Rozdział 6.

3.1K 294 66
                                    

Zadrżałem, a serce podeszło mi do gardła. Musieli mnie śledzić, bo inaczej by tu nie przyszli. Ji Hoon wydawał się bardzo spokojny, co bardzo mi się nie spodobało. Ukradkiem zerknąłem na Jungkooka. Brunet zmarszczył brwi, lustrując wzrokiem mojego prześladowcę, a potem spytał:

- Dlaczego obrażasz Jimina?

Byłem równie zaskoczony, co mięśniak. Po sekundzie odpowiedział swobodnym tonem, w którym pobrzmiewała wesołość.

- Obrażam? No co ty. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, prawda wiewióreczko? - rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie, a ja skuliłem się w sobie.

Jungkook nie był przekonany jego słowami, a ja miałem ochotę mu wszystko powiedzieć. Ale nie miałem pewności czy by mi pomógł. W końcu go nie znałem. Może gdy się dowie jaki słaby jestem to mnie zostawi na pastwę losu? Nie chciałem przekonywać się o słuszności swojej teorii.

W końcu Ji Hoon zbliżył się do mnie i posłał mi szeroki uśmiech.

- To co, idziemy? - spytał, a w jego oczach pojawił się ten złowieszczy błysk, który tak dobrze znałem.

- Gdzie? - wyszeptałem, czując jak za moment wydarzy się coś złego.- Nigdzie z tobą nie idę.

Jungkook zmrużył oczy, patrząc na Ji Hoona nieprzyjaźnie.

- Zostaw go w spokoju.- mruknął bardzo opanowanym głosem.

- Nie wtrącaj się, nieznajomy.- odparował Ji Hoon.- Nie mieszaj się do naszych spraw.

Brunet uniósł brwi, a ja wstałem z ławki pospiesznie. Czułem się przytłoczony tą sytuacją. Niepewnie schowałem się za ramieniem bruneta, a ponad sobą dostrzegłem wściekłość na twarzy mojego oprawcy.

- Jesteś żałosny, Wiewiór.- stwierdził Ji Hoon z jawnym niesmakiem.- Chowasz się za chłopakiem? Doprawdy, żałosne.

Jungkook popatrzył na mnie, ale mój wzrok był wbity w ziemię. Nie potrafiłem spojrzeć teraz w jego oczy. Czułem się zawstydzony i ośmieszony. Prawie codziennie czułem się w ten sposób.

- Słuchaj, idź sobie.- Jungkook pomachał dłonią w stronę Ji Hoona, zupełnie jakby odpędzał od siebie natrętną muchę.- Dobrze wiem, że nie jesteś jego przyjacielem. Inaczej byś się zachowywał.

Mięśniak tylko prychnął słysząc jego słowa. Brunet napiął swoje ciało, patrząc przenikliwie na natręta. Ji Hoon rzucił mi spojrzenie pełne jadu, po czym odwrócił się i poszedł w drugą stronę.

Odetchnąłem z ulgi, czując jak kręci mi się w głowie. Cały drżałem, a przed sobą widziałem niewyraźne plamy zieleni.

- Jimin, dobrze się czujesz? - spytał Jungkook, łapiąc mnie za ramię.

Poczułem jak moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa i gdyby nie brunet, osunąłbym się na ziemię.

- Usiądź.- poprosił chłopak, a ja oparłem się o ławkę i przymknąłem na moment oczy.- Lepiej teraz?

Skinąłem głową, chwytając oddech. Tak bardzo się bałem, że coś mi zrobi. Przez jedną okropną chwilę miałem wrażenie, że naprawdę zemdleję.

- Kim on jest? - spytał Jungkook, patrząc na mnie.- Grozi ci?

Skinąłem głową, nagle łapiąc chłopaka za rękę. Brunet popatrzył na mnie zdumiony, a ja z trudem wykrztusiłem:

- Odprowadzisz mnie do domu?

- No jasne.- zgodził się i popatrzył uważnie w moje oczy.- Możesz iść?

InnocentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz