Anne
Po obiedzie Tomek wydawał się jakiś dziwny. Prawie się nie odzywał. Siedział tylko i sączył drinka. Nie mogłam wytrzymać tej okropnej ciszy. Przecież widziałam, że go coś gryzie. Zawsze mówił mi wszytko, ale tym razem czułam jakby odsuwał mnie od siebie.
- Craze? Czy wszystko ok? Mam nadzieję, że nie jesteś zły na ojca, że zaprosił Roberta...
- Nie...nie jestem zły kochanie.
Wiedziałam jednak, że coś jest nie tak.
- Chyba nie przejmujesz się tym co mówił ten palant? -Spytałam w końcu.
- Nie...-odpowiedział Tomek, ale w jego głosie brakowało przekonania. Po chwili dodał - Czym niby mam się przejmować? Że przystojny, bogaty i wykształcony facet robi ze mnie nieuka z brakiem perspektyw na życie?
- Chyba nie mówisz poważnie?- Zdziwiłam się, gdy usłyszałam te słowa.
- Anne...a co jeśli o ma rację? Zastanów się...ja nigdy nie będę w stanie dać ci tego wszystkiego....-Mówiąc to Craze wskazał na dom mojego ojca. - Zasługujesz na wszytko co najlepsze.
- Czy ty naprawdę myślisz, że chodzi mi o kasę?! Myślałam, że przez te 5 lat zdążyłeś mnie już poznać... Mieszkamy ze sobą od ponad 4 lat...gdyby nie było mi dobrze z tobą nie zdecydowałbym się na ślub.
Słowa mojego narzeczonego trafiły mnie w serce. Widziałam w jego oczach, że boi się...Nie wiedziałam tylko czego... Może jednak się rozmyślił i nie chce się ze mną żenić?
- Tomek...powiedz mi...Chcesz tego ślubu?
- Oczywiście, że tak! Jak możesz w to wątpić... Jesteś dla mnie najważniejsza, boję się po prostu, że nie dam rady zapewnić ci tego, na co zasługujesz.
- Dajesz mi to co najważniejsze...Kochasz mnie i to mi w zupełności wystarczy. A Robert to burak, gdyby miał trochę taktu to nie gadałby głupot.
Naprawdę chciałam zobaczyć uśmiech na twarzy mojego mężczyzny. A odkąd tu jesteśmy on prawie w ogóle się nie uśmiecha. Przytuliłam się do niego. On objął mnie swoim silnym ramieniem i pocałował w czoło. Uwielbiałam, gdy to robił. Czułam się w tedy taka bezpieczna. Chwila błogości nie trwała długo, ponieważ babcia chciała bym pomogła jej dostać się do jej pokoju.
Frosty
Ten wypindrowany laluś strasznie mnie wkurwia. Myśli, że jak skończył studia to jest lepszy? Ha! Założę się, że gdyby nie jego bogaty tatulek to w życiu nie miałby własnego gabinetu...Nie pozwolę obrażać mu moich przyjaciół.
Kim poszła pomóc Anne , zaprowadzić jej babcie do pokoju. Craze siedział sam. Mam nadzieję, że nie gniewa się na mnie za tą małą dyskusje z tym frajerem. Podszedłem do niego, żeby upewnić się, że wszytko w porządku.
- Hej stary...
Tomek uniósł głowę i popatrzył na mnie. - Co chciałeś przychlaście?- Spytał w końcu.
- Oj daj spokój! Chyba nie jesteś na mnie zły?
- Czy musiałeś to robić?
- Co? Masz na myśli ratować ci tyłek?
- Nie...-Tomek potrząsnął swoją czupryną. - Mam na myśli sprzeczanie się z tym...Robertem.
- Musiałem. Jeśli myślałeś, że pozwolę mu nabijać się z mojego najlepszego przyjaciela, to jesteś w błędzie. Nie poznaje cię stary... Co się z tobą dzieję?
- Chyba dorastam...-Odpowiedział ze smutkiem
- Tego się obawiałem...Wiem co dobrze ci zrobi! Jutro bierzemy się za kręcenie filmiku!
- Niee...Gdzie niby? -Spytał Craze
- To po jakiego...brałeś sprzęt cipo?- Przyznam się, że wkurzał mnie już ten pesymizm Tomka. Znałem go już tyle lat i ani razu nie widziałem go tak przybitego jak przez te ostatnie dwa dni. Strasznie było mi go żal. Wiedziałem, że muszę zrobić coś co poprawi mu nastrój, a że uwielbiał kręcić filmiki, a później je edytować, to w tym momencie był to najlepszy pomysł. Przecież musi się w końcu rozluźnić.
- Na wszelki wypadek.
- No i właśnie taki "wypadek" teraz nastąpił. Nie ma gadania...Mam nawet pomysł, ale to dowiesz się jutro.- Uśmiechnąłem się do niego. On odwzajemnił uśmiech i powiedział:
- Zabiję go...
- Kogo?
- Mojego teścia.- Craze upił kolejny łyk drinka. - Jestem pewien, że specjalnie sprowadził tu tego psychologa. Chciał, żebym poczuł się jak śmieć...
- Nie zabijesz...Nawet nie myśl, że będę cie odwiedzał w pierdlu. -Odpowiedziałem z pełną powagą.
- A w psychiatryku będziesz? Bo jak tak dalej pójdzie to na pewno tam trafię. -Tom wreszcie się zaśmiał.
- Musisz się wyluzować bracie. Jeszcze trochę i wrócimy do domu. Za parę dni przyjadą chłopaki i urządzimy ci taki wieczór kawalerski jakiego nigdy nie zapomnisz.- Mrugnąłem do niego okiem. On skwitował to krótkim:
- Pedał.- Po czym zaśmiał się jeszcze głośniej.
Dawny Craze wrócił...czuję to.
Kimberly (uwaga 18+ haha)
Był już wieczór. Wszyscy wróciliśmy już do swoich pokojów. Ben wyszedł jeszcze z Brunem. Postanowiłam wziąć szybki prysznic. Myjąc się myślałam o dzisiejszej sytuacji. O tym jak podle potraktowali Craza. I o tym jak Ben stanął po jego stronie. Wiedziałam, że Frosty nie pozwoli skrzywdzić żadnego z nas. Czułam się przy nim bezpieczna i strasznie mnie to podniecało. Gdy wycierałam się, usłyszałam, że do pokoju wszedł Ben. Wrócił ze spaceru z psem.
- Jestem już! -Krzyknął. - Też wezmę prysznic i się kładę.
Owinęłam się w ręcznik, chciałam jeszcze doschnąć. Ustałam w drzwiach łazienki i zobaczyłam Bena. Zdjął koszulkę, a następnie spodnie. Jego drobno zarysowane mięśnie strasznie mnie kręciły. Jest taki męski. Niewiele myśląc podeszłam do niego i dotknęłam jego pleców. Ben odwrócił się do mnie, uśmiechnął i powiedział:
- Oooo, ale pięknie pachniesz. -Przytulił mnie mocno. Czułam jego zapach. Uwielbiałam jego perfumy zmieszane z zapachem jego potu. Tym razem pogładziłam jego klatkę piersiową. Namiętnym pocałunkiem dałam mu znać, że mam na niego ogromną ochotę.
- Mówiłaś, że jesteś zmęczona...-Pocałował mnie delikatnie w szyje.
- Nie tak bardzo jak mi się zdawało.
Ben jednym ruchem ściągnął ze mnie ręcznik. Z każdym jego pocałunkiem i dotykiem dreszcze przebiegały przez całe moje ciało. Nie pamiętam, żeby ktoś tak bardzo na mnie działał...Całował moją szyję, a potem zszedł niżej i już po chwili pieścił moje piersi. Czułam jak przechodzi mnie fala rozkoszy. Jego ręka zeszła jeszcze niżej. Namiętnie całując się, położyliśmy się na łóżko. Już miało dojść do najważniejszego i wtedy Ben wstał jak poparzony...
- Co się stało?- Spytałam. On spojrzał na mnie i powiedział...
Jutro dowiecie się co było dalej hehe. Ktoś zasugerował mi, żebym napisała coś z perspektywy bohatera...cóż nie jestem pewna czy mi się to udało...Nigdy tego nie robiłam. Na pewno nie będę pisać w ten sposób tak często. Od czasu do czasu może...Mam nadzieje, że się podobało. Pozdrawiam <3 i miłej niedzieli ;) Pace out :D

CZYTASZ
Last chance /JC/
FanfictionAnne i Tomek właśnie podjęli najważniejszą decyzję w swoim życiu. Czy chłopakowi uda się z pomocą przyjaciół przekonać do siebie przyszłego teścia? Dalsze losy Jet Crew. Już wkrótce.. Sequel powieści Jet Crew -One Life ;)