14

1.1K 52 6
                                    

W Wiśle zostałam mocno wyściskana przez chłopaków z kadry Welliego, po czym z ich błogosławieństwem udałam się spać. Śniło mi się, że z dziwnie smutnym, wręcz zdruzgotanym, wyrazem twarzy siedzę na fotelu ściskając w dłoniach jakąś karteczkę. Obudziłam się zlana potem i automatycznie spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Czwarta nad ranem. Wiedziałam, że już nie zasnę, dlatego narzuciłam na siebie bluzę którą dał mi kiedyś Andi i udałam się do pokoju 112, gdzie urzędował razem z Severinem. Dobrze wiedziałam, że nigdy nie chce im się zamykać drzwi na klucz, więc nacisnęłam tylko klamkę i weszłam do środka. Spali na pojedynczych łóżkach, dlatego postanowiłam nie wpakowywać się Andreasowi do łóżka, a jedynie usiąść w fotelu, skąd miałam idealny widok na jego twarz. Nawet nie zauważyłam, kiedy wbrew mojej woli zasnęłam. Ze stanu pół-świadomości wyrwał mnie dopiero rano głośny krzyk Freunda, który nie spodziewając się mnie tu zobaczyć prawie dostał zawału. Zaalarmował tym wrzaskiem również swojego współlokatora, który zaspanym wzrokiem zaczął rozglądać się za potencjalnym włamywaczem. Kiedy spostrzegł, że to ja przyprawiłam jego kumpla o atak paniki wybuchnął śmiechem. Powoli, wciąż trzymając się za brzuch, podszedł do mnie i jedną ręką objął w pasie.

-Kochanie, to było super-wykrzyknął radośnie i ucałował moje czoło-A tak w ogóle to do twarzy ci w mojej bluzie-puścił mi oczko, a ja zarumieniłam się-Przebiorę się tylko-mówił grzebiąc w szafie- I pójdziemy do ciebie, a potem porywam cię na wycieczkę, cieszysz się?-trajkotał jak najęty, więc uciszyłam go pocałunkiem

Trwalibyśmy tak dalej, gdyby nie znaczące chrząknięcie Seviego, które przypomniało nam, że nie jesteśmy tu sami. Zarumieniona poinformowałam Welliego, że idę do pokoju się przebrać i żeby jak skończy pofatygował się do mnie. Ubrałam cienkie, długie spodnie, koszulkę z krótkim rękawem oraz moje ulubione adidasy. Zawiązywałam właśnie drugiego buta, kiedy do środka wszedł mój wyczekiwany gość.

-I tak twierdzę, że w moich rzeczach wyglądasz lepiej-zamruczał i mocno mnie przytulił

-Strasznie mi tego brakowało-westchnęłam i oddałam przytulasa

-Mi bardziej słońcu-cmoknął mnie w czubek głowy-Widzę, że przygotowałaś się odpowiednio do naszej wędrówki-uśmiechnął się-Aż tak dobrze mnie znasz, czy strzelałaś?

-Ubrałam się po prostu wygodnie-posłałam mu cwany uśmiech-To gdzie idziemy panie przewodniku?

-Pomyślałem, że może chciałabyś zobaczyć początek rzeki, od której wzięła swoją nazwę ta miejscowość-powiedział zawile

-Z tobą zawsze-uśmiechnęłam się i chwytając go za rękę pociągnęłam do wyjścia

Spędziliśmy naprawdę cudowne momenty chodząc po górach i fotografując piękno przyrody. Kilka razy zatrzymywaliśmy się przy przecinającej nam ścieżkę wodzie, aby obserwować "cykl rozwoju" Wisły. Po kilku godzinach marszu udało nam się wreszcie odnaleźć źródło tej ogromnej (według Polaków) rzeki. Tam usiedliśmy na kilkanaście minut aby coś zjeść, chwilkę porozmawiać i pośmiać się. Musieliśmy jednak wrócić przed szesnastą, z tego też względu szybkim tempem ruszyliśmy w dół. Przy jednym ze strumyczków na naszej trasie nie przyuważyłam mokrego, śliskiego kamienia i przewróciłam się. Bolało niemiłosiernie. Na szczęście, w nieszczęściu, było to już prawie na samym dole, więc Andi chwycił mnie na ręce i zniósł ze szlaku. Od razu po tym, szybkim krokiem, udał się do Gregora, który zaprowadził go do naszego lekarza. Ten stwierdził, że kostka jest skręcona i usztywnił mi ją, oraz (nie mam bladego pojęcia skąd) wytrzasną kule. Andi nie pozwolił mi jednak nawet ich wypróbować, bo chwycił mnie w stylu panny młodej i odtransportował do pokoju. Nie dali mi nawet z Gregorem dojść do głosu i "uziemili' mnie, a sami udali się na kwalifikacje. Nie przewidzieli jednak, że zostanę rebelem i mimo ich zakazu pokuśtykam aby kibicować im na żywo. Moje ściskanie kciuków opłaciło się, bo Andreas zajął pierwsze, a Gregor drugie miejsce. "Podbiegłam" do mojego chłopaka, który najpierw zrobił groźną minę, a potem otworzył ramiona i mocno mnie w nich zamknął.

-Czemu nie zostałaś w hotelu? Tam byłoby ci wygodniej-spytał Welli tuląc mnie do piersi, jednocześnie odciążając moją bolącą nogę

-Wolałam cię wspierać tutaj niż przed telewizorem...-oznajmiłam lekko się czerwieniąc

-Jesteś najukochańszą istotą jaką dane mi było poznać, wiesz?-pogłaskał mnie po głowie-Odnieść cię na kolację?-spytał żywo

-Jeśli ci na tym zależy-uśmiechnęłam się pod nosem i poczułam jak moje nogi tracą pod sobą ziemię, co oznaczało, że Andiemu a i owszem, bardzo zależało na noszeniu mnie
________________
Miał być wczoraj, ale od jakiejś 17 nie byłam w stanie ruszyć się z łóżka i najzwyczajniej zapomniałam xd Mam nadzieję, że rozdział się podoba 😁
Zuzia
Ps. Rozdział dla wszystkich, którzy łączą się w bólu z Sevim❤

I Still Loved YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz