True Tears. #3 =NaLu=

340 41 14
                                    

Spojrzał na dziewczynę. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Wiedział jednak, że był on sztuczny. Nie chciał, by sprawa potoczyła się dalej. Musiał udawać. Być aktorem we własnym życiu, co?

Każdy jeden ruch kosztował ją dużo wysiłku. Pewnie nie ma się czego dziwić, jeśli na siłę sama złamała czar.
Chłopak przytulił ją. To dodało jej energii.

N- Tak się martwiłem, Lucy!
Myślałem, że już cię nie odnajdę.

Lucy słysząc to, załamała się. Przysięgała sobie, że nikogo więcej nie zrani. A tu? Rani kogoś, i to bardzo mocno. Miała ochotę się zabić.

L- Już jestem Natsu, wszystko w porządku!
Nie, nie chciała. Nie chciała być problemem. Ale zawsze coś musiało się zepsuć.

Każdy zawsze się o nią martwił, bo była w centrum uwagi. To jej każdy się przyglądał, żeby było wszystko jak najlepiej. Traktowano ją tak, jak była mała, gdy mieszkała z ojcem. Widziała tam same wymuszane uśmiechy. Właśnie to wtedy nauczyła się tej techniki. Stosowała ją już od tamtych dni.

N- Jak się cieszę! W końcu wróciłaś!
L- Tak, już jestem.

Mówiła łagodnym, cichym głosem. Tak. Miała dość.

L- Natsu? Możesz zostawić mnie na chwilkę?
N- Nie, nie mogę. Nie chcę cię stracić. Nie chcę znów...
L- Nie jadłeś nic, prawda? Zajmij się sobą, proszę.

Jej błagalny ton przekonałby każdego. Natsu spokojnie wyzwolił ją od uścisku. Następnie wstał.
-Wrócę za chwilkę- powiedział.

Przez ten czas, rozmyślała nad swoim sensem życia. Czy kiedykolwiek będzie w stanie uśmiechnąć się od ucha do ucha? Czy potrafi obronić ważne dla niej osoby?
Po jej policzkach spłynęły łzy. Lały się jak z wodospadu. Ta wpatrywała się w szpitalne okno.
Wyobrażała sobie, jak Erza czy Levy będą się o nią martwić. Pewnie nie opuszczą ją na krok.

L- Nienawidzę cię.
Powiedziała sama do siebie. Głos był opanowany, cichy, pewny.
Nie ukazywała uczuć. Nie miała jakich. Przecież kłopot to tylko kłopot.

Natsu stał na zewnątrz pokoju. Był tam od samego początku. Wszystko słyszał. Zrobiło mu się smutno. Zakrył oczy. Chciał się popłakać. Uciekał przed tym uczuciem jak najdalej mógł. Tu się jednak zatrzymał. Udał się do innego pokoju. Jego powieki opadły na dół.

Noc była zimna. Lucy powoli dochodziła do siebie. Założyła bluzę. Zarzuciła kaptur i ruszyła w drogę.

Natsu obudził się. Zobaczył, że w pokoju nie ma dziewczyny.
Jego nos smoczego zabójcy nie wyczuwał jej zapachu.

Szła wzdłuż rzeki. Lucy wciąż płakała. Nie mogła powstrzymać potoku łez. Nie robiła tego świadomie. Pod kapturem nie było widać jej twarzy. Przez to idący obok niej przechodnie, nie rozpoznawali jej.
Nagle usłyszała znajomy głos. Ujrzała Wendy i Carlę. Szły naprzeciw niej. Spuściła kaptur niżej. Na szczęście nie rozpoznały blondynki. Nagle koteczka obróciła się.
C- Pewnie mi się zdawało...
W- Coś się stało?
C- Nie nic takiego.

Lucy przyśpieszyła tempo. Na jej nieszczęście znów usłyszała znajomy głos.

Natsu biegł ile sił w nogach. Bardzo się martwił o dziewczynę. Postanowił udać się wzdłuż rzeki.
Przeczuwał, że tu będzie.

Usłyszała głos, którego teraz nie chciała słyszeć.

N- Wendy, widziałaś może Lucy?
W- Chyba nie, Natsu-san.
C- Ja też nie. Stało się coś?
N- Nic ważnego. Dziękuję!

Rozmowa odbywała się za plecami Lucy. Wszystko dokładnie słyszała.    Znów ktoś się o nią martwi.

Natsu wybrał drogę do jej pokoju.
W biegu minął pewną osobę.

Jej oczy spotkały się z jego. Chłopak nic nie zauważył przez kaptur. A poza tym było ciemno. Pomyślał przez chwilę, że to ona. Ale nie wyczuwał żadnej magii, więc pobiegł dalej.

Lucy upadła na kolana zaczęła płakać.

=============================
I jak się podobało?
Bardzo dziękuję mojej wybawicielskiej trójce.
Dzięki Wam kręci się ta opowieść. Bardzo wam za to dziękuję! Senpai-Dono Nikusmikus minia1401

Postaram się dodać jutro kolejną część, ale nie obiecuję! Buziaki!

~True Tears   =NaLu=Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz