Rozdział IX

274 35 31
                                    

        Craze obudził się z okropnym bólem głowy. Nie pamiętał jak się znalazł w łóżku, ani co robił poprzedniego dnia. Usiadł, złapał się za głowę i próbował zlokalizować Anne. Niestety okazało się, że znajduję się sam w pokoju. W końcu wstał, chwiejąc się trochę, jednak po chwili mógł się już normalnie poruszać. Tomek podszedł do lustra, gdy zobaczył swoje odbicie prawie się wystraszył. Podkrążone oczy, blada cera i mętne oczy. Co ja wczoraj robiłem? Craze próbował przypomnieć sobie wczorajszy wieczór. Po chwili do pokoju weszła Anne. Zobaczyła narzeczonego i trzasnęła mocno drzwiami.

- Ann! Na litość boską! -Jęknął chłopak.

- Co? Boli główka? -Spytała z ironią ukochana.

- Jak jasna cholera... Co się wczoraj stało?

- Naprawdę nie pamiętasz?

- Pamiętam tylko, że poszedłem z Frostim kręcić filmik...wypiliśmy trochę...

- Trochę? Byłeś nawalony jak meserszmit!

- Co? Niemożliwe...-Odpowiedział Tomek.

- A jednak...Może i dobrze, że nie pamiętasz co robiłeś...

- Jak to? Mów...

- Na pewno chcesz wiedzieć?

Chłopak przełknął ślinę - Dawaj...

Anne opowiedziała narzeczonemu o wszystkim co robił wczoraj. Craze tylko siedział i się nie odzywał. Od czasu do czasu pokręcił głową i przecierał oczy. Nie mógł uwierzyć w to co słyszy.

- Kurwa! Jestem kretynem, idiotą... Przepraszam cie kochanie. Nie chciałem, żeby tak wyszło. Ja...ja zadzwonię do tego Ambasadora i przeproszę go...albo nie! Pojadę do niego...

- Nie musisz...Dzięki tobie tata dostał kontrakt. Chyba Pan Long nie jest takim sztywniakiem. Uśmiechnęła się Pani mecenas. -Tomek tylko uniósł brwi. Z tego wszystkiego zrozumiał, że wszytko skończyło się dobrze. Jakimś cudem...

- Jestem strasznie głodny...Co na śniadanie? --Spytał Polak

- Śniadanie? Jest 17...Niedługo będzie kolacja...

Tomek znów złapał się za głowę i runął na łóżko. Anne tylko się zaśmiała, położyła się obok ukochanego i powiedziała

- Jesteś stuknięty...ale za to właśnie cie kocham.

Craze przytulił dziewczynę i pocałował. - Pójdę po coś na kaca. -Anne wyszła z pokoju. W progu minęła się z Benem.

- Hej! Jak żyjesz? -Spytał niepewnie Australijczyk i już po chwili w jego stronę poleciał but bruneta.

- Spadaj cipo! Przez ciebie i twoje głupie pomysły mój teść mnie nienawidzi jeszcze bardziej..

- Bardziej się chyba nie da. -Zaśmiał się Ben i w jego stronę poleciał kolejny but.

- Musiałeś zwinąć akurat tą najdroższą butelkę? Akurat prezent dla Ambasadora?

- A skąd niby miałem wiedzieć, że to jakaś Single malt...do tego dziewiętnastoletnia?

- W ogóle nie powinieneś brać niczego bez pytania...Ehh

- Ale przynajmniej rozruszałeś trochę towarzystwo.

- Zaraz..-Craze wstał wkurzony.

- Ej ej ej...skończyły ci się buty!

- Ale mam jeszcze moją pięść, która za chwilę wyląduję w twoim dupsku!

- To trochę gejowskie...-Uśmiał się Ben - Oj przepraszam...Obiecuję, że już nigdy nie wezmę bez niczego bez pytania.

Tomek zaśmiał się, ale wiedział, że czeka go jeszcze rozmowa z teściem. A ona nie będzie już należała do przyjemnych.

Parę godzin później...

Craze nie mylił się. Zaraz po kolacji został wezwany na dywanik do Crowda.

- Chciał Pan mnie widzieć? -Spytał nieśmiało Tom.

- Siadaj! -Rozkazał teść. - Przejdę do rzeczy...Bo wczoraj byłeś chyba zbyt pijany, żeby cokolwiek zrozumieć...Nie lubię cie...Uważam, że moja córka zasługuję na kogoś lepszego niż ty. -Edward zapalił cygaro.

- Ale...

- Nie przerywaj mi! Jesteś bezużytecznym burakiem, który wydurnia się przed kamerami.

- Myli się Pan...Jet Crew to znacznie więcej niż wygłupy...ale skąd Pan może wiedzieć skoro nie widział Pan ani jednego odcinka...

- Nie musiałem...wiem co się dzieję na tym Tubie... Powiedz mi co możesz jej dać? Co??

- Kocham ją!

- Ojjj miłość to bzdura...

- Myli się Pan!

- Słuchaj no smarkaczu..myślisz, że ty i twój głupkowaty koleżka jesteście tacy sprytni? Powiem ci jedno...do ślubu zostały jeszcze trzy dni...Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby moja córka przejrzała na oczy. Pilnuj się lepiej...Bo bacznie cie obserwuję.

- Skąd w Panu tyle złości? Nie zależy Panu na szczęściu córki?

- Wręcz przeciwnie...I udowodnię ci to. -Crowd zasiadł za biurkiem, wyjął książeczkę czekową i spytał - Ile?

- Co? Nie rozumiem...- Odpowiedział Craze.

- Daj spokój, przecież wiem, że te wszystkie sprzęty kosztują...Zostanie wam jeszcze z nawiązką..Ile mam tu wpisać. Podaj cenę.

- Nie...mnie nie można kupić.

- Chwytaj okazję, bo będzie ci żal. Wierze w twój rozum. Pora zakończyć ten cyrk. Bo inaczej...

- Niech Pan nie straszy, nie boję się gróźb! -Craze wstał obruszony. Był wściekły. Nie mógł pojąć,że ojciec może robić coś takiego własnej córce. - Za trzy dni ślub. Bez względu czy Pan da nam błogosławieństwo czy nie! -Tomek odwrócił się i wyszedł trzaskając drzwiami.

Hej! Przepraszam, że dziś tak krótko, ale jestem chora i wszytko mnie boli. Nie mam na nic siły. Jutro pewnie nie będzie rozdziału ale za to pojutrze wynagrodzę wam wszystko. Pozdrawiam <3 Pace out! ;)

Last chance /JC/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz