17. Zakupy

431 18 0
                                    

- Wstawaj. - Poczułam intensywny zapach męskich perfum.
- Która godzina? - Zapytałam.
- Dziesiąta. - Odpowiedział Alan.
- Daj mi jeszcze pospać. - Burknęłam i odwróciłam się do ściany.
- Zdążyłem już zrobić trening, zjeść śniadanie i wziąć prysznic. - Odgarnął kosmyk moich włosów.
- Ugh, daj mi jeszcze spać. - Przytuliłam się mocniej do pościeli.
- Jeszcze mi podziękujesz. - Zbliżył usta do mojego policzka, ale go nie pocałował.
- Co ty robisz? - Zakryłam twarz kołudrą, żeby nie mógł zobaczyć moich rumieńców.
- Budzę cię. - Wstał i poszedł odsłonić zasłony.
- Nie lubię cię... - Usiadłam na łóżku po turecku i owinęłam się kołudrą.
- Jak wyszedłem wczoraj wieczorem z łazienki to mówiłaś trochę inaczej. - Podał mi śniadanie.
- Nic nie mówiłam. - Ponownie się zarumieniłam.
- To ci się śniłem. - Usiadł na przeciwko mnie.
- Nie przypominam sobie. - Zaśmiałam się.
- Smakuje? - Zapytał, wskazując na przyniesiony przez niego posiłek.
- Tak, dziękuję. - Powiedziałam.
- Lubisz jajecznice? - Zapytał, patrząc na mój talerz.
- Tak, skąd wiedziałeś? - Uśmiechnęłam się.
- Tak mi się wydawało. - Wstał.
- Jesteś już spakowany? - Zapytałam.
- Tak, jesteśmy. - Przeczesał ręką włosy.
- Jesteśmy? - Myślałam, że się przesłyszałam.
- Pytałem cię o zgodę. - Uśmiechnął się chytrze.
- Jak spałam? - Uniosłam brwi.
- Czyli jednak naprawdę słyszałaś. - Ucieszył się.
- Debilu, ja spałam. - Zmienił wyraz twarzy.
- To ty gadasz przez sen? - Odłożyłam talerz na stół.
- Chyba tak. - Wstałam, żeby się przebrać.
- Aaaaaa, no trudno. - Podrapał się po głowie.
- Czasami zastanawiam się, czy ty naprawdę jesteś taki głupi, czy tylko udajesz. - Weszłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę. Przebrałam się też w czarne spodnie, biały crop-top z adidasa. Rozczesałam włosy i wyszłam.
- Jedziemy? - Zapytał.
- No to chodź. - Wyszliśmy, pokoju.
- Autobus macie za dziesięć minut. - Przekazał nam Jacob.
- To my lecimy, do zobaczenia. - Pomachał chłopakowi szatyn.

- Dziękujemy za gościne. - Powiedziałam, ubierając buty.
- Wpadajcie częściej. - Powiedziała gospodyni.
- Z wielką chęcią. - Przytuliłam panią Elizabeth.
- Uważajcie na siebie. - Uśmiechnęła się.
- Będziemy. - Zostawiliśmy bagaże w przedpokoju i wyszliśmy.
- Pośpiesz się, bo się spóźnimy. - Biegł do przystanku.
- Mamy jeszcze trochę czasu.- truchtałam za nim.
- No dawaj. - Zwolnił trochę.
- Nie daje. - Uśmiechnęłam się.
- Mi dasz. - Poruszył zabawnie brwiami.
- Nie. - Przyśpieszyłam.
- Zobaczymy. - Zaśmiał się.

###

- Długo jeszcze? Chodź przymierzyć. - Marudził Alan.
- Czekaj, jeszcze pięć minut. - Powiedziałam, oglądając czarną koszulkę.
- Ta jest spoko, no chodź... - Patrzył na mnie błagalnie.
- A ty masz już wszystko? - Zapytałam.
- Tak cały budżet trzymam w tych rękach. - Uśmiechnął się.
- Dobra to wezmę to, chodź. - Ruszyłam w stronę przymierzalni.
- Potem się pokaż. - Poruszył zabawnie brwiami.
- Ty też. - Uśmiechnęłam się.

Wybrałam czarną koszulkę z kieszonką, jasne jeansy z dziurami i bordową bokserkę.
- Odwróć się. - Powiedział.
- Brać? - Zapytałam.
- No pewnie, ładnie opinają twój tyłek. - Szepnął mi do ucha.
- Poważnie pytam. - Zmarszczyłam czoło.
- A ja poważnie odpowiadam. - Powiedział uwodzicielskim głosem.
- A ta koszulka? - Odwróciłam się do niego przodem.
- Też fajna. - Lustrował mnie z góry do dołu.
- Jeszcze mam jedną rzecz. - Wyprosiłam go z pomieszczenia.
- Nie wstydź się. - Wyszedł.
- Taaa, marzenia. - Zaśmiałam się.
- Już? - Zapytał.
- No. - Wpuściłam go.
- Taka przylegająca, podoba mi się. - Przejechał palcem po mojej talii.
- Teraz ty. - Odsunęłam się od niego.
- Te spodnie i ta bluza. - Zapozował.
- Odwróć się. - Wykonał moje polecenie.
- Spodnie mi się podobają. - Zciszyłam głos.
- A bluza? - Zapytał.
- Mega jest, będziesz mi ją pożyczał. - Mrugnęłam do niego.
- Haha, marzenia. - Zaśmiał się.
- To mój tekst. - Udałam urażoną.
- Nie przeżywaj. - Machnął ręką.

###

- Mamy jeszcze trochę czasu, pamiętasz o b-smarcie? - Zapytał, patrząc na wyświetlacz.
- Ugh, to chodź. - Ruszyłam przed siebie.
- Głodny się zrobiłem. - Zaśmiał się.

- To siadaj. - Położyłam torby na krześle.
- Z twisterem. - Rozłożył się na meblu.
- Też z tym biorę. - Powiedziałam bardziej do siebie.
- Tylko szybko. - Dodał.
- Debil. - Odeszłam.
- Debilka. - Odpowiedział.
- Stawiam ci jedzenie, uważaj sobie. - Odwróciłam się na chwilę.
- Możesz coś innego. - Poruszył zabawnie brwiami.
- Spadaj. - Pokazałam mu środkowy palec i stanęłam w kolejce.

###

- Smakowało? - Zapytałam.
- Oczywiście, mam nadzieję, że tobie też. - Zaśmiał się.
- No tak. - Przewróciłam oczami.
- Idziemy? - Zabrał torby.
- Nie chcę mi się... - Marudziłam.
- Zaraz mamy autobus. - Dodał.
- No to chodź. - Wstałam i ruszyłam w kierunku przystanku.
- Fajnie było. - Uśmiechnął się.
- Zgadzam się. - Powiedziałam.
- Ty... Zgadzasz się ze mną? - Nie wierzył w moje słowa.
- Daj spokój. - Uderzyłam go.
- To niemożliwe, żebyś się ze mną zgadzała. - Cały czas się śmiał.
- Podobało mi się i tyle. - Weszliśmy na ruchome schody.
- Mamy pięć minut. - Przyśpieszyliśmy.
- Będziemy biec? - Zapytałam.
- Pomogę ci. - Przerzucił mnie przez ramię.
- Znowu? - Jęknęłam.
- Liczy się czas, mała. - Ruszył biegiem w stronę przystanku autobusowego.

###

Dotarliśmy na działkę. Był to dość duży teren. Znajdowała się tu mała toaleta, prysznic, prowizoryczna kuchnia oraz duże jezioro z niewielkim pomostem.
- Rozkładamy namiot? - Zapytał Kevin.
- No tak. - Odpowiedział Jacob.
- Tutaj? - Alan pokazał na miejsce niedaleko pomostu.
- Może być. - Odpowiedział blondyn.
- Ja chcę bardziej w prawo. - Uśmiechnęłam się do niego chytrze.
- Ale ja chce tutaj. - Nie odpuszczał.
- To my z Kevinem może wybierzemy? - Zapytał czarnowłosy.
- Ale tutaj czuję się bezpiecznie... - Chciałam udać biedną, małą dziewczynkę.
- No dobrze to śpimy tam gdzie chce Angelica. - Powiedział blondyn, ulegając mi.
- Nie widzicie, że ona tylko udaje? - Wkurzył się szatyn.
- Nie mów tak. - Przetarłam oko.
- Ugh, już daj spokój. - Czarnowłosy zwrócił się do Alana.

Rozkładanie namiotu zajęło im trochę czasu, chłopacy ciągle się kłócili co gdzie powinno być, a ja w tym czasie położyłam się na pomoście, nie chcąc im przeszkadzać.

- Możesz już przyjść. - Odezwał się blondyn.
- Udało się? - Wstałam.
- Jakoś. - Zaśmiał się chłopak.
- Mogę spać w środku? - Zapytałam.
- Między mną i Alanem? - Zapytał.
- Jak muszę. - Poczułam takie dziwne uczucie.
- Zostało już to w sumie ustalone. - Lekko się zarumieniłam, słysząc te słowa.
- Przez kogo? - Ruszyłam w jego stronę.
- Alan z Jacobem tak wymyślili. - Oznajmił.
- Niech im będzie. - Wzięłam swój bagaż i zaczęłam się rozpakowywać.

Naprawdę To Ty? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz