Missy's POV
Przejechałam dłonią po idealnie wygniecionym i idealnie czystym prześcieradle pachnącym paprykowymi krakersami, płynem do płukania i sokiem bananowym. Lubiałam, kiedy nie było na nim żadnych okruszków oraz kiedy pachniało tą znajomą mieszanką, która teraz dziwny sposób drażniła moje nozdrza. Mimo tego uczucia irytacji, woń soku bananowego i tym razem sprawiła, że czułam się bezpiecznie, nawet jeśli ostatnio pojęcia "bezpieczeństwa" znacznie straciło dla mnie na wartości. Siedziałam na łóżku w swoim WŁASNYM mieszkaniu w pięciopiętrowej kamienicy, z dala od łóżka Charlie'go i jego miękkiej pościeli w paski, czując się niestosownie obco, kiedy patrzyłam na wszystkie przedmioty, które udało mi się zgromadzić, odkąd znalazłam ogłoszenie w gazecie, wytłuszczonymi literami głoszące "CZY JESTEŚ ZDESPEROWANYM STUDENTEM Z PONIŻAJĄCĄ PENSJĄ NIEUDOLNIE POSZUKUJĄCYM MIESZKANIA W SHERBROOKE?" i zadzwoniłam pod wskazany niżej numer.
- Jestem Missisipi McPhee i jestem zdesperowaną studentką z nieefektywną pracą poszukującą mieszkania w Sherbrooke. - wspomniałam na początku, pamiętając o zasadzie pierwszego dobrego wrażenia, kiedy po drugiej stronie padło flegmatyczne "słucham?" oraz dźwięki przeżuwanej drożdżówki. To było prawie dwa lata temu.
Zamrugałam, zatrzymując wzrok na starym paragonie z Burger Kinga przylepionym taśmą do dyplomu za trzecie miejsce w konkursie maski karnawałowej. Paragon głosił, że kupiłam hamburgera z podwójnym serem i truskawkową fantę. Z całą pewnością WTEDY zatrzymanie rachunku za burgera z podwójnym serem wydawało się absolutnie sensowne, więc nie widziałam powodu, żeby go wyrzucać, nawet jeśli w głębi duszy wiedziałam, że jestem zbyt sentymentalna. Lubiałam, kiedy to, co robiłam miało sens.
Zabębniłam palcami o materac i z westchnieniem położyłam głowę tam, gdzie zazwyczaj trzymam nogi, zrzucając ze stóp mokre od brudnego deszczu buty. Z kuchni dobiegał mnie zapach pieczonej tarty z jagodami oraz brzdęk łyżki, którą Lily niewprawnymi ruchami mieszała ciemną czekoladę roztapiającą się w zielonym garnku od ciotki Turii. Ciotka Turia niestrudzenie zaopatrywała całą rodzinę w kolorowe, emaliowane garnki oraz plastikowe deseczki do krojenia, nie przyjmując do wiadomości żadnych protestów w tej kwestii, dlatego Lily mogła wybierać w szerokiej gamie barw emaliowanych garnków, gdy zdecydowała się zrobić dla nas gorącą czekoladę z papryczkami chilli. Osobiście uważam, że podawanie czekolady, która z założenia powinna być mdląco słodka, z piekelnie ostrymi przyprawami jest jak solenie cukru.
- Jay uciekł, a więc w każdej chwili może po ciebie wrócić. - pertrakowała, kiedy próbowałam odciągnąć ją od pomysłu zamieszkania ze mną dopóki "sprawa nie ucichnie". W głębi duszy wiedziałam, że on właśnie na to czeka - "aż sprawa ucichnie", ale wolałam nie wspominać o tym i tak podenerwowanej Lily, która stukła już trzy szklanki z mojej kuchni. Stanęło na tym, że ona i Mel wprowadzą się do mojego zacienionego mieszkanka na piątym piętrze i kiedy dziś rano czarna taksówka przywiozła mnie ze szpitala do domu, obie już czekały przed drzwiami, siedząc na ustawionych jedna na drugiej wielkich walizkach. Od tego czasu minęły trzy godziny. Cztery wielkie walizki postawiłyśmy w pokoju gościnnym, który najpierw musiałam odgruzować z poplamionych gazet i wałków malarskich, pozostałych po remoncie w łazience.
W szpitalu spędziłam trzy dni. O trzy szpitalne śniadania, trzy szpitalne obiady i trzy szpitalne kolacje za dużo. Naprawdę podziwiam ludzi, którzy spędzają tam parę tygodni. Chyba, że wraz z długością pobytu zwiększa się zjadalność posiłków? Coś jak karta stałego klienta - im częściej kupujesz, tym większy otrzymujesz rabat. To by miało sens. Trzeciego dnia, kiedy znudzona pielęgniarka o mysich włosach przyniosła wózek z talerzem pomarańczowych nitek oblepionych zaschniętym ketchupem, co miało udawać makaron z sosem pomidorowym, do sali weszła wysoka, szczupła jak szczapa dziewczyna z krótko przyciętymi czarnymi włosami, pachnącymi dużą ilością utrwalającego lakieru.
CZYTASZ
Poradnik Komplikowania Walentynek
Gizem / GerilimJak w prosty sposób skomplikować walentynki? Oj, długo by wyliczać. Jeśli chcecie być oryginalni to najłatwiej pomylić bukiety i dać ukochanej ten z ukrytym towarem dla tajemniczej grupy przestepczej. Drugi, z bilecikiem "Kocham na zawsze" powinien...