Chcę żyć.

173 25 5
                                    

Chciałabym się w końcu obudzić. Patrząc na te wszystkie twarze odwiedzające mnie tu niemalże codziennie chciałabym wrócić.

Nie mam pojęcia co robię w białym jak śnieg pokoju, przypięta pod jakąś kroplówkę.
Z tego co zdążyłam zauważyć, obok mnie znajduje się stoliczek nocny, na którym non stop ładuje się telefon.
Jeszcze to światło jest jakieś dziwne. Takie... jaskrawe?

Spoglądam na prawo. Znajdują się tam drzwi. Wydaję mi się, że są zamknięte jakąś specjalną rzeczą.
Kluczem, czy kartą.

Przede mną, na ścianie wisi telewizor. Nie mogę się doczytać jego nazwy. Ale to nic.
Został chyba... 5 razy włączony. Przez tą samą osobę.

Tę osobę, która żaliła się, że zepsułam jej przyszłość. Mówiła o jakimś chłopaku, ale za każdym razem nie dosłyszałam jego imienia. 
Wyglądało to tak, jakby ktoś robił to specjalnie.

Specjalnie nie chciał, żebym dowiedziała się kim jest owa osoba.

Rozglądam się po pokoju. Nagle drzwi się otwierają, a przed nimi stoi różowowłosy mężczyzna.
Przychodzi tutaj codziennie o tej samej porze. Zbliżając się do mojego łóżka, zabiera taborecik i siada na nim. Za każdym razem, gdy zjawia się, czuję miłe ciepło.

Na samym początku odpowiada jak mu minął dzień, co zrobił, jaką misję wykonał.
Gdy skończy to robić, kładzie głowę na materac.

Trzymając moją dłoń kurczowo, zaczyna przepraszać.

Każde jego słowo, które powie, sprawia, że moje serce zaczyna boleć. 

Chciałabym się rozpłakać. Ale...

Nie potrafię.

Zamykam oczy.

Każdy jeden ruch, nawet te, które się robi bezmyślnie, kosztują mnie wiele wysiłku.

Tak,
Nawet opadanie powiek.

Dlatego chcę się stąd wyrwać. Nie dam rady jeszcze to pociągnąć.

Ale...
Jeśli wrócę nie będę wiedzieć nic.

Ani kim są ci ludzie, ani...

Kim ja jestem.

Nie wiem, czy to zmieniłoby cokolwiek, ale boję się, że każdy kolejny dzień będzie próbował mnie wykończyć.

Powoli otwieram oczy. To jaskrawe światło znikło.

Oddychanie nie sprawia mi problemu.

Już?

Wystarczyło o tym pomarzyć?

Uśmiecham się powoli, tak aby nie zagrodzić tor moim łzom.

Lecą po rurce, którą mam doczepioną do nosa, aż trafiają na dłonie  chłopaka.

Ten szybko podnosi głowę.
Wpatrując mi się w oczy, kładzie ręce na moje łopatki, opatula tylnią część głowy i przyciąga w stronę jego torsu.
Czuję szybkie bicie serca różowowłosego.

Bardzo mocno przyciska mnie do swojej klatki piersiowej.

-Lucy! Nawet nie wiesz, jak się stęskniłem!- mówił do mnie chrypniętym głosem.

Po moich policzkach zaczęły lać się soczyste krople wody.

Prawdę mówiąc.
Płakałam jak małe dziecko.

Nie mam pojęcia co się ze mną stało. Ktoś zmienił ciemność w światło.

Moje ciało nie było już obolałe. Zupełne przeciwieństwo tamtego.

Wtuliłam się w tors mężczyzny. Czułam bardzo miłe ciepło.

-Lucy... Przepraszam...-mówiąc to, rozluźnił ucisk- To wszystko moja  wina!- spojrzał mi się w oczy.

Obejrzałam jego twarz dokładnie. Na czole widniały zwirzchnięte wiśniowe włosy, które kontrastowały z jego zielonymi oczyma.

-Gdybym nie wrzucił cię do tej wody...- przerwałam mu zasłaniając usta.

Nagle usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi.
Wyszła z nich niska brunetka z włosami do ramion.

-Przepraszam panie Natsu, ale czas godzin na odwiedzanie minął.- kobieta przyglądała się teczce, na której przypięta była karteczka.
Gdy nie doczekała się odpowiedzi spojrzała w jego stronę, a później na mnie. Jej oczy rozszerzyły się, a twarz wyrażała zdumienie.

-Doktorze! Doktorze! Proszę do sali nr 28!- krzyknęła, a po chwili wybiegła z pomieszczenia.

Chłopak usiadł na taboreciku, po czym otarł opadające łzy. Zerknął na mnie, a po chwili uśmiechnął się.

-Proszę się odsunąć psze pana.- powiedział donośnym głosem dorosły mężczyzna z lekkim zarostem.

Podszedł do mnie, wyciągnął latarkę i zaświecił mi wprost w oczy. Później z szyi zdjął stetoskop, przyłożył do mojej klatki piersiowej.
-Oddychaj normalnie.- oznajmił nasłuchując się bicia serca.

Oddalił się, wstał i zanotował coś w swoim dzienniczku.

Z szafeczki wyciągnął patyczek. Założył rękawiczki przybliżając się.

-A teraz powiedz "A"- szepnął do mnie, a ja starałam się wydobyć z siebie dźwięk.

Lekarz zmarszczył brwi, odłożył drewienko.
Pokierował swój wzrok w moje oczy.

-Jesteś wyjątkowym przypadkiem.- powiedział uśmiechając się- Osoba, która wyszła ze śpiączki i na dodatek porusza się jak normalny człowiek. Jestem zaskoczony- gdy to mówił, pakował cały swój sprzęt- Panienko Reno, proszę o szczegółową opieką nad pacjentką. A tym czasem musimy porozmawiać.- wyszedł z sali, a brunetka pobiegła za nim.


-Ale masz długie włosy!- spojrzałam na nie. Nawet gdy siedziałam, sięgały dość duży kawałek na materacu. Chłopak uśmiechnął się. 

Impulsywnie się do niego przytuliłam. 

-Nawet nie wiesz, jak się cholernie za tobą stęskniłem, Lucy...

~True Tears   =NaLu=Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz