Zacisnęłam mocniej palce na framudze. Zielone tęczówki zabłysły po raz ostatni i szybko odwróciły się od drzwi, by nie wzbudzać podejrzeń. Wypuściłam cicho powietrze. Rika wrzuciła paseczki pomidora do szklanek misy i postawiła ją na stoliku, nie spuszczając wzroku z Petera. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami w całkowitej ciszy, przerywanej jedynie przez miarowe tykanie starego zegara.
- Nie uchronisz jej. - ochrypły głos Riki zadźwięczał w powietrzu. Oczy Petera pociemniały na chwilę, ale zaraz przybrały ten magnetyzujący odcień zieleni.
- Właśnie to robię. - odparł spokojnym tonem, przyciągając do siebie miskę. Zagryzłam wargę. Czułam gardle dławiącą gulę, która mówiła mi, że zbyt wiele ryzykujemy i nie pozwalała ruszyć się ani o krok. - Nie masz czegoś mniej... warzywnego? - zmarszczył brwi. Lou zachichotał cicho.
- Już raz ci się nie udało. - kobieta zignorowała jego pytanie, zaciągając się dymem z papierosa. Biała chmurka rozpłynęła się w powietrzu, pozostawiając drażniący zapach.
- Zgaś to świństwo. - mruknął Pete. Wyciągnął z kieszeni paczkę M&M's, pakując sobie do buzi kilka orzeszków. Rika skomentowała to cichym prychnięciem i zabrała od niego sałatkę. - I dlatego nie dopuszczę do kolejnego.
Przez moment wydawało mi się, że jego tęczówki skierowały się na chwilę w moją stronę, ale zaraz potem na powrót wbił je w Rikę. Mimo to wiedziałam, co chciał mi przekazać. Chwyciłam Lou za ramię, przekraczając próg domu.
- Jesteście na straconej pozycji, Tunner. Miętówki?
- Nie, dzięki. - Peter rozłożył się na kanapie, rzucając na stół niewielką paczuszkę owiniętą szarym papierem. Znów rzucił ostrzegawcze spojrzenie w miejsce, gdzie stałam, korzystając z okazji, że Rika zajęła się oglądaniem pakunku ze wszystkich możliwych stron. - Nie było łatwo je zdobyć. - chrząknął, wskazując na stertę kartek, które wysypały się z opakowania. - Tylko jedna baza danych na zachodzie ma te akta. Masę czasu nad tym straciłem, trzy dni w plecy. - zachrupał, akcentując wyraźnie poszczególne słowa. Poczułam, jak mój mózg budzi się z długiej hibernacji, zmuszony do zebrania informacji w logiczną całość. Wiedziałam, że Pete ciągnie rozmowę z tym babsztylem tylko po to, żeby pomóc mi w odnalezieniu kluczy, ale nijak nie potrafiłam roszyfrować jego wskazówki. Oblizałam zaschnięte wargi, chowając się głębiej w cień. Patrzyłam, jak Peter wyciągnął telefon i odblokował ekran, zatrzymując się z orzeszkiem przy ustach.
- Przepraszam, to z pracy. Muszę odpisać. - mruknął, a ja odruchowo sięgnęłam do tylnej kieszeni spodni. Po chwili żółta koperta zawiadomiła o nieprzeczytanej wiadomości.
Od: Peter
Trzecie drzwi od lewej, geniuszu. Uważaj na siebie, to niebezpieczne. Luv ya xoxo
Trzecie drzwi od lewej, no tak. Powinnam się domyślić. Wsunęłam komórkę do kieszeni i przylgnęłam ciałem do ściany, kierując się w stronę korytarza.
- Z pracy. Grzeczny chłopiec. - Rika zaśmiała się gardło, znów wypuszczając chmurę dymu, od której zaczęło mnie mdlić. Naprawdę nie rozumiem, jak można to robić. Niemal czułam, jak moje ubranie nasiąka duszącym zapachem, którego pozbędę się dopiero po trzecim praniu.
- Mówiłem, zgaś to cholerstwo! - warknął Peter, podnosząc ton. Miałam ochotę parsknąć śmiechem. Graliśmy w tą głupią grę bez reguł, w której Rika była tylko pionkiem w rękach Petera nieświadomie ułatwiając mi sprawę. Kobieta uniosła jedną brew, a na jej ustach zaigrał złośliwy grymas.
- Co ci tak zależy, Peter? Udzieliło ci się od tej małej. Spędzacie ze sobą stanowczo za dużo czasu. Będziemy musieli coś z tym zrobić.
Kątem oka widziałam, jak Pete wstaje gwałtownie, przysuwając się do Riki. Mimo jego zacisniętej szczęki i napiętych mięśni byłam pewna, że to kolejna część przedstwienia: szmaragdowe tęczówki były tak samo przejrzyście zielone, jak zawsze.
CZYTASZ
Poradnik Komplikowania Walentynek
Misterio / SuspensoJak w prosty sposób skomplikować walentynki? Oj, długo by wyliczać. Jeśli chcecie być oryginalni to najłatwiej pomylić bukiety i dać ukochanej ten z ukrytym towarem dla tajemniczej grupy przestepczej. Drugi, z bilecikiem "Kocham na zawsze" powinien...