Zbiegłam po schodach i od razu udałam się do salonu.
-Uspokójcie się!- wrzasnęłam.
Nic. Spostrzegłam jak oczy Theo przybierają niebieskiej barwy, a zęby wyostrzają się. Brunet ze wściekłością wymierzył cios w Jerrego, po czym solidnie zadrapał jego przedramię.
Poczułam wzbierającą we mnie złość. Nie widząc jak uspokoić Raekena, postanowiłam zaryczeć. Widziałam już wcześniej, jak robił to Scott, więc postanowiłam zaryzykować i... mogło to wyglądać dosyć komicznie, ale poskutkowało.
-Ryan trzymaj Theo!- nakazałam, podbiegając do Marshala.
Spojrzałam dokładniej na ranę blondyna.
-Stella na górze w łazience jest apteczka. Pod zlewem w szafce. Przynieś ją.
-Lecę!
Pełna zawodu i złości skierowałam się w stronę mojego chłopaka.
-Po co Ci to było? Poczułeś się lepiej, kiedy go uderzyłeś? Twoje męskie ego się podbudowało?
-Gdybyś nie zachowała się jak, dziwka to nie musiałbym go bić.- twarz jasnookiego nic nie wyrażała.
-Theo... Ile razy ty zachowywałeś się jak męska wersja dziwki?! Szczególnie na początku. Z kwiatka na kwiatek, ze Stelli na mnie i tak w kółko! Ale to ja jestem ta zła?! Raz mi się to zdarzyło!
-Przypomnieć Ci Ryana? Jemu też dupy dałaś.
-Wtedy to było coś innego Stary- wtrącił Graves, w którym zaczęła wzbierać złość.
Stella zbiegła z góry i automatycznie rzuciła się w stronę Jerrego, by opatrzyć jego rękę.
-To nie było coś innego. To tak samo jakbyś odrąbał komuś rękę, ale usprawiedliwiał się tym, że palec był wybity.- Theo wyrwał się z rąk przyjaciela i spojrzał na mnie z zawodem.
-W takim razie nie będę Was dalej prowokować do kłótni, bo... nie czuję się z tym dobrze. Muszę Wam się do czegoś przyznać.- obok nas znalazł się Marshall.- Theo ona tego nie chciała. Gdybym jej nie spersfazował to pewnie by tego nie zrobiła.
-O co Ci chodzi Facet?! - zdziwił się Raeken.
-Cóż... Nie wiem skąd i dlaczego, ale potrafię kontrolować ludzi poprzez dotyk. Wystarczy, że pomyślę o rzeczy, którą chciałbym by dana osoba czuła lub robiła i po dotknięciu jej Puf! Magia... Tak zrobiłem z Mey, bo... widząc ją jak się zmieniła, to zacząłem żałować, że to nie ja jestem jej ukochanym... chociaż... właściwie to zaczęło się, kiedy Mey wyjechała. Tęsknota i takie tam... Nie mogę uwierzyć w to, że nie szanujesz jej do tego stopnia, by wyzywać ją od dziwek. Już wiesz. To moja wina, nie jej.
-Pierdolisz Głupoty tylko po to, by ona nie była temu winna- zakpił mój ukochany.
-Nie. Na prawdę. Zobacz.- Jerry dotknął Theo, po czym zauważyłam jak mój chłopak zaczyna się uspokajać.- To moja wina. Nie denerwuj się na nią i przede wszystkim nie wyzywaj jej już od puszczalskich.
Raeken westchnął głośno. Spojrzał na mnie, po czym na blondyna, a następnie Stelle i Ryana, którzy z niecierpliwością wyczekiwali jakiejś jego reakcji.
-Nie wiem... Muszę to wszystko przemyśleć. Ryan daj mi kluczyki od auta.- Zaraz po tych słowach szatyn opuścił towarzystwo i najprawdopodobniej pojechał gdzieś samochodem.
-Z jednej strony dziękuję Ci za to co zrobiłeś, ale z drugiej jestem na Ciebie wściekła za tę perswazję- oznajmiłam prawie bezgłośnie.
-Przepraszam... Po prostu... Coś do Ciebie poczułem, okej?
-Nie chcę z Tobą gadać.***
Stałam przed domem żegnając się z moimi przyjaciółmi i Stellą. Przytuliłam blondynkę, po czym nie potrafiłam oderwać się od Ryana. Gdy już znajdowałam się twarzą w twarz z Theo, westchnęłam.
-Mey?
-Hmm?
-Bo ja przemyślałem to i... Trochę przesadziłem wyzywając Cię od dziwek, ale ani trochę nie żałuję, że zrobiłem krzywdę temu typkowi za to, że... no teraz to prawie tak samo jakby Cię zgwałcił, ale... mniejsza. Przepraszam. Wracaj z nami do Beacon Hills. Wszystko się ułoży.
-Nie Theo. Nie chcę z wami wracać. Nauczyłeś mnie walczyć o siebie, za co jestem Ci bardzo wdzięczna. Dlatego właśnie chcę tu zostać. Pokazać tym w szkole, że mylili się i nie dać się gnębić.- chwyciłam chłopaka za rękę.
-Ale co ze stadem? Jesteś jego alfą.
-Poradzicie sobie beze mnie. Mogę być alfa według prawa, ale... to Ty tak naprawdę jesteś ich liderem.
-Jesteś prawdziwym alfą, zupełnie jak Scott, z taką różnicą, że ty nie potrzebujesz tytułu, żeby nim być.- drugą dłoń przybliżyłam do jego policzka.
-A co z nami? Związki na odległość przecież nie wypalają.
-Dlatego powinieneś o mnie zapomnieć. Kocham Cię ponad życie, ale... sam stwierdziłeś, że to nie przejdzie, a poza tym... wciąż boli mnie to, że nazwałeś mnie puszczalską.
-Mówiłem to pod wpływem emocji. Nie chciałem tego.
-To tak samo jakbyś urwał komuś rękę pod pretekstem wybitego palca skarbie.- zaśmiałam się.- Na prawdę. Wracaj do domu i... Pokochaj jeszcze kiedyś jakąś dziewczynę równie mocno co mnie.
-Ostatnio mówiłaś mi to samo, gdy umierałaś.
-Wiem. Chcę, żebyś o tym Pamiętał.
-Nigdy o tobie nie zapomnę.
Nasze usta zetknęły się ze sobą, by móc pocałować się po raz ostatni...-----------------------------------------------------------
Krótki rozdział, to prawda, ale to dlatego, że Nasza powieść się kończy, a z tej okazji Zapowiadam Wam maraton :)
Codziennie teraz, będą pojawiać się rozdziały, a na ich końcu EPILOG!
rzonatheo czekałam na ten spam :D
x~M
CZYTASZ
New Blood| Theo Raeken [ZAKOŃCZONE]
FanfictionMiłość zmienia, ale czy da się kochać kogoś, kto rani nas i jedynie zależy mu na sobie. Dwa przeciwne typy ludzi, których historia jest pełna zawikłań, sekretów i kłamstw, oraz Doktorów Strachu.