36. Zakupy Świąteczne

352 17 0
                                    

-Zostaw ją, Will! - Usłyszałam ratunek, na co bardzo mi ulżyło, bo sama nie wiem do czego by doszło.
- Powiedz im ładnie, żeby się nie wtrącali w to co robię ze swoją nową dziewczyną. - Rozkazał, leżący na mnie chłopak, a ja sama nie wiedziałam co mam robić, miałam ochotę krzyczeć.
- Z kim?! - Odezwał się wkurzony Kevin.
- Will, dokończymy to kiedy indziej. - Odsunęłam się od chłopaka.
- Bo oni ci tak każą? - Zapytał, a ja zaczęłam się ubierać... Czułam się jak zwykła dziwka.
- Tak. - Wzruszyłam ramionami, kierując się w stronę wyjścia, ale zostałam chwycona za nadgarstek.
- Dokończmy. - Powiedział zdecydowanym głosem.
- Powiedziała nie. - Wtrącił się zdenerwowany Jacob.
- Nie słyszałem. - Nadal mnie nie puszczał, a tylko wzmocnił uścisk.
- I już nie usłyszysz. - Dodał blondyn.
- Nie pytałem cię o zdanie, księżniczko. - Powiedział kpiąco Stewart.
- Puść ją. - Czarnowłosy zaczerpnął więcej powietrza do płuc.
- Bo? - Zapytał lekceważąco upomniany facet.
W tym momencie Kevin zamachnął się i uderzył chłopaka z pięści w twarz.
- Masz przejebane. - Will podniósł wzrok na oprawce i popchnął go na drzwi. Jacob starał się pomóc blondynowi, ale chłopak sam sobie dobrze radził z większym od niego przeciwnikiem.
-Chodźmy już. - Starałam się rozdzielić chłopaków.
- Pamiętaj, bez żadnych sztuczek, kochanie. - Uśmiechnął się lekko obity szantażysta, nie odpowiedziałam mu tylko pokierowałam się w stronę przyjaciół.
- Nic ci nie jest? - Zapytałam mojego bohatera.
- Wszystko w porządku. - Odparł blondyn, przykładając rękę do krwawiącego nosa.
- Dziękuję wam. - Popatrzyłam na nich z wielką wdzięcznością.
- Nie nam powinnaś dziękować. - Powiedział czarnowłosy, kiedy opuszczaliśmy budynek.
- Jak to? - Zatrzymałam się zdezorientowana, patrząc na Ferrari, które właśnie podjechało na parking.
- Alan nam powiedział, że masz kłopoty i poprosił, żebyśmy tutaj przyjechali, bo może stać ci się krzywda. - Odezwał się Kevin, a ja doznałam właśnie szoku... Mogłabym być na niego zła, że sam mnie nie uratował i wykorzystał przyjaciół, ale z drugiej strony mógł też nie prosić ich o pomoc, bo był na mnie zły, ale jednak zadbał o to, żeby nic mi się nie stało.
- Dziękuję. - Powiedziałam w kierunku szatyna, wchodząc do samochodu, ale nie usłyszałam nic z jego strony, przez co poczułam smutek i ból, bo myślałam, że wszystko jest już dobrze między nami.
- Czyli nie będziecie rozmawiać? - Zapytał Jacob, przyglądając się niezręcznej sytuacji, na co tylko wzruszyłam ramionami.
- Chyba nie. - Powiedział Kevin, obserwując nasze zachowanie.
- Pogadajcie od serca. - Polecił nam czarnowłosy.
- Nie mamy już o czym. - Po raz pierwszy od dłuższego czasu usłyszałam głos Alana, który odezwał się bardzo ozięble, surowo wręcz wrogo.
- Właśnie, że mamy. - Zalała mnie fala złości, przez co zapomniałam o wdzięczności i o sytuacji, która miała miejsce w domu Willa.
- Powiedziałem nie. - Powiedział stanowczo i zatrzymał się w docelowym miejscu.
- Nie wytrzymasz beze mnie.- Dodałam kpiąco, opuszczając pojazd.
- No chyba ty beze mnie, mała. - Podniósł brwi do góry, opuszczając szybę, a ja pokazałam mu środkowy palec i ruszyłam z blondynem do windy.

- Jeszcze raz dziękuję. - Odezwałam się po chwili, kiedy wściekłość mnie opuściła.
- Mówiłem już, że to nie moja zasługa. - Uśmiechnął się zirytowany chłopak.
- W sumie tego idioty też nie.- Przewróciłam oczami.
- Było między wami już tak dobrze. - Odparł zawiedziony blondyn.
- Przepraszam. - Dodałam sarkastycznie i opuściłam windę.
- Czekaj. - Zatrzymał mnie.
- Tak? - Odwróciłam się do niego, wyczekując wywodu z jego strony.
- Coś między wami jest, prawda? - Po jego słowach na moje policzki wkradły się rumieńce, a serce przyśpieszyło. - To mi wystarczy. - Uśmiechnął się i ruszył do swoich drzwi.
- Nic nie ma. - Krzyknęłam za nim. -Już. - Dodałam cicho, żeby nikt nie mógł mnie usłyszeć.

- Jak tam? Już jesteście razem? - Zapytała mnie uśmiechnięta mama, która właśnie siedziała z Alex w salonie na kanapie i oglądały serial.
- Mam innego chłopaka. - Powiedziałam, marszcząc brwi. One uważają, że my coś ze sobą kręcimy?
- Cholera. - Powiedziała siostra, wyciągając kasę z kieszeni.
- O co chodzi? - Ponownie zmarszczyłam czoło, czując w powietrzu spisek.
- Taki zakład. - Machnęła ręką moją rodzicielka.
- Słucham? Jaki? - Usiadłam wkurzona na fotelu.
- Alex myślała, że jak wrócisz do domu to już będziecie razem. - Mama zatrzymała serial, a ja poczułam ponownie złość, ale z drugiej strony takie szczęście... Ale też smutek przez, to że wszystko zepsułam.
- Ja wam daje z tydzień, a ojciec miesiąc lub więcej. Myli się staruszek. - Uśmiechnęła się rodzicielka, a ja obdarowany oby dwie wrogim spojrzeniem.
- Ojciec też? - Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- On się w to nie bawi, ale tym razem jest pewien, dlatego obstawiał. - Zaśmiała się Alex.
- Mylicie się. - Wzięłam swoje rzeczy i skierowałam się na górę.
- Losowaliśmy ostatnio, masz na biurku karteczkę, która została. - Dodała moja mama, po czym ruszyłam do swojego pokoju.

Na moim łóżku leżała Helen, która bardzo ucieszyła się na mój widok, po czym pobiegła na dół, zostawiając mnie samą.
Sprawdziłam komu muszę kupić prezent: Alex. To będzie trudne chociaż i tak łatwiejsze niż prezent dla taty, którego losuję co roku.
Następnie ogarnęłam się i położyłam spać.

###

- Co chciałby dostać John? - Zapytałam Charlotte, kiedy chodziłyśmy kolejną godzinę po centrum handlowym totalnie pozbawione pomysłów.
- Serio, masz Johna?! - Zapytała mnie zaskoczona szatynka.
- Tak. - Powiedziałam zrezygnowana.
- On chce tę nową grę. - Zmieniłyśmy kierunek drogi.
- Kupię ją tutaj? - Zapytałam, wchodząc do sklepu.
- Moja siostra tutaj kupiła koledze. - Wtrąciła Alice.
- Oby była. - Zaczęłyśmy przeglądać pułki aż w końcu znalazłyśmy to po co tutaj przyszłyśmy.
- To chodźmy do kasy. - Wzięłam opakowanie i podeszłam do sprzedawcy.
- To już jedno mamy. - Zaśmiała się brunetka.
- Nie lubię zakupów bez pomysłów. - Dodała Charlotte.
- No, masakra. - Zaśmiałam się, opuszczając sklep.
- Jakieś alternatywy? - Zapytała Alice.
- Chodźmy do sklepu z bielizną. - Uśmiechnęłam się pedofilsko.
- Nie pytam. - Szatynka podniosła ręce w geście obronnym.
- Mi byłoby łatwiej kupić prezent, prawda? - Zapytała z nadzieją w głosie brunetka, która przyglądała się właśnie miętowym butą.
- Każdy tak mówi. - Odpowiedziała Charlotte, podchodząc do czerwonego, świątecznego sweterka za szybą.
W taki sposób oby dwie przyklejone do szkła obserwowały wystawę.
- Dobra, chodźmy. - Pociągnęłam za ręce zahipnotyzowane dziewczyny.

###

- Posumujmy co kupiłyśmy. - Zaproponowała Alice, kiedy siedziałyśmy w kawiarni po zakupach. Nie było to to samo miejsce, w którym byłam z Alanem, ale też ładne, klimatyczne tylko szkoda, że znajdowało się w samym środku centrum handlowego.
- To ja mam czarny, skórzany portfel dla taty. - Zaczęła druga przyjaciółka i wyciągnęła produkt z torby. - Szkicownik i zestaw ołówków dla Phebe. - Dalej opróżniła zawartość papierowego przedmiotu.
- Ja kupiłam mamie świąteczny kubek i kapcie. - Brunetka odłożyła pitą kawę i zaczęła prezentować zdobycze. - No, a bluzę z ulubionym zespołem Brada, zamówiłam już na internecie. - Dodała, po czym zaczęła wszystko pakować.
- Teraz ty, sknero. - Zaśmiała się Charlotte, biorąc gryza sernika.
- Dla Jacoba i Kevina mam zestaw bielizny z Calvina Kleina, czarny i biały. - Podniosłam reklamowkę, nie chcąc wyciągać bielizny na stół. - John dostanie grę. - Zerknęłam do torby. - Dla Alex zestaw do hybryd. - Uśmiechnęłam się dumna z zakupów.
- A dla Alana? - Zapytała szatynka.
- W sumie mam już pomysł, ale to tajemnica. - Zabrałam się za dopicie czekolady.
- John będzie po ciebie na końcu, nie bądź zła, ale tak jest po drodze. - Uśmiechnęła się Alice, kończąc swój przysmak.
- Spoko. - Wzruszyłam ramionami.

Po kilku minutach pożegnałyśmy się i każda rozeszła się w swoją stronę, chcąc się przygotować do imprezy. Poszłam jeszcze tylko do tego sklepu, który tak podobał się moim przyjaciółką i kupiłam to co chciały... Przez najbliższy czas nie zobaczę kasy na oczy, ale warto.

✔✔✔
Miłego dnia❤

Naprawdę To Ty? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz