Rozdział XXII

237 30 13
                                    

Poradnik Komplikowania Walentynek

I will protect you with my life. ~ Jace Wayland

Missy's POV

Siedziałam na poręczy jednej z tych uroczych białych altanek na La Promenade des Gouverneurs i czekałam, aż Charlie zamówi mojego czekoladowego shake'a, wypełniając sobie czas machaniem nogami i doprowadzaniem tym do szału bogatego małżeństwo z aparatem, które wdzięczyło się do siebie w sąsiedniej altance. Nie, żebym miała coś do bogatych małżeństw z aparatami, ale kolejka do bufetu ciągnęła się jak jamnik, a ja przeżywałam potworne męki, kiedy tak śledziłam wzrokiem kolejnych odchodzących od kasy ludzi. I chyba zgubiłam jeden kolczyk. Naprawdę nie wiem co ja tu robię. Co my tu robimy? Kiedy niecałą godzinę temu Charlie bez słowa wepchnął mnie na tylną kanapę swojego obrzydliwie drogiego samochodu, nie zastanawiałam się specjalnie nad celem naszej wyprawy, dlatego o mało nie zwróciłam muesli ze śniadania na skórzany zagłówek przede mną, gdy zatrzymał się przed tarami spacerowymi Gouverneurs. Pomijając fakt, że na zegarku widniała jakaś nieludzka pora, w rodzaju wpół do drugiej w nocy. Mimo to, ku niezadowoleniu Charlie'go, jedyna otwarta knajpka na obrzeżach tętniła życiem. Miałam na sobie tą samą koronkową sukienkę, która powoli wywołuje u mnie odruch wymiotny, oraz czarną, skórzaną kurtkę mojego towarzysza, zakrywającą szramy na rękach i brzuchu, i wyglądałam całkiem nieźle, według mnie. Jeśli nie liczyć tych szram oczywiście. Nie rozumiem, i chyba już nigdy nie zrozumiem, po jaką cholerę Charlie naraża się na złapanie przez gliny, przywożąc mnie tutaj. Zdążyłam zauważyć, że w jakiś niezrozumiały sposób łączy nas coś więcej, niż stosunki morderca-ofiara - bo chyba tak to można ująć - ale wypad na lody w środku nocy jest podejrzany nawet jak na niego. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że bardzo podejrzany.

Drgnęłam na dźwięk tego zachrypniętego głosu, który za każdym razem przyprawiał mnie o ucisk w dole brzucha, niezależnie od tego, ile razy już go słyszałam. Podniosłam głowę, napotykając bezczelny uśmieszek i stalowe tęczówki, aktualnie ukryte za czarnymi Ray-Banami.

- Och, zapewniłaś nam romantyczną atmosferę. - kiwnął głową na parę ze stolika obok, która właśnie zdecydowała się zmienić miejsca. - Jak miło.

Zignorowałam tę idiotyczną uwagę, bardzo starając się nie wywrócić oczami, i przysunęłam do siebie plastikowy kubek z lodową papką.

Poczułam, jak coś kładzie dłonie na moich biodrach i stawia na ziemi, niezbyt delikatnie, jeśli mam być szczera. Cóż, delikatność to z pewnością nie jest jego mocna strona.

- Nie próbuj się wyrywać, bo będę musiał stać się niefajny. - szepnął mi na ucho takim tonem, jakby mówił "skończyły się papryczki w śmietanie, kotku", dla większego efektu zwiększając nieco ucisk na nadgarstkach. Och, czy on musi być taki nieznośny? Gdyby choć trochę zainteresował się czymś innym niż własnym nadymanym ego, zauważyłby, że przestałam się opierać jakiś czas temu. Dokładnie, to minutę i czterdzieści sześć sekund wcześniej, gdy postawił przede mną czekoladowego shake'a. - Rozumiem, że księżniczka. zdecydowała się milczeć dzisiejszego wieczoru. - dodał z tym wkurzającym wygięciem na ustach.

- Nocy, dla ścisłości. - wtrąciłam bez sensu.

- Jasne.

Droga przez drewniany pomost upłynęła w całkowitej ciszy, gdyż Charlie Jestem-Kretynem Goedney szybko stracił zainteresowanie moją osobą, co przyjęłam z nieskrywaną radością. Nie trwała ona zbyt długo, bo po nie całych pięciu minutach skręcił w boczną alejkę, a ja nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie zepsuła. Przysięgam, że to nie moja wina. A przynajmniej nie całkiem. Ale gdy miałam zeskoczyć z ramy ogrodzenia, które dzieliło nas od niespodzianki Charlie'go, a on spojrzał na mnie z pokrzepiającym uśmiechem, totalnie zapomniałam o wielkiej, błotnistej kałuży po drugiej stronie płotu. Na swoją obronę muszę zaznaczyć, że ten uśmiech nie wyrażał ani trochę pogardy, czy ironii, jak zazwyczaj. Był to jeden z tych ciepłych, podnoszących na duchu uśmiechów, które są specjalnością Lou-Lou. Nie spodziewałam się, że Charlie kiedykolwiek popatrzy na mnie w ten sposób. Złośliwe komentarze oraz bezczelność utwierdzały mnie tylko przekonaniu, że ludzkie uczucia są mu kompletnie obce.

Poradnik Komplikowania WalentynekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz