5

1.6K 79 9
                                    

Obudził mnie irytujący głos budzika, ustawionego na godzinę szóstą. Jęknęłam i niechętnie wyswobodziłam się z kołdry. Mimo że wyjście z Niemcem nie miało być niczym więcej niż rekompensatą, postanowiłam ubrać się ładnie. Nie nastawiałam się na żadne restauracje, tylko na jakąś kawiarnię z dobrym sernikiem, więc nałożyłam przewiewną sukienkę i moje ulubione, pomarańczowe sandały. Związałam włosy, po czym chwyciłam torebkę i udałam się do stołówki. Nasz stolik wciąż jeszcze był pusty, a w całym pomieszczeniu znajdowały się jedynie cztery osoby, w tym Andreas. Podeszłam do niego i dosiadłam się, na co ten uśmiechnął się zawadiacko:

-Bolało?-chyba to zmęczenie sprawiło, że był normalny, bo na trzeźwo znowu zaczynał

-Kiedy dostałam od ciebie nartami? A i owszem-uśmiechnęłam się uroczo nakładając na talerz jajecznicę-Nie wiem co mnie podkusiło, żeby gdziekolwiek z tobą iść-pokręciłam głową

-A mieliśmy gdzieś iść? Nie przypominam sobie, ale skoro tak twierdzisz...-moja twarz musiała wyglądać przekomicznie

Czyżby to zmęczenie, które nim wczoraj władało całkowicie odebrało mu zdolność kontaktowania ze światem?

-Ja wiem tylko-kontynuował-Że wczoraj zadomowiłem się w pokoju całkiem niezłej laski i zaprosiłem ją na kawę. Szkoda, że nie wiem, jak się nazywa-udał, że się zastanawia-A, jednak masz rację. To ciebie zaprosiłem... Leatiti. Wybacz mi mój nietakt-ucałował moją dłoń-Gdzie ma pani ochotę wyjść?-gdyby nie jego pierwsze próby popisu nawet bym się roześmiała, ale ponieważ nie mam łatwego charakteru, wyrwałam mu dłoń

-Teraz nie mam już ochoty nigdzie wychodzić panie żartownisiu-warknęłam udając się w kierunku najbardziej oddalonego od niego stolika

Ten jednak z dziwną miną podążył za mną.

-No nie obrażaj sięęęęę...-powiedział przeciągle znowu się do mnie dosiadając

Jeszcze bardziej zła gwałtownie wstałam od stołu.

-Nie widzę w tym nic zabawnego. Może po prostu jestem sztywniarą, ale mnie nie bawi żartowanie sobie z mojej osoby. Z tego względu żegnam pana-odeszłam od blatu po drodze chwytając drożdżówkę

Wyszłam na zewnątrz aby trochę ochłonąć. Znalazłam schowaną za krzakami "ławkę dla zakochańców" i usiadłam na niej, zastanawiając się, czy nie zareagowałam zbyt ostro. Chociaż to nie do końca moja wina, tylko Rudolpha, chłopaka, któremu zaufałam, a który mnie wykorzystał. Od tamtej pory jestem bardzo nieufna, jeśli chodzi o znajomości. Po chwili poczułam silne ramię obejmujące mnie, w którym rozpoznałam Gregora.

-Hej, Leni, co tam? Wyglądasz na smutną-stwierdził

-To wszystko wina Wellingera. Przysiadłam się do niego, aby potem pójść do tej kawiarenki, a on zaczął udawać, że zastanawia się, kim była ta "laska'', którą zaprosił. Wiem, że to głupie, ale nie lubię takich żartów, a on sypie nimi na okrągło, przynajmniej w ciągu dnia, więc zostawiłam go samego w tej stołówce i wyszłam, żeby odetchnąć świeżym powietrzem-zakończyłam

-Kiedy ja wszedłem do jadalni, siedział niepocieszony przy stole i z tego co się orientuję, wyzywał gostka, który stwierdził, że wszystkie laski lecą na takie teksty-dopowiedział

-Cóż, zawsze byłam inna, więc w tej dziedzinie wszystko pozostaje bez zmian. Chodźmy lepiej na trening, bo Heinz zafunduje ci dodatkowy wycisk-zmieniłam temat-Chyba, że jeszcze nic nie zjadłeś i musimy wrócić do stołówki-pokiwał głową i pociągnął mnie w kierunku pomieszczenia, które kilkadziesiąt minut temu opuściłam nabuzowana emocjami

Widząc blond czuprynę nie wchodziłam do środka głęboko, a zostałam przy samych drzwiach, jednak mężczyzna i tak mnie zauważył i szybkim krokiem pokonał dzielącą nas przestrzeń.

-Przepraszam-zaczął-Nie wie, czemu nie dałaś się zaprosić na to spotkanie, ale i tak przepraszam. Jestem bardzo niedoświadczony, jeśli chodzi o takie sprawy, a mój kumpel powiedział, że wszystkie dziewczyny lecą na śmieszków, więc spróbowałem jego metody. Chociaż z tego co widzę, na ciebie to nie działa-posłał mi smutny uśmiech-Dasz mi szansę naprawić swój błąd?-nie zdążyłam zareagować, bo w tej samej chwili Gregor zgarnął mnie na zewnątrz

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Westchnęłam i po raz ostatni tego dnia zawołałam następny. Odbyłam już dzisiaj pierwszą rozmowę ze wszystkimi Austriakami oprócz mojego brata, który zdawał się iść w moim kierunku jak na ścięcie. rozmowa jakoś wyjątkowo nam się nie kleiła, aż w końcu zapytał:

-Co Wellinger od ciebie chciał?

-Tylko ponawiał swoje zaproszenie i przepraszał za wcześniejsze zachowanie-machnęłam ręką-Nic nadzwyczajnego

-Zgodziłaś się, prawda? Powiedz, że tak, bo sobie nie daruję-spojrzał na mnie prosząco

-Nie powiedziałam mu, ale co ci tak nagle zależy, co?-spytałam podejrzliwie

-No bo...-spuścił wzrok- To moja wina. To ja go podpuściłem, żeby śmieszkował, bo nie chciałem żeby moja malutka...

-Młodsza tylko o cztery lata-wtrąciłam

-...siostrzyczka zaczęła chodzić na randki, ale widziałem ile przykrości ci tym sprawiłem i postanowiłem cię przeprosić. Wybaczysz mi?

-Chciałeś dobrze-westchnęłam i przytuliłam go-Ale i tak ci się oberwie!-zaśmiałam się i rąbnęłam go po głowie

-Jeśli mnie złapiesz-pokazał mi język i zaczął uciekać

_____________________
Nie wiem czy to opowiadanie ma jakikolwiek sens. Ostatnio wogóle nie jestem niczego pewna oprócz tego, że jestem wyjątkowo... słaba. Zastanawiam się nad zawieszeniem konta, bo jestem jeszcze dość mocno rozbita. Chociaż gdyby ktoś tęsknił pewnie zrezygnowalabym z tego o pomysłu, bo nie umiem żyć bez pisania. Proszę, napiszcie mi w kołach swoją opinię.
Zuzia
Ps. Dzięki za pomoc we w miarę "sklejeniu" się Mniammmmm Ten rozdział jest dla ciebie❤

I Still Loved YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz