle zamachana, ale biegłam dalej.
- Robimy przerwę? - Blondyn był cały czerwony i lał się z niego pot.
- Tak, usiądź sobie. - Jacob poszedł z nim na ławkę.
- Dwa na dwa? - Uśmiechnął się szyderczo Alan.

Naprawdę To Ty? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz