12

1.1K 57 1
                                    

Obudziłam się nie zdając sobie sprawy jaka data widnieje dzisiaj w kalendarzu. Przeciągnęłam się leniwie i po otwarciu oczu zauważyłam, że przy mojej szafie, z otwartą walizką stoi mój chłopak. Uniosłam się lekko na łokciu i przyglądałam się jego poczynaniom. Widocznie zapamiętał, że jestem wielkim śpiochem, bo nie spieszył się specjalnie z pakowaniem moich rzeczy do torby, więc kiedy chrząknęłam wyskoczył do góry, prawie pod sam sufit.

-Co tam tak robisz Andi?-spytałam zaciekawiona zachodząc go od tyłu

-Pakuję cię, bo dzisiaj wyjeżdżacie, a ja chciałem z tobą spędzić jeszcze jak najwięcej czasu-oplótł moimi rękami swój brzuch i złączył je z przodu

-Jesteś kochany-uśmiechnęłam się najczulej jak tylko potrafiłam i wspinając się na palce pocałowałam w kark

-Powinienem chyba częściej robić ci takie niespodzianki, bo widzieć ciebie szczęśliwą to naprawdę wielka nagroda-obrócił się w moim uścisku i spojrzał w moje oczy z góry

Zatopiłam się w jego tęczówkach kolory nieba. Widziałam w nich wszystko. Całe uczucie, którym mnie darzył, a które w pełni odwzajemniałam było wypisane na jego twarzy. Wplótł ręce w moje włosy, zawijając pojedyncze kosmyki na palcach, podciągnął mnie tak, że musiałam stanąć na palcach i pocałował. Zarzuciłam mu ramiona na kark, co tylko pogłębiło czynność. Po oderwaniu się od siebie Andi oparł swoje czoło o moje i mocno tuląc mnie do siebie powiedział:

-Pomożesz mi się spakować? Bo mam atrakcje prawie do samego wyjazdu-wyszczerzył się

Mimo że wręcz nie cierpię pakowania z radością podeszłam do tego pomysłu, bo jednak była to jakaś forma spędzania wolnego czasu w swoim towarzystwie. Kiedy moje bagaże stały już spakowane przy drzwiach Andreas oznajmił:

-No to skoro to mamy już z głowy, to co powiesz na meczyk w kręgle? Ja z tobą na chłopaków, hmm?-idąc obok mnie korytarzem objął mnie ramieniem

-Czemu by nie-uśmiechnęłam się-Tylko musielibyśmy zanieść moje torby do Gregira żeby potem nie narzekał

-Nie ma problemu Leni. Czyli wracamy jeszcze na chwilę do ciebie, tak?-upewnił się Niemiec, a kiedy potwierdziłam obrócił nas o 180 stopni i pomaszerował z powrotem do drzwi, przez które przed momentem wyszliśmy

Sprawdziłam jeszcze, czy nic nie zostało, podałam Andiemu uchwyty i pokierowałam do pokoju mojego brata i Fettnera. Zamieniłam kilka słów z ledwie rozbudzonym Manuelem, po czym z Andreasem trzymającym mnie pod rękę udałam się na miejsce zbiórki Niemców. Razem poszliśmy w kierunku miasta, gdzie na samym jego szarym końcu była kręgielnia, do której zmierzaliśmy. Szliśmy nie tak krotko jak mogłoby się wydawać, a pozostali cały czas nie mogli się napatrzeć na moją dłoń splecioną z Andiego.

-Co ty w nim widzisz Leni?-spytał przekornie Eisenbichler

-No wiesz, jest przystojny, silny, zawsze bezinteresownie mi pomaga. Tak właściwie-dodałam po chwili namysłu-to jest prawie idealny.

-A dlaczego tylko prawie?-zdziwiony Severin wtrącił się do dyskusji

-Bo idealny jestem tylko wtedy, kiedy mam ją przy sobie. Leni mnie dopełnia-Andi mnie uprzedził, ale to dobrze, bo on powiedział to ładniej, niż zrobiłabym to ja

W końcu udało się nam pokonać drogę do kręgielni. Pierwszą partię wygraliśmy, w drugiej mieliśmy remis z Sevim i Markusem na ostatnim miejscu, a za trzecim razem byliśmy drudzy. Nie udało nam się rozegrać więcej partii, bo trener, którego mijaliśmy przy hotelu, kazał mi wrócić na 13. Ponieważ było za 20, a my mieliśmy do przejścia około 10 kilometrów, narzuciliśmy naprawdę szybkie tempo. Do hotelu weszliśmy akurat kiedy Gregor znosił moje walizki, a Fettner pakował się do pojazdu, ktorym mieliśmy pojechać na lotnisko. Pociągnęłam Andreasa i stanęłam z nim z boku.

-Jak to będzie Andi? Nie zapomnisz o mnie?-spytałam powstrzymując łzy-Będziesz wolał jakąś kobietę w Niemczech, mam rację?

-Nie Leni, nie masz. Posłuchaj skarbie-ustawił moją głowę tak, aby mógł patrzeć mi prosto w oczy-Nie kocham nikogo innego. Jesteś moim życiem i nie chcę, aby to się zmieniło. Będę często dzwonić, może wpadnę kiedyś do was, może ty do mnie. Wiem, że to trudne, ale damy radę. Bo jak nie my to kto?-uśmiechnęłam się na te słowa i niespiesznie pocałowałam przelewając w pocałunek całą tęsknotę, aby mi zostało jej jak najmniej

Oderwałam się od niego, pocałowałam w czoło, poprosiłam, by na siebie uważał i podbiegłam do pojazdu, który już zapakowany tylko na mnie czekał. Odpalono silnik, a ja wciąż machałam przez szybę Niemcom, dopóki ci nie zniknęli mi z oczu. Mam nadzieję, że dam sobie teraz radę bez Andreasa.

______________________
No cześć wam xd. Wczoraj nie było rozdziału, gdyż ponieważ ależ bo, cały dzień byłam u babci i nie zdążyłam nic naskrobać. Chciałam coś napisać w nocy, ale zdrętwiały mi ręce i nie dałam rady napisać więcej niż połowy (o drugiej w nocy się dla was męczyłam xd) Mam nadzieję że się podoba. Swoją drogą słyszeliście o urazie Wellisia? Mam nadzieję,  że to nic poważnego.
Zuzia

I Still Loved YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz