Wpadłem do mieszkania cały zdyszany. Mojej mamy na szczęście nie było więc mogłem odetchnąć i uspokoić się. Cały problem polegał na tym, że zaczynałem się bać. Dosłownie każdy najmniejszy sygnał ze strony obcych ludzi sprawiał, iż nie mogłem być sobą i zmieniałem się w kogoś płochliwego, kogoś kim nie byłem. Wcale nie chciałem żeby tak wyglądało moje życie, ale wszelkie lęki jakie w sobie miałem uporczywie miały nade mną całkowitą kontrolę i nie byłem w stanie się z tego wyplątać.
Pójście do psychologa to był niedobry pomysł. Nie przemyślałem tego tak do końca. Zrobiłem z siebie głupka, ośmieszyłem sam siebie. Jęknąłem i ukryłem twarz w dłoniach. Tak bardzo chciałem się z tego wyrwać chociaż na jeden dzień.
Pomyślałem o spotkanym brunecie, który wpatrywał się we mnie jakbym spadł z księżyca. Może w jego oczach wyglądałem jak kosmita. Ale nie mogłem zapomnieć o jego magnetycznych oczach. Czułem, że im dłużej o tym myślałem tym głębiej oddawałem się własnym marzeniom.
Zdjąłem plecak z ramienia i wypiłem szklankę zimnej wody. Poczułem się lepiej, lecz mimo to moje plecy były całe spocone. No tak. W końcu miałem na sobie tylko sam tłuszcz więc nic dziwnego.
Udałem się do pokoju, po drodze zdejmując z siebie koszulkę. Nie patrzyłem na siebie gdy wkładałem czyste ubranie. Wolałem nie pogrążać się w rozpaczy. Pospiesznie zasiadłem do biurka chcąc odrobić lekcje, ale nawet przez chwilę nie mogłem się skupić na książkach. Przed oczami ciągle pojawiały mi się ciemne oczy nieznajomego. Jego ponure słowa o to czy mam jakiś problem nie były miłe. Pewnie uważał, że jestem okropny.
Otrząsnąłem się i starałem siłą woli zająć lekcjami, ale przerwał mi dźwięk telefonu. Poszukałem urządzenia, a potem przystawiłem do ucha.
- Nie myśl sobie, że to koniec, Wiewiór.- usłyszałem groźny szept po drugiej stronie. Ji Hoon.
- Dlaczego do mnie dzwonisz? - wyszeptałem, zaciskając dłonie w pięści.
Roześmiał się głośno, a ja poczułem jak dzwoni mi w uszach.
- Jutro się z tobą policzę, obiecuję.- mruknął, śmiejąc się jak obłąkany.
Przerażony, rozłączyłem się i objąłem ramionami, aby nie zacząć drżeć. Natychmiast podniosłem się z krzesła i wyjrzałem za okno. Nikogo nie widziałem w pobliżu. W takim razie musiał być u siebie w domu i z tamtego miejsca usiłował mnie zastraszyć. Zastanawiałem się jak długo to potrwa i kiedy w końcu da mi spokój. Rozwalał mi życie i przez niego nie mogłem normalnie oddychać. To było dla mnie za dużo w tym momencie.
Ponownie zasiadłem przy biurku, chcąc w końcu trochę się pouczyć. Moje myśli były jak oszalałe. Odłożyłem długopis, spoglądając zupełnie przypadkowo na swój nadgarstek.
Poczułem jak brakuje mi powietrza. Bransoletka taty zniknęła. Nie było jej na mojej ręce. Co się z nią stało? Ji Hoon by nie mógł jej ukraść. Musiałem ją gdzieś zapodziać.
Rzuciłem się na poszukiwania przekopując pokój dwa razy. Nie znalazłem jej. Zrozpaczony, usiadłem na podłodze patrząc w stronę okna. Gdzie mogłem ją położyć? Przecież zwykle jej nie zdejmowałem, była ze mną nierozłączna. To była jedyna rzecz, która łączyła mnie z poprzednim życiem. Westchnąłem, a potem zacząłem szukać w kuchni i salonie. Pusto, nic. Przeszukałem łazienkę, błagając w myślach żeby się znalazła. Niestety, moje nadzieje rozwiały się jak wiatr.
Nie mogłem w nocy spać z powodu zgubienia swojej bransoletki. Co powiem tacie gdy go spotkam? Czy on nadal pamiętał o naszej obietnicy i nosił ją ze sobą na dłoni? Szczerze w to wątpiłem. Choroba bardzo go zmieniła i już nie był tą samą osobą co wcześniej.
CZYTASZ
Innocent
FanfictionPark Jimin jest bardzo zamkniętym w sobie nastolatkiem, a jego myśli ogarnia strach za każdym razem gdy jest zmuszony rozmawiać z obcymi ludźmi. Chłopak prześladowany w szkole nie wytrzymuje presji i ucieka w świat marzeń. Czując się bezpiecznie w s...