My First...

1.3K 54 42
                                    

W szkole były już pustki. Dwie osoby na krzyż stały przy swoich szafkach w tym ja. Postanowiłam tego dnia pojechać autobusem, więc nie spieszyło mi się na niego. Niestety na tę decyzję miało wpływ zachowanie Theo, a także fakt, że Kira była chora. Z tego powodu jej tata został w domu, by się nią zająć, a co za tym szło nie było ich w szkole, jak i mojej podwózki. Moje zwierzęce instynkty pozwalały mi na wsłuchanie się nawet w rozmowę ludzi na końcu korytarza. W pewnym momencie usłyszałam ciężkie kroki za drzwiami. Jak od pstryknięcia palcem moją głową zaczęła pękać od środka. Był to najgorszy ból świata. Usłyszałam szumy, po których zemdlałam. Obudziłam się w kwaterze głównej doktorów. Miejsce za moim prawym uchem bolało mnie, a gdy przełożyłam do niego palca, poczułam wypukłą gwiazdkę, wielkości 2 centymetrów. Usłyszałam ciężkie kroki za sobą.
-Co ja znów tu robię?- wyczułam w pokoju obecność jednego z doktorów.
-Zostałaś zmodyfikowana.- głos "człowieka" za mną był bardzo robotyczny.
-Co masz na myśli?- odwróciłam się o 180 stopni i spojrzałam przed siebie.
-Co czujesz?- na te słowa, zamknęłam oczy i próbowałam czegoś w sobie znaleźć.
-Nic... Nie czuje niczego- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Taki był zamiar. Stworzyliśmy nowy środek, który ogranicza ludzkie uczucia. Nie posiadasz teraz sumienia, a co za tym idzie, dajemy ci misję.
-Rayan wspominał coś o tym, ale nie wiem, o co mogło mu chodzić.
-Nie mamy na myśli tego, co uważa Ryan... Twoim zadaniem jest sprowadzenie nam Scotta McCalla. Ma być kompletnie Tobą zaślepiony i zaufać ci mocniej niż komu kol wiek innemu. Gdy tylko ci się to uda, odbierzemy mu jego zdolności i wszczepimy najbardziej udanym chimerom. Mam na myśli oczywiście ciebie i twojego łącznika, byście mogli wykonać odpowiednio wasze zadanie.- mój umysł, jak i uczucia, wytworzyli w myślach szatański plan, który nie był ani trochę w moim stylu.
Podobała mi się myśl zranienia kogoś. Podejrzewałam, że to przez nowy wynalazek doktorków.
-Zrobię to, ale co dostanę w zamian?

" Dlaczego ja to powiedziałam?! Co się ze mną dzieję?!" 

-Gdy tylko będziesz potężna, wraz z Ryanem stworzycie własne stado, lub lepiej. Przejmiecie to należące do Scotta.
-Niech będzie.

W tamtej chwili dawna Mey zniknęła. Moje uczucia trwały wyłączone, a wszystkie myśli, które kiedykolwiek sprawiały mi wyrzuty sumienia, zniknęły. Nawet myśl o Theo nie powodowała we mnie żadnej reakcji. Tego samego wieczora byłam świadkiem, jak doktorzy wstrzykiwali to samo serum mojemu partnerowi. Strzykawka, wraz z igłą wbiła się w szyję Ryana, a wyżej wypalił się niewielki księżyc. Ręka automatycznie powędrowała mi na wybrzuszenie za uchem. Zdałam sobie sprawę, że z moją gwiazdką musiało być podobnie. Po wszystkim Gravesowi zrobiło się słabo, więc odprowadziłam go do domu.
-Wejdziesz na chwilę?- spytał, pocierając kark dłonią, przez co wydawał się speszony.
-Mogę.
Chłopak wyciągnął klucze z kieszeni, otworzył drzwi i przepuścił mnie w drzewach. Na wejściu zdjęłam swoją brązową, skórzaną kurtkę i chwyciłam ją w dłoń.
-Mój Tata jest lekarzem, a mama jest kucharką w restauracji, więc wrócą późno, a co za tym idzie, nie będziesz musiała ich poznawać.- Ryan posłał mi śliczny uśmiech, który odwzajemniłam.- Chodź. Pokaże Ci mój pokój.
Graves prowadził mnie przez swój dom, czując się przy tym bardzo pewnie. Widziałam radość na jego twarzy, gdy mijaliśmy zdjęcia wiszące na ścianach. Nagle przystanęliśmy przy komodzie na końcu korytarza. Na mahoniowym blacie stała stara lampa, a obok niej wazon z kwiatami. Między nimi była ramka ze zdjęciem. Widniała na nim Stella z Ryanem. Dziewczyna uśmiechała się, kompletnie bez makijażu w zwykłej, szarej bluzie, a chłopak przytulał ją, zajmując miejsce po mojej prawej stronie.
-Lubie to zdjęcie. Wtedy wyznałem jej, swoje uczucia. Nie odwzajemniała ich, ale nie przeszkadzały jej one. Od dziecka byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, bo w końcu mieszkaliśmy po sąsiedzku...- brunet chwycił w ręce ramkę i skupił swój wzrok na fotografii.- Obiecaliśmy sobie wtedy, że nie ważne jak źle by między nami nie było, zawsze będziemy przyjaciółmi... Ona o tym zapomniała.
Wyraz twarzy mojego przyjaciela był smutny. Zauważyłam nawet szklące się oczy, wpatrzone w uśmiech blondynki. Za to ja nic nie czułam. Wyobrażałam sobie jego uczucia, ale sama nie potrafiłam w sobie obudzić nawet empatii, czy współczucia.

New Blood| Theo Raeken [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz