EPILOG

1K 40 28
                                    

Theo Raeken: Powodzenia pierwszego dnia na akademiku :)
Mey Simmel: Dziękuję. Wzajemnie :>

Wniosłam swoje bagaże do pokoju. Byłam sama, przez co mogłam wybrać sobie upragnione mi wcześniej łóżko przy grzejniku. Nie czekałam długo, jak w pomieszczeniu pojawiła się moja współlokatorka.
-Hej. Na imie mi Sandra, ale możesz wołać na mnie Sandy. - blondynka podeszła do mnie i przywitała się ze mną uściskiem.
-Miło mi. Jestem Mey. Skąd pochodzisz, bo masz całkiem ciekawy akcent.
-Jestem z Polski, ale w stanach mieszkam od trzech lat. Na jakim jesteś kierunku?
-Anglistyka. Chcę zostać pisarką w przyszłości, ale nie dostałam się na scenriuszopisarstwo.
-Ambitnie. Ja jestem na Medycynie i oby tak pozostało- zaśmiała się niebieskooka.
-Potrzebujesz pomocy z walizkami?- spytałam, zauważając duży, czarny bagaż dziewczyny.
-Jakbyś mogla, to jasne, bo mam jeszcze spory karton do wniesienia

Dzień w towarzystwie mojej nowej znajomej był niesamowity. Sandra okazała się świetną osobą. Była kompletnym moim przeciwieństwem, ale dogadywałyśmy się niesamowicie. Dostałyśmy obie zaproszenie na imprezę w jednym z bractw, a dokładniej od dwóch przystojnych studentów. Nowa znajoma niechętnie wyciągnęła mnie z pokoju, ponieważ była zdania, że wpadłam w oko Gregowi, czuli jednemu z chłopaków, którzy nas zaprosili. Schlebiało mi to, ale nie szukałam związku. Byłam wtedy świeżo po rozstaniu z Jerrym, które swoją drogą nie było miłe. Dokładniej rzecz ujmując, to Marshall uległ wypadkowi. Wpadł w głęboką śpiączkę, a szanse, że kiedy kolwiek się obudzi, były marne. A to wszystko było przeze mnie, bo pokłóciliśmy się solidnie przed tym, jak wsiadł w samochód.
Dlatego wolałam zostać w mieście, żeby móc go odwiedzać, ale moi rodzice uparli się, że nie mogę zostać i potrzebuje studiów.
W taki sposób wylądowałam na uczelni w Nowym Jorku.
Gdy tylko byłam już w tłumie ludzi, w większości pijanych w dodatku, lub naćpanych, od razu spotkałam się z Gregiem i jego kolegą Felixem. Stało się to kompletnie przypadkiem, kiedy prawie potknęłam się o leżący na ziemi czyjś but.
-Część ślicznotko. Zapomniałaś chyba o stroju, bo wyglądasz tak samo, jak wcześniej.
-Bardzo śmiesznie Greg. Dla twojej wiadomości jestem tu tylko na chwilę. Poza tym ta ślicznotka ma imie. Jestem Mey.- uśmiechnęłam się szeroko do chłopców.
-Napij się z nami- zaproponował Felix.
Chwyciłam kubek od moich towarzyszów i rozejrzałam się do okola, szukając Sandy. Gdy już ją zauważyłam, zobaczyłam, że całuje się z jakimś kolesiem.
-O nie! Nie dajemy dupy już pierwszego dnia. Przepraszam Cię.- chwyciłam blondynkę za rękę i odciągnęłam ją od wyraźnie napalonego na nią studenta.
-Oj no weź! Wyluzuj! Zabaw się! Też się z którymś puść! Wiesz, jaka to zabawa?!- wykrzyczała wstawiona już Sandra.
-Ryzyko zachorowania na jakąś chorobę?! Nie dzięki! I ty też nie powinnaś tego robić!
-Zaraz znajdę Ci fajnego ziomka, bo głupoty pierdolisz! - blondynka wyrwała się z mojego uścisku i ponownie zniknęła mi w tłumie ludzi.
Westchnęłam, rozglądając się ponownie za dziewczyną. Zaczęłam się czuć jak jedyna racjonalnie myśląca osoba w tamtej chwili. Wzbudził się we mnie strach. Bałam się, że moja współlokatorka zacznie konkretnie szaleć z niektórymi studentami. Nie rozumiałam jej zachowania, szczególnie wiedząc, że jest na medycynie, a ani trochę nie przejmuje się złapaniem wenery, lub co gorsza zajścia w ciążę.
-Zatańczymy?- z moich przemyśleń wyrwał mnie Greg, który nagle znalazł się za mną.
-Martwię się o Sandy- odpowiedziałam, odwracając się do niego.
-Spokojnie. Dziewczyna Felixa się nią zajęła, bo zaczęła wymiotować. Dziewczyna lubi imprezować. Też mogłabyś się zabawić. Chodź.- szatyn chwycił moją rękę bez zgody i zaciągnął mnie do salonu.
Po kilku minutach tańca chłopak próbował mnie pocałować, na co odwróciłam głowę.
-Sory, ale nie. Dopiero co straciłam chłopaka i nie mam ochoty na następnego. Wskakiwanie ze związku w związek nie jest dobrą rzeczą.
-Czyli to nie znaczy, że nie. Potrafię być bardzo dobrym pocieszycielem, a w łóżku to szczególnie, jeśli chcesz.
-Jesteś zdecydowanie zbyt pewny siebie...- "Zupełnie jak Theo."
-Jestem z tego dosyć znany- na twarzy chłopaka pojawił się cwaniacki uśmiech.
-Przepraszam. Nie skorzystam. Teraz wybacz, ale idę poszukać Sandy.- opuściłam Grega, po czym udałam się do drzwi wejściowych.
Ponownie zastałam blondynkę przy schodach, jednak tym razem stała sama.
-Sandra wracamy do pokoju! Chodź!
-Właśnie Cię szukałam! Znalazłam dla Ciebie świetnego chłopaka!
-Sandy nie mam na to ochoty! Idziemy!
-Dobra...- oburzyła się dziewczyna.- Daj mi iść po buty, chociaż.
Moja koleżanka odeszła w kierunku tańczących ludzi, a ja dopiero wtedy zauważyłam, że nie miała na sobie szpilek. Stałam jeszcze chwilę w samotności, rozmyślając o nowym etapie swojego życia.
-Mogę prosić do tańca?- usłyszałam za sobą znajomy mi głos.
Nie mogłam w to uwierzyć. Stałam kompletnie jak wryta, czując jego obecność, jego zapach. Słyszałam jego bicie serca, które przyspieszyło na mój widok. Odwróciła się w końcu cała spięta i nasze oczy zetknęły się ze sobą.
-Hej Theo.
-Hej skarbie.- chłopak zaczął zbliżać się w moją stronę.
-Czy to jest to coś innego, co byłbyś w stanie więcej dla mnie zrobić?- oburzyłam się.
-Też miło Cię widzieć. Szczerze to przysięgam Ci, że to przypadek, że się spotkaliśmy tu... albo przeznaczenie.
-Jakoś nie chcę mi się w to wierzyć.
-To, że jestem nieobliczalny, nie oznacza, że kłamie...- Theo stanął naprzeciwko mnie i uśmiechnął się cwaniacko.-... A więc? Dostanę ten taniec?
-Moja współlokatorka zaraz tu wróci, po czym idziemy do pokoju.- odpowiedziałam, rozluźniając się pod wpływem jego dotyku na mojej dłoni.
-Wątpię, żeby przyszła. Spojler ja jestem tym ziomkiem, którego dla Ciebie znalazła.
-Wiedziałam, żeby jej nie puszczać....
-Co tam śliczna? Nie poszłaś jednak? W takim razie zapraszamy do tańca.- obok nas pojawił się Greg, który po chwili spojrzał na mnie, później na Theo i spytał.- Znacie się?
-Bardzo dobrze... To mój były- odpowiedziałam.
-Oh... więc ty pewnie jesteś jego byłą, o której tak mówi... Tak czy siak, jednak jesteście byłymi, więc? Tańczymy?
-Przepraszam Greg. Obiecałam już Theo- odmówiłam.
-Spoko... Tak czy siak, jak będziesz potrzebowała pocieszenia, to daj znać.
-Nie będzie to konieczne. Ja ją będę pocieszał stary- zaśmiał się Raeken, udając spokój, ale ja bez problemu wyczówałam od niego złość.
Nasz towarzysz opuścił nas. Zostaliśmy sami. W milczeniu wciąż wpatrzeni byliśmy w siebie.
-W takim razie... Zapraszam na parkiet.
-Nie mam na to ochoty. Chce wrócić do pokoju.- przerwałam nasz kontakt wzrokowy, mając w myślach widok podłączonego do aparatur w szpitalu Jerrego.
-Obiecałaś mi przecież, a ty zawsze dotrzymujesz obietnic.- na twarzy mojego ex zawitał kolejny już cwany uśmiech.
-Eh... ale tylko jeden dobrze?
-Jak najbradziej.- nasze palce wplotły się pomiędzy sobą.
Oboje udaliśmy się do salonu. Raeken opuścił mnie na chwilę, a gdy powrócił, moim uszom doszła melodia piosenki Perfect Ed'a Sheerana.
-To na imprezach na studiach puszczają jeszcze wolne piosenki?- zaśmiałam się, po czym położyłam dłonie na kark Theo.
-Nie mieliśmy okazji na studniówce, więc trzeba to nadrobić.- szatyn gwałtownie przyciągnął mnie bardzo blisko siebie.
Moja głowa spoczęła na ramieniu chłopaka, a dłoń wplotła się w jego włosy. Sam taniec był cudowny. Nigdy będąc z nim, nie czułam czegoś takiego. Zdałam sobie sprawę z tego, że tęskniłam za nim. Nie widziałam czy było to spowodowane, tym, że był on moją pierwszą miłością, której nigdy się nie zapomina, czy naprawdę łączyło nas coś niezwykłego.
W tamtym momencie zignorowałam jednak to, co podsuwała mi moja podświadomość oraz wczułam się w moją intuicję, a zarazem głos serca, który dopiero w tamtej chwili dał mi jasno do zrozumienia, że cierpiałam bez Theo. Bez jego obecności, uśmiechu, dotyku i całego niego. Nawet nie spostrzegłam się jak piosenka ustała, a ja wciąż tkwiłam w ramionach chłopaka, którego szczerze kochałam i żałowałam wtedy wszystkich swoich decyzji, które spowodowały moje oddalenie się od ukochanego.
-Dalej chcesz wracać do pokoju?- spytał wyraźnie wyciszony Raeken.
-Tak... ale...- patrzyłam szatynowi w oczy i oddychałam płytko.-... Chce, żebyś poszedł ze mną.
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem księżniczko- zaśmiał się Theo, po czym ja nie wytrzymując już, rzuciłam się na niego i namiętnie wpiłam w jego usta.
-Kocham Cię.
-Nawet nie wiesz jak długo czekałem na te słowa. 

KONIEC

New Blood| Theo Raeken [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz