Stracić coś ważnego

172 23 6
                                    


Wyszedłem przed budynek szpitala. Rozglądałem się w poszukiwaniu okna pokoju Lucy. Jedynie on nie miał krat od strony ulicy.

Jest!

Obok niego znajdowało się olbrzymie drzewo, które wyglądało zza dach ośrodka.

Podszedłem bliżej do kasztanowca. Posiadał on bardzo duże, grube gałęzie.
Wzrokiem prześliedziłem trasę wspinaczki.

***
-Lucy nie ma czasu!- krzyknęło małe stworzonko. Siedziało na ramieniu dziewczyny. -Ale... ja nie wiem.-powiedziała ze smutkiem blondynka.

-Proszę cię, przypomnij sobie. Inaczej nie będę mogła cię uratować!-mała istotka podleciała pod twarz Lucy. Swoimi skrzydełkami zaczepotała pod twarz blondynki. Gwiazdki z jej piór przyleciały do głowy dziewczyny.

Ta zamknęła oczy. Wędrowała między wymiarami swojej pamięci. Wraz z kolejnym przeskokiem pomiędzy światami zapamiętywała szczegóły swoich "przyjaciół".

Nim się zorientowała znalazła się w swoim dzieciństwie. Ujrzała laleczkę, ubraną w niebieską sukienkę, która miała na sobie welon. Dostrzegła tam dwojga ludzi. Wysokiego i szczupłego mężczyznę, który trzymał za rękę blondynkę. Na dłoniach pary znajdowały się obrączki.

-A teraz Lucy, nazwij swoją młodszą siostrzyczkę.- wtem dorosła już dziewczyna odwróciła się i zobaczyła swoją mniejszą kopię.

-Gonzales!- mówiąc to, dziewczynka wzięła do swoich rączek laleczkę. Zaczęła z nią tańczyć.

-Lucy? Lucy? Luuucy! Jesteś? Obudź się!- krzyknął feniks.
Blondynka momentalnie przeszła do pozycji siadu, chwyciła się za głowę.

-Ty... ty jesteś Gonzales?- powiedziała orchypniętym głosem.

-Lucy! Błagam!- szeptał, rozpływając się w powietrzu.
-Dlaczego wciąż nie słyszysz mojego imienia?

Głowa blondynki wybuchała od natłoku informacji. Spojrzała na stoliczek. Była tam karta.

Dziewczyna wstała, odpięła kroplówkę. Zabierając prostokątny przedmiot służący jako klucz, chwiejnym krokiem, ruszyła w stronę drzwi. Wyszła na zewnątrz pokoju.
Szła korytarzem, rozglądając się za toaletą. Drzwi od pomieszczenia się zamknęły, przez przeciąg otwartych okien.

Kulejąc na prawą nogę, ruszyła na koniec korytarza. Właśnie tam znajdowała się łazienka. Weszła do niej, obmyła twarz i podniosła wzrok do lustra. Gdy oprócz swojej osoby, ujrzała postać wyłaniającą się z cienia, momentalnie się odwróciła.
Ujrzała wysokiego blondyna z blizną na twarzy. Na jego uchu wisiał samotny kolczyk. Czoło chłopaka z prawej strony zasłaniał kosmyk włosów.

-Przepraszam, ale to męski kibel-powiedział rechocząc- Zaprowadzić cię, do damskiego?- mówił, podchodząc bliżej blondynki.

-Nie, ja już podziękuję-powiedziała wychodząc z toalety.

-Sting Eucliffe!

Dziewczyna uśmiechnęła się.

-Lucy!
Pomachała blondynowi, po czym ruszyła do pokoju.

Wyciągnęła kartę, włożyła w prostokątne pudełko, a drzwi się otwarły. W pomieszczeniu panowała ciemność. Dziewczyna zapaliła światło. Przy kąciku pokoju zobaczyła śpiącą różową czuprynę. Podeszła do łóżka na palcach, zabrała kołdrę i poduszkę.

Delikatnie podniosła głowę chłopaka, wsunęła tam poduszkę.
Przykryła go.
Natsu szybko chwycił jej nadgarstek i przyciągnął do swojego torsu.

-Mam cię, Lucy- powiedział podciągając nosem.

***
Natsu podniósł śpiącą już dziewczynę, położył na łóżko przykrywając po uszy nastolatkę.
Gdy skończył opatulać zimne ciało blondynki, zabrał taboret spod stolika i ciuchutko przybliżył go pod samo legowisko. Usiadł na nim, przypatrując się w niebo, otoczone świecącymi gwiazdami.
Patrzył na ten cud natury, dopóki jego powieki opadały, a on sam próbował walczyć z nimi. Po krótszym czasie, poddał się. Jego głowa runęła na materac.

***
Słonce dobijało się przez olbrzymie okno, budząc tym Lucy. Dziewczyna delikatnie otworzyła oczy. Ku jej zdziwieniu widziała tylko czarny obraz. Zamrugała jeszcze pare razy, odsuwając się.
Nagle usłyszała trzaskanie materaca. Odwróciła głowę w kierunku usłyszanego dźwięku.

-Lucy? Już wstałaś?-zapytał chrypniętym głosem Natsu.

Blondynka po omacku próbowała odnaleźć głowę chłopaka. Różowowłosy nieświadomy sytuacji przekręcił głowę, patrząc się w jej zamknięte oczy.

-Natsu... ja nic nie widzę.

-Hej, hej. Otwórz no te oczy, gapo jedna.- powiedział klepiąc główkę Lucy.
Po krótkiej chwili, powieki dziewczyny ruszyły w górę, a tęczówki przybrały barwę jasnego błękitu. Jednak później on zniknął, a na jego miejscu wstąpił brązowy jak kostka mlecznej czekolady kolor.
-Czy wszystko w porządku, Lucy?-spytał wpatrując się w zamykające oczy blondynki. Nagle jej ciało bezsilne opadło na materac.

-Lucy? Wszystko w porządku?- spytał się chłopak spoglądając na spoconą twarz długowłosej.

-Ja... ja nie potrafię...- powiedziała zakrywając oczy, z których zaraz popłyną rzeki łez-...nie potrafię dostrzec barw- przy ostatnich słowach szlochała.

Chłopaka zamurowało. Intuicyjnie przybliżył się do dziewczyny i szybkim ruchem przyciągnął ją do swojego torsu, zamykając Lucy w szczelnym uścisku. Wyciągnął rękę. Zaczął gładzić włosy blondynki, by się choć w najmniejszym stopniu uspokoiła.
Po chwili poczuł, że jego koszulka robi się delikatnie mokra.

-Csii... Wszystko będzie dobrze.









TO CO TERAZ NAPISZĘ
JEST MEGA GŁUPIE

CHCIELIBYŚCIE ROZDZIAŁY CODZIENNIE?

TO BĘDZIE TAK JAKBY REKOMPENSATA ZA TE NIE WYPAŁY.
ALE! JEŚLI BĘDZIECIE CHCIELI TE PRZEKLĘTE SŁOWA TO STWORZE NOWE OPOWIADANIE.

WIEC NO TEN TEGO

AHOJ!


~True Tears   =NaLu=Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz