Rozdział 20.

2.7K 246 59
                                    

Następnego dnia obudziłem się jako pierwszy. Jakoś udało mi się wyplątać z uścisku Jungkooka, a potem po cichu poszedłem do salonu sprawdzić co z Yoongim i Hobim.

Przyjaciele leżeli na kanapie w dość mocnym uścisku, a butelki po soju stały puste na stoliku. Nie spodziewałem się, że wypiją to wszystko i to tylko we dwóch. Najwyraźniej alkohol sprowadził na nich twardy sen, bo gdy stanąłem bliżej, nawet nie drgnęli.

W takim razie postanowiłem się ubrać, a potem zaczekać na Jungkooka aż się zbudzi. Chciałem wrócić do domu i trochę porozmyślać. Zresztą, jutro musieliśmy iść do szkoły. A zadanie samo się przecież nie zrobi.

Jungkook wstał pięć minut po mnie, a ja zdążyłem się w tym czasie ubrać.

- Jiminnie, już wychodzisz? - spytał chłopak, patrząc jak pakuję swój plecak.- Myślałem, że spędzimy razem cały dzień.

Wyglądał na rozczarowanego, dlatego posłałem mu przepraszający uśmiech.

- Wybacz, ale naprawdę muszę już wracać.

Jungkook westchnął tylko, ale skinął głową.

- W porządku.- mruknął, ale nie wyglądał na złego.- Zobaczymy się jutro.

Potaknąłem, a potem ruszyłem do drzwi.

- Może zostaniesz na śniadanie? - spytał chłopak, kładąc mi rękę na ramieniu.

- Nie trzeba, Kookie.- odpowiedziałem, nie przestając się uśmiechać.- Do jutra.

***

W domu było cicho więc mama pewnie gdzieś poszła. Ostatnio rozmawialiśmy tak mało, iż bałem się czy za niedługo zupełnie przestaniemy się ze sobą kontaktować. Było mi trochę smutno, ale nic nie mogłem na to poradzić.

Gdy rozpakowałem swój plecak, usłyszałem dzwonek telefonu. Wyjąłem urządzenie, a potem odebrałem.

- Kochanie, już wróciłeś? - spytała mama zamiast powitania.- Pojechałam z Chae Rim na dwa dni na wycieczkę. Przepraszam, że ci wcześniej nie powiedziałam.

Byłem tak zaskoczony, że przez moment nie wiedziałem co na to odpowiedzieć.

- Uch, nic się nie stało.- mruknąłem w końcu.- Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić.

- Dziękuję, Jimin. Wrócę w środę po południu. Gdyby coś się działo to poproś pana z pieskiem o pomoc.- powiedziała spokojnie.

Pan z pieskiem? Ach, dziadek Jungkooka. No, tak. Chyba jednak wolałbym poprosił o pomoc przyjaciela.

- Dobrze, mamo.- odpowiedziałem.- To do zobaczenia.

- Pa, kochanie.- powiedziała, a potem rozłączyła się.

Stałem chwilę bez ruchu, a potem westchnąłem cicho. Byłem sam aż do środy. Bałem się, że znowu będę śnić koszmary. Trudno, jakoś dam radę.

W kuchni przygotowałem śniadanie, a potem zjadłem trochę. Nie byłem jakoś specjalnie głodny. Potem zrobiłem zadanie na jutro i wyjąłem pamiętnik z biurka. Opisałem trochę wizytę u Jungkooka i wspólną noc w jednym łóżku. Może dla innych to nie miałoby aż takiego znaczenia, ale ja po raz pierwszy leżałem tuż obok drugiej osoby i to na dodatek bardzo mi bliskiej. Jungkook był moim najlepszym przyjacielem, chociaż czasem czułem w jego obecności dziwne ciepło i szybsze bicie serca. To chyba nie powinno mieć miejsca.

***

Cały dzień spędziłem czytając jakąś książkę. Moje oczy robiły się senne, ale walczyłem z tym. Potem nie mógłbym spać w nocy. Ji Hoon prawdopodobnie zostawił mnie już w spokoju, bo od kilku dni przestawał mnie zaczepiać. W końcu byłem spokojny.

InnocentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz